Jak Widzew traci talent i miliony

Mariusz Stępiński nie podpisze nowego kontraktu z Widzewem i latem wyjedzie za granicę. - Wie, że na początku być może wyląduje tylko w rezerwach jakiegoś klubu - mówi agent piłkarza Marcin Kubacki.

Jeden z najzdolniejszych polskich piłkarzy, który z reprezentacją U-17 sięgnął po brązowy medal mistrzostw Europy, a w tym sezonie strzelił pięć goli w ekstraklasie, w niedzielę stał się pełnoletni. Dlatego ma prawo podpisać umowę, z kim zechce. Kontrakt, który obowiązywał go z Widzewem do 12 maja, zawarli jego rodzice.

Szefowie łódzkiego klubu liczyli, że namówią go do przedłużenia umowy. Jeszcze w piątek piłkarz miał powiedzieć trenerowi Radosławowi Mroczkowskiemu, że to możliwe. W niedzielę szefowie Widzewa spotkali się ze Stępińskim i z jego menedżerem Marcinem Kubackim. Zanim przedstawili ofertę, usłyszeli, że piłkarz będzie grał za granicą.

W Widzewie liczyli, że zarobią na nim duże pieniądze. Rok starszy Arkadiusz Milik zimą przeszedł z Górnika Zabrze do Bayeru Leverkusen za 2,6 mln euro. Widzew za swojego piłkarza dostanie tylko ekwiwalent za wyszkolenie - ok. 120 tys. euro.

Stępińskiego do seniorów wprowadził Mroczkowski. U niego piłkarz w listopadzie 2011 r. zadebiutował w ekstraklasie, u niego strzelił pierwszego gola, u niego stał się napastnikiem nr 1 w klubie. Trener chciał, by Stępiński został w Widzewie jeszcze przez rok. - Na wyjazd za granicę jest za wcześnie - powtarzał. Teraz jest rozżalony. - Nie traktuję tego jak osobistej porażki, ale jako delikatne rozczarowanie. Porażka będzie, gdy ten chłopak nie będzie się rozwijał - mówi.

Od poniedziałku Stępiński nie ćwiczy z Widzewem, bo zgodnie z przepisami nie jest już jego piłkarzem. Do końca sezonu nie będzie grał. - Dopiero po niedzielnej deklaracji Mariusz spytał mnie, co dalej - mówi Mroczkowski. - Będzie miał przerwę w treningach, która zaburzy jego rozwój, a przecież czekają go mecze w reprezentacji młodzieżowej. Skoro menedżerowie nawet tego nie przewidzieli, to co będzie dalej?

W Widzewie uważają, że to agenci zakręcili w głowie piłkarzowi. - Gdy w polskiej piłce dzieje się coś złego, to zawsze winni jesteśmy my, więc można się przyzwyczaić - broni się Marcin Kubacki. - Spytajcie Mariusza, czy ktoś namawiał go do wyjazdu. Gdyby powiedział, że chce zostać w Widzewie, zaakceptowalibyśmy jego decyzję. Możliwe, że powinien jeszcze przez rok grać w naszej lidze, ale on uznał inaczej.

Kubacki twierdzi, że nie znalazł klubu Stępińskiemu, ale zainteresowanie jest duże. - Zawsze marzyłem o wyjeździe za granicę. Niektórzy mówią, że mogłem poczekać rok czy dwa. A skąd wiadomo, co by się wydarzyło za rok czy dwa? Mogłaby mi się przytrafić poważna kontuzja. Wiem, że gdybym teraz nie zdecydował się na wyjazd, to bym żałował - powiedział Stępiński portalowi Widzewiak.pl.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.