Esktraklasa. Poznań walczy o schody

- Kibice nie mogą stać na schodach, bo blokują przejścia ewakuacyjne - uznał wojewoda wielkopolski i zażądał reakcji Lecha Poznań. Ale słuchać go nie zamierzają ani klub, ani... policja.

Na początku sierpnia, w czasie meczu z Żargilisem Wilno poznańscy kibole wywiesili transparent "Litewski chamie, klęknij przed polskim panem", kilkanaście dni później chorzowscy kibole pobili na plaży meksykańskich marynarzy. Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz zareagował zapowiedzią zaostrzenia kursu wobec kiboli.

Jak wygląda w praktyce? Wojewoda wielkopolski Piotr Florek zażądał, aby ze schodów, które są przejściami ewakuacyjnymi, zniknęli najbardziej fanatyczni kibice, stojący tam podczas meczów. Ale napotkał opór. Prezes Lecha Karol Klimczak w środę na oficjalnej stronie klubu stwierdził: - Nie widzimy problemu w tym, że kibice dopingują zespół, stojąc i tańcząc na schodach. Nie zamierzamy wprowadzać sił porządkowych, by realizowały oczekiwania pana wojewody.

W czwartek między Klimczakiem i Florkiem zaiskrzyło już na początku wspólnej konferencji prasowej, gdy wojewoda stwierdził: - Stadion ma być bezpieczny.

- Jest bezpieczny - przerwał mu Klimczak.

- To kwestia oceny, w której się różnimy - odpowiedział Florek.

Blokowania przejść ewakuacyjnych zabrania stadionowy regulamin przyjęty przez Lecha. Zatarasowane przez kibiców schody, były jednym z powodów kary, jaką dwa lata temu nałożyła na Lecha UEFA (mecz ze Sportingiem Braga mogła obejrzeć tylko połowa kibiców, poznański klub musiał też zapłacić 20 tys. euro). Podobny proces toczy się w poznańskim sądzie. Dwa lata temu, podczas meczu z Koroną Kielce, schody i przejścia ewakuacyjne zatarasowało kilkudziesięciu fanatyków Lecha. Gdy ochroniarze próbowali ich usunąć, w ich stronę poleciały wulgaryzmy. I ochrona odpuściła. - Oskarżyliśmy 14 osób o zakłócenie przebiegu imprezy masowej. Wyrok jeszcze nie zapadł - mówi nam prokurator Piotr Herman.

- Kibice powinni zajmować miejsca wskazane na biletach - stwierdził wczoraj wojewoda, który wcześniej nie zgłaszał takich zastrzeżeń. - Jeśli kibice będą stać na schodach, służby porządkowe powinny interweniować. A jeśli sobie nie poradzą, klub powinien poprosić o pomoc policję.

Klimczak odpowiedział, że służby porządkowe nie wejdą na trybunę, i klub nie poprosi policji o interwencję. Wojewoda: - Policja może też wejść na stadion wbrew woli klubu, jeśli zagrożone będzie zdrowie lub życie kibiców.

- Nie wejdziemy. Stanie na schodach nie stanowi zagrożenia - stwierdził jednak Maciej Nestoruk, wiceszef poznańskiej policji. - Czy musi dojść do tragedii z powodu zablokowanego przejścia, by okazało się, że wcale nie przesadzaliśmy z obawami? - pytał wojewoda. Klimczak i na to znalazł odpowiedź: - Ustawimy na trybunie ratowników medycznych, a na dole czekać będą karetki.

Wojewoda nie odpuszcza. Zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec kibiców, bo choć blokowanie przejść ewakuacyjnych nie jest przestępstwem, to niewykonanie poleceń służb porządkowych - już tak. Grozi za to grzywna i zakaz stadionowy.

- Spiker jest członkiem służb porządkowych. Jeśli powie, że na schodach stać nie wolno, a kibice go zignorują, będzie to podstawa do ich ukarania. Oczekuję, że policja będzie stanowcza - powiedział Florek.

- Większym problemem jest przemycanie na stadion i odpalanie zabronionych rac - mówił wczoraj wiceszef wielkopolskiej policji Jarosław Rzymkowski. Podkreślał, że kibole wnoszą race na stadion jeszcze przed meczem, a ochrona nie potrafi ich powstrzymać: - Wielokrotnie pisaliśmy w tej sprawie do Lecha Poznań. Bezskutecznie.

Klimczak: - Stadion zostanie uszczelniony. Podnosimy poziom zabezpieczeń.

Rzymkowski: - Na razie to tylko deklaracje. A ja chcę zobaczyć efekty.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.