Szczęsny: Korona mistrzem? Zająłbym się szydełkowaniem

- Nie przegramy z Polonią, bo jesteśmy lepsi, bo mamy zespół, bo nie musimy bać się kar po porażce i nie grozi nam żadna premia, jeśli wygramy - mówi trener bramkarzy Korony Maciej Szczęsny. Mecz Polonia - Korona w poniedziałek o 18:30. Relacja w Sport.pl.

Tak gra lider T-Mobile Ekstraklasy - wideo ?

Przez dwa pełne sukcesów lata był piłkarzem "Czarnych Koszul". Zdobył z warszawskim klubem jeden ze swoich pięciu tytułów mistrza Polski. Konwiktorską opuścił w 2000 roku, wrócił na krótko jako dyrektor sportowy w 2004 roku. W poniedziałek usiądzie jako trener bramkarzy na ławce rezerwowych Korony Kielce - do soboty zaskakującego lidera ekstraklasy. Mecz na Konwiktorskiej w poniedziałek o godz. 18.30.

Olgierd Kwiatkowski: Rzadko pan bywa na Polonii, choć z tym klubem zdobył jedno ze swoich mistrzostw Polski?

Maciej Szczęsny: Dwa lata miałem wieczory w telewizji i jeśli Polonia grała u siebie w niedzielę, nie mogłem przychodzić na Konwiktorską, bo analizowałem wszystkie ligowe mecze. Ale kiedy mogłem, to przychodziłem. Nie jest tak, żebym jakoś szczególnie polował na jej mecze albo zawzięcie jej kibicował, ale nie jest też tak, że nie jestem z nią związany. Do dziś jednak nie mam stałej wejściówki na mecze. Nie mam zamiaru o to się prosić ani wyrabiać sobie karty kibica i nie dlatego, żebym nie miał pieniędzy, ale może trochę głupio, żebym stał w kolejce.

Nic nie mam do klubu, do stadionu przy Konwiktorskiej, kibiców i drużyny. Ale lubię pewną ciągłość i przewidywalność, a czasami w Polonii mają miejsca takie zdarzenia, że tej ciągłości nie widzę. Trudno za tym wszystkim nadążyć, nie wie się, kto prowadzi zespół w następnym meczu. Przez jednego człowieka ten klub stał się trochę połączeniem wirówki z wyżymaczką.

Nie tak dawno Polonia proponowała panu pracę?

- Miałem dwa pytania w zeszłym sezonie. Pierwsze od Pawła Janasa, ale potem Paweł pozostał bardzo konsekwentny i milczał. Kolejna oferta pojawiła się od Bogusława Kaczmarka, kiedy był współpracownikiem Theo Bosa. Spotkali się w mojej sprawie z właścicielem i usłyszeli, że nie zgadza się z powodów, o których mówiłem, czyli surowej oceny tego, jak klub jest zarządzany. Ma Polonia znanego trenera bramkarzy [Radosława Majdana], który ostatnio powiedział, że Sebastian Przyrowski w takiej formie zasługuje na miejsce w kadrze.

Słyszę, że śmieje się pan z tego...

- Ubawiłem się po pachy, bo każdy widział, jak grał w reprezentacji Przyrowski, i powinien mieć zdanie, żeby tam go już nie powoływać.

A poziom ligowy Przyrowskiego jakby pan ocenił?

- Nie lubię facetów, którzy są kompletnie nieprzewidywalni. To był cud, że w meczu z Legią nie wbił sobie sam piłki do bramki, choć starał się bardzo. I tak jest zawsze. Nieprzewidywalnym można być najwyżej co trzeci mecz, ale nie w każdym.

Jest pan surowym krytykiem nawet dla własnego syna, pierwszego bramkarza kadry i Arsenalu. Bramkarzy Korony też pan skrytykuje?

- Nie powiedziałbym, że oni nadają się do kadry, nawet wojewódzkiej. Jestem od treningu, takimi sprawami powinni zajmować się co najwyżej specjaliści od PR. Nie mówię więc, że forma Zbyszka Małkowskiego i Wojtka Małeckiego to zasługa trenera, ale przede wszystkim ich talentu i ciężkiej pracy.

Przed tą kolejką Korona była liderem, jest niepokonana. Brak w niej gwiazd, zdobywa punkty walecznością i zawziętością jak pana Polonia w 2000 roku?

- Byliśmy wtedy fajnym zespołem, dziś Korona to też fajny zespół. Istnieją silne więzi między piłkarzami przynajmniej w szatni i na boisku, jak jest prywatnie, to mnie i mojego szefa, czyli trenera Ojrzyńskiego, kompletnie nie interesuje. Najważniejsze, że wszyscy ciągną ten wózek w jedną stronę swoją grą, wspierają się wzajemnie, darzą wzajemnym szacunkiem. Robią to, co powinni, i wystrzegają się tego, czego nie powinni robić.

Mistrzostwa Polski pewnie z tego nie będzie. Gdyby do tego doszło, chyba przestałbym zajmować się piłką, bo stwierdziłbym po 37 latach bliskiego kontaktu, że nie mam o niej pojęcia.

I co by pan wtedy zrobił?

- Zająłbym się szydełkowaniem.

Wszyscy w lidze czekają na porażkę Korony.

- I jeszcze poczekają. Na pewno nie nastąpi to w najbliższych meczach z Polonią i Górnikiem. Nie widzę takiej szansy.

Dlaczego Korona ma nie przegrać z Polonią? W pana byłym klubie buduje się zespół za miliony, w obecnym za kilkaset tysięcy złotych.

- Ten pierwszy zespół jest budowany? Raczej wiecznie przebudowywany i odbudowywany. Nie przegramy, bo jesteśmy lepsi, bo mamy zespół, bo nie musimy bać się kar po porażce i nie grozi nam żadna premia, jeśli wygramy.

Polonię oglądał pan w wygranych derbach z Legią?

- W pierwszej połowie była słaba, piłkarze nie włożyli nawet odrobiny serca w grę. Po przerwie Legia osłabła, Polonia się starała, ale uważam, że o zwycięstwie przesądził błąd sędziego przy drugiej bramce, bo bramkarz Legii był faulowany. Właśnie sędziowanie najbardziej zaimponowało mi w tym meczu, dawno czegoś takiego na Konwiktorskiej nie widziałem.

Wróci pan kiedyś do Warszawy w roli trenera?

- Już po meczu z Polonią. Zapisałem się na kurs trenerski drugiej klasy, potem mam zamiar zrobić UEFA Pro, czy jak to się nazywa, żeby móc w przyszłości prowadzić samodzielnie drużynę ekstraklasy. Może się trafi Legia, może Polonia, może nawet Cracovia.

Importowana armia Smudy. Dołączy do niej Melikson?

Więcej o:
Copyright © Agora SA