Łapiński dla Sport.pl: W kryzysie każdą złotówkę trzeba obejrzeć

- Nie narzekajmy na ilość pieniędzy, ale na sposób ich wydawania. To była nasza bolączka od lat. Może dopiero sytuacja wymusi finansową wstrzemięźliwość, rozsądniejsze lokowanie w piłkarzy, stawianie na młodych - mówi wicemistrz olimpijski z Barcelony na tydzień przed inauguracją ekstraklasy.

Przemysław Iwańczyk: Możemy porozmawiać o lidze, powstrzymując się od biadolenia, że będzie słabsza niż przed rokiem, że uciekli najlepsi piłkarze, etc.

Tomasz Łapiński: Najlepsi piłkarze uciekają od lat, więc nic nowego nas nie spotkało. Nie spodziewam się jakiegoś jakościowego upadku. Sytuacja finansowa, owszem, jest zagrożeniem, ale nie musi zdestabilizować klubów. Lepiej, żeby dzięki temu właściciele i zarządzający oglądali każdą złotówkę po kilka razy, nim bezmyślnie ją wydadzą. Nie narzekajmy na ilość pieniędzy, ale na sposób ich wydawania. To była nasza bolączka od lat. Może dopiero sytuacja wymusi finansową wstrzemięźliwość, rozsądniejsze lokowanie w piłkarzy, stawianie na młodych, pracę od podstaw.

Mówisz tak, bo chciałem usłyszeć o ekstraklasie coś pozytywnego, czy rzeczywiście jesteś takim optymistą?

- Chcesz, możemy poszukać mankamentów. Znajdzie się wiele, każdą rozmowę możemy ustawić na tak albo na nie. Ja jestem optymistą, szukam dobrych stron, łudzę się, że może będzie lepiej niż przed rokiem.

Co dobrego może spotkać nas w tym sezonie?

- Czołówka tabeli ciągle będzie spłaszczona, wiele klubów zaangażowanych w walkę o mistrza do końca może bić się o triumf. Ścisk spowoduje większe emocje. Po cichu liczę z nadzieją, że będzie mniej niż dotychczas słabych meczów, które miałem nieszczęście oglądać w poprzednim sezonie.

Puchary nie przekonały cię, że takich będzie całkiem sporo?

- Puchary mnie przeraziły, ale właściwie to już ich koniec. To niestety miażdżący obraz polskich zespołów na tle europejskiej czołówki, a często nawet nie czołówki. Śląsk w starciu z Hannoverem ma bardzo małe szanse na awans, Legia z Rosenborgiem może powalczyć. To cały scenariusz na nasze europejskie występy.

Liga to jednak co innego, są emocje, będą zacięte mecze, nie ma tła, na którym moglibyśmy wypadać źle.

Przewidujesz, jakich bohaterów może w tym sezonie wykreować ekstraklasa?

- Liczę na młodych gości, którzy w poprzednim sezonie przebojem wdzierali się do dużych rozgrywek. Że po roku, a później przepracowanych przygotowaniach, pokażą większą dojrzałość. To jest właśnie kierunek, którym liga powinna podążać. Ci młodzi, jak Rafał Wolski, Michał Żyro czy Michał Kucharczyk, mogą dać sygnał innym, że warto się starać, że do ligi można się dostać, ale warto temu poświęcić mnóstwo pracy i czasu.

Mistrzostwa Europy zmienią ekstraklasę?

- Wydaje mi się, że nie. Od sportowej strony one ekstraklasy nie dotyczyły prawie wcale. Emocjonalnie mogły coś w kibicach, piłkarzach zmienić. Ale czy to przeniesie się na ligę?

Nieśmiertelne pytanie w takich rozmowach brzmi: kto będzie bił się o mistrza?

- Na 100 proc. Legia. W ścisłej czołówce widzę także Lecha, a poza tym inne drużyny, które biły się o mistrza na wiosnę. Nie podejrzewam jakichś zawirowań, nie sądzę, by hierarchia jakoś znacząco się zmieniła. Samego mistrza nie wytypuję, bo trudno to robić jeszcze przed pierwszym meczem.

Są jakieś zagrożenia dla ekstraklasy?

- Nie sadzę, że ktoś się rozsypie sportowo, ktoś nie podoła finansowo. Skończyły się także czasy, że ktoś awansował z przypadku i będzie miał problem, jak egzystować wśród klubów o wiele lepszych od siebie. Nie życzę sobie jedynie zawirowań i różnego rodzaju pseudofuzji, jak ta Polonii z GKS Katowice. Nie dopuszczam kolejnych wędrówek klubów po Polsce.

Więcej o:
Copyright © Agora SA