Żewłakow: Smuda nie potrzebuje ludzi z charyzmą

PRZEGLĄD PRASY. Meczem z Grecją Michał Żewłakow pożegnał się z reprezentacją. Niechciany przez Franciszka Smudę piłkarz dalej nie wie, dlaczego został odstawiony na boczny tor. - Chciałbym, żeby mi powiedział wprost, tak jak żona do męża, od którego odchodzi, tłumacząc, że jest brzydki i już nie nadaje się do łóżka - mówi w rozmowie z ?Polską? Żewłakow.

Weź udział w badaniu i w wygraj IPada! ?

Spotkanie z Grecją było 102. i ostatnim występem 35-letniego obrońcy w koszulce z orzełkiem na piersi. Jeden z najbardziej utytułowanych polskich zawodników w ostatnich latach spasował, bo już od dłuższego czasu nie układały mu się relacje ze Smudą. Odszedł sam, ale selekcjoner wielokrotnie dawał do zrozumienia, że w jego drużynie miejsca dla Żewłakowa nie będzie. Kilka miesięcy temu piłkarz został zawieszony po tym jak złamał regulamin kadry i pił alkohol na pokładzie samolotu podczas powrotu reprezentacji ze zgrupowania w USA.

- Chciałbym się dowiedzieć, czy o to wino poszło, czy o to, że jestem taki pyskaty, za wolny, za stary, za gruby? Żeby mi powiedział wprost, tak jak żona do męża, od którego odchodzi, tłumacząc, że jest brzydki i już nie nadaje się do łóżka - mówi w rozmowie z "Polską" zawodnik.

Żewłakow jeszcze raz odniósł się do wydarzeń jakie miały miejsce podczas lotu do Polski.

- Wracałem na swoje miejsce i zauważyłem, że trener Smuda stoi nad Arturem Borucem i stanowczo mówi, że jest niezadowolony z jego zachowania. Kiedy się zbliżyłem, zapytałem, o co chodzi. Wtedy odniósł się też do mnie. Odparłem, że jedyną osobą w tym gronie, która wygląda na zdenerwowaną i podnosi głos, jest on - zdradza Żewłakow. Zawodnik zapewnił, że ani on, ani Bouruc nie zachowywali się niestosownie. - Nie podrywaliśmy stewardes. Na pewno nie piliśmy wina z buteleczek, jak głosi legenda. Może nie były to ekskluzywne kieliszki, tylko plastikowe, ale jednak kieliszki - mówi.

Jego zdaniem, Smudzie zależało po prostu mu na tym, aby się go pozbyć. - On nie chce indywidualności, ludzi, którzy mają jakąkolwiek charyzmę, czy takich, którzy mają cokolwiek do powiedzenia. To on ma być największą gwiazdą tej drużyny, reszta ma siedzieć cicho - uważa.

- Wie pan co, ja nawet pogodziłbym się z tak surową oceną mojej osoby przez selekcjonera, gdyby wyrzuty robił mi ktoś krystalicznie czysty, autorytet o nienagannych manierach. A jak wszyscy wiemy, trener Smuda w pewnych kwestiach do świętoszków nie należy - dodał.

Żewłakow był przez ostatnie lata filarem reprezentacyjnej obrony. Brał udział we wszystkich najważniejszych turniejach. Za kadencji Jerzego Engela dobra forma dała mu miejsce w zespole, który pierwszy raz od szesnastu lat zakwalifikował się na Mistrzostwa Świata. W Korei i Japonii rozegrał jeden mecz. Komplet spotkań zaliczył natomiast w dwóch następnych imprezach - na MŚ w Niemczech oraz ME w Austrii i Szwajcarii. W swoim dorobku ma również bogatą karierę klubową. Będąc graczem Anderlechtu dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Belgii. Występując w Olympiakosie trzy razy wygrywał tamtejszą ligę. Z oboma klubami regularnie uczestniczył w Lidze Mistrzów.

Wychowanek warszawskiego Drukarza jest obecnie zawodnikiem tureckiego Ankaragucu. Nie wyklucza jednak powrotu do stolicy, ale bardziej do Legii niż do Polonii. Z tej drugiej wyjechał podbijać Europę. Dlaczego nie Czarne Koszule? - Nie chcieli tam mojego brata, to nie sądzę, aby chcieli mnie - mówi. Co innego Legia. - Miałem propozycję od pana Miklasa przed sezonem. Grałem w Lidze Mistrzów w Belgii i Grecji, moim marzeniem jest zagrać jeszcze raz z polską drużyną w tych rozgrywkach, wyzwolić w sobie jeszcze nową motywację, udowodnić coś ludziom, którzy nade mną się ostatnio pastwili. Biję się z myślami, bo z drugiej strony: czy ja muszę jeszcze coś udowadniać?

Kto psuje Smudzie dobrą atmosferę w kadrze ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA