Reprezentacja. Wielkich francuskich talentów najazd na Polskę

Po sparingu z głębokimi rezerwami Argentyny piłkarze Franciszka Smudy zderzą się w czwartek z rywalem bardzo mocnym. Francuzi też grają tylko towarzysko, ale mają się o co bić. Na cięższą próbę przed Euro 2012 może nie wystawić Polaków już nikt. Relacja Z Czuba i na żywo na Sport.pl.

Pokonana w niedzielę Argentyna była kadrą ludzi odrzuconych, którzy zdaniem selekcjonera nie zasłużyli na rozpoczynający się w lipcu turniej Copa América. Zagrał w niej nawet pomocnik Legii Warszawa Alejandro Cabral - kilka miesięcy temu odsunięty do zespołu Młodej Ekstraklasy, a po powrocie do seniorów głównie rezerwowy. Argentyńczycy kilka dni wcześniej przegrali z Nigerią 1:4. Wycieńczyła ich podróż po całym świecie - z Buenos Aires do Abudży, z Abudży do Warszawy.

Francuzi wybrali za przeciwnika Polskę z pełną świadomością w marcu tego roku - na serię gier obwołaną tournée po Europie Wschodniej. W piątek zagrali z Białorusią w eliminacjach do Euro 2012 (remis 1:1) w najsilniejszym składzie. W poniedziałek - już siłami rezerwowych - w towarzyskim meczu rozbili 4:1 Ukrainę. Teraz czeka ich sprawdzian z Polską. Dodatkowy, bo poza oficjalnym, przeznaczonym na spotkania międzynarodowe terminem FIFA.

Nie wymigał się nikt

Laurent Blanc powołał na tę eskapadę 26 zawodników - wszystkich najlepszych, jakich miał do dyspozycji. Brakuje jedynie kontuzjowanych obrońców Laurenta Koscielnego z Arsenalu Londyn i Lassany Diarry z Realu Madryt oraz pomocnika Lyonu Yoanna Gourcuffa. Tyle że tego ostatniego z powodu beznadziejnej formy.

Wszyscy stawili się na zgrupowanie karnie, bez żadnej dyskusji, choć mogli kręcić nosem i - jak to mają dziś w zwyczaju zawodowcy zarabiający w renomowanych firmach - szukać rozmaitych usprawiedliwień, byle się od grania wymigać. Rozpoczynają się przecież wakacje, mecz nie odbywa się w terminie FIFA nakazującym klubom zwalniać piłkarzy, przeciwnik nie jest dla nich atrakcyjny.

Przed rokiem kilku zawodników pewnie by się zbuntowało. Poprzedni trener Raymond Domenech doprowadził co prawda trójkolorowych do wicemistrzostwa świata w 2006 roku, ale do kompletnej degrengolady i kompromitacji cztery lata później. Kwintesencją ery trenera astrologa (kierował się układem gwiazd przy ustalaniu składu) była odmowa wyjścia na trening przed ostatnim meczem fazy grupowej ubiegłorocznych mistrzostw świata w RPA i wojna w reprezentacji wszystkich ze wszystkimi.

Laurent Blanc - pierwszy trener ze wspaniałej złotej drużyny, która wygrała mundial w 1998 roku i mistrzostwa Europy dwa lata później - dał Francuzom nadzieję na odnowę. Zaczął od porażek z Norwegią i Białorusią w eliminacjach Euro, ale potem nie przegrał ani razu, wyprowadził trójkolorowych na pozycję lidera w grupie, a także pokonał towarzysko Brazylię i Anglię (na Wembley). Podołał, choć długo musiał sobie radzić bez zdyskwalifikowanych za strajk w RPA Francka Ribéry'ego, Patrice'a Evry, Érica Abidala, nie wspominając o odsuniętym dożywotnio Nicolasie Anelce i kończących reprezentacyjną karierę Williamie Gallasie i Thierrym Henry. A przecież to najbardziej znani francuscy piłkarze ostatnich lat.

Taka mała Barcelona

Selekcjoner czerpie ze skarbca francuskiego systemu szkolenia. I nieważne, czy sięga po wypróbowanych już w Europie graczy, ale nie dość jeszcze znanych - np. po Younes'a Kaboula z Tottenhamu lub Jérémy'ego Meneza z Romy - czy też po wyróżniających się zawodników Ligue 1: Yanna M'Villę z Rennes (Zidane poleca go do Realu Madryt), Blaise'a Matuidi z Saint-Étienne, Yohana Cabaye'a z Lille, Mamadou Sakho z PSG, Kevina Gameiro z Lorient lub Marvina Martina z Sochaux. Każdy z nich wiele daje reprezentacji, każdemu wróży się wielką karierę.

W poniedziałek błysnął Martin. 22-letni ofensywny pomocnik strzelił w debiucie dwa gole i miał asystę. - Nie ma już ZZ, jest MM - rzucił do dziennikarzy M'Villa. Porównanie jest oczywiste - do Zinedine'a Zidane'a, który również zaczął grę w kadrze od dwóch bramek, ale nie dołożył do nich asysty. Zanim Martin zastąpił Yoanna Gourcuffa (cudowne dziecko francuskiej piłki nie może się odnaleźć po traumie MŚ w RPA), przeżył wspaniały sezon w lidze - ozdobiony 17 asystami, trzema golami, awansem z Sochaux do Ligi Europejskiej. Éric Abidal porównuje mierzącego 171 cm kolegę z kadry do swoich kolegów z Barcelony. - To jest melanż Xaviego i Iniesty. Ma wizję gry, technikę, uderzenie - mówił.

Blanc ma wielu takich piłkarzy pod ręką. Jeśli nie wystawi od pierwszej minuty sław - Benzemy, Ribery'ego czy Évry - ma ich kim zastąpić. A wszyscy walczą na całego, by przetrwać piekielnie mocną konkurencję w kadrze i jeszcze do Polski wrócić. Na Euro 2012. Smuda ma szansę dostać wreszcie to, czego chciał - by jego ludzie poczuli, jak ciężko może być na mistrzostwach.

Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.