- - Jestem przygotowany na to, że już nigdy nie zagram w kadrze - mówił dwa tygodnie temu obrońca Borussii Dotmund. - Porównuje się mnie do kogoś, kto brał udział w zbiorowym gwałcie. Zaglądam do internetu i widzę siebie z paskiem na oczach. Jak przestępcę. Nie jestem żadnym Łukaszem P., tylko Łukaszem Piszczkiem!
Na te słowa piłkarza zareagował w końcu Smuda, który zapowiedział, że wkrótce spodka się ze swoim byłym podopiecznym z Lubina. - Ja widzę go w swojej kadrze, dlatego może się spodziewać powołania na kolejne mecze - mówi selekcjoner "Przeglądowi" .
- On się nie chowa, tylko posypuje głowę popiołem. Doceniam to - dodał Smuda, który zaznacza również: - Nie mamy dziesiątek dobrych piłkarzy, żeby rezygnować z takich zawodników jak Łukasz. Jeden błąd i to w momencie, kiedy był młodym graczem nie może przekreślić jego kariery.
O tym, czy Piszczek będzie mógł zostać powołany do kadry, zadecyduje w czerwcu Wydział Dyscyplinarny PZPN. Prokurator związkowy Wojciech Petkowicz m wówczas przesłuchać piłkarza Borussii i wtedy podejmie decyzję, czy wnioskować o jego zawieszenie.
W 2009 roku Łukasz Piszczek dobrowolnie zgłosił się do wrocławskiej prokuratury, gdzie przyznał się do udziału w aferze korupcyjnej. - Komunikat był jasny: musisz się zrzucić, bo duża kasa jest potrzebna i inni też się zrzucają - wspominał obrońca, który sam zaproponował dla siebie karę 18 m-cy więzienia w zawieszeniu, 100 tys. zł. grzywny i zwrot premii.
Piłkarz przyznał, że uczestniczył w zrzutce siedmiu piłkarzy, a zebrane 100 tys. złotych przekazano zawodnikom Cracovii. Mecz na stadionie przy ulicy Kałuży zakończył się wynikiem 0:0 i dzięki temu drużyna prowadzana przez obecnego selekcjonera zajęła trzecie miejsce w lidze.
Dzięki temu miedziowy klub awansował do Pucharu UEFA, a każdy z piłkarzy otrzymał 48 tys. złotych wspomnianej premii. Wkład Piszczka w łapówkę wyniósł 10 tys.
Piszczek z kolegami z Borussii idzie po mistrzostwo Niemiec >