Reprezentacja. Powrót Sławomira marnotrawnego

Dziś Polska - Litwa. Po pół roku do reprezentacji wraca Sławomir Peszko, piłkarz zdaniem selekcjonera wyjątkowy, dla którego Franciszek Smuda złamał swoje zasady. Transmisja meczu w TVP 1 o 20.25

Reprezentacja Polski, kiedy gra w najsilniejszym składzie, przyzwyczaja siebie i kibiców do meczów bez porażki. Lutowy sparing z Norwegią (1:0 po bramce Roberta Lewandowskiego) był czwartym, którego nie przegrała, drugim wygranym z rzędu i pierwszym od siedmiu miesięcy bez straconego gola.

Selekcjoner odetchnął. Krytykę w pierwszym roku pracy znosił ciężko, ale dążył do spełnienia obietnic złożonych w dniu nominacji. Nawet po klęskach z Hiszpanią 0:6 i Kamerunem 0:3 przysięgał, że nie zrezygnuje z gry ofensywnej, walki na całym boisku, pressingu i widowisk przepełnionych emocjami.

Ale Smuda zapowiadał też w kadrze rządy twardej ręki i żelazną dyscyplinę. - U mnie nie będzie wybaczanek, nie będzie jak u Leo Beenhakkera, który jednego dnia dyskwalifikował, a drugiego przywracał do zespołu. Kto mi podpadnie raz, ten nie ma powrotu nigdy - deklarował.

Tutaj konsekwencji zabrakło. Na sparingi z Litwą i Grecją (we wtorek w Pireusie) powołał Sławomira Peszkę, choć we wrześniu obiecywał, że za jego kadencji 26-letni skrzydłowy biało-czerwonej koszulki nie założy. Podchmieleni Peszko z Maciejem Iwańskim po wrześniowym sparingu z Australią w środku nocy awanturowali się na korytarzu krakowskiego hotelu i - jak powiedziała Agnieszka Olejkowska, rzecznik PZPN - "podważali kompetencje" asystenta selekcjonera, Jacka Zielińskiego. - Pan Bóg odebrał im rozum - westchnął wtedy selekcjoner.

Piłkarz szybko jednak przeprosił i obiecał, że to był jego pierwszy i ostatni błąd. A miesiąc później Smuda przyznał, że nawet największemu grzesznikowi należy się szansa. Kiedy ogłaszał powołania na marcowe mecze, tłumaczył, że jest jak spowiednik - jednemu rozgrzeszenie daje, drugiemu nie.

Uznał, że Peszko zasłużył na wyjątkowe traktowanie, bo dla niego to piłkarz wyjątkowy. Gdy Smuda pracował w Lechu, naciskał działaczy, by za wszelką cenę sprowadzili mu zawodnika Wisły Płock. - Może grać w ataku i na obu bokach pomocy. Jest dobry technicznie i szybki, więc mi pasuje - opowiadał trener.

Wtedy Peszko był potrzebny Smudzie, ale także Smuda Peszce. - W Płocku Sławek wyrobił sobie opinię piłkarza, który lubi przesiadywać w nocnych klubach. W Poznaniu to się zmieniło. Nie było z nim problemów aż do afery w Krakowie - opowiada inny trener, który z piłkarzem pracował.

W Lechu Peszko szybko stał się gwiazdą ligi, ale w rozpadającej się reprezentacji Beenhakkera wielu szans nie dostał. Pojechał na trzy zgrupowania, na których - jak mówi - czuł się "niepotrzebny". Dlatego bardzo się ucieszył ze zmiany selekcjonera.

- Smuda jest taki, jakim każdy go widzi na ławce. Czasem mówi, że by nas pozabijał, ale na drugi dzień do rany go przyłóż: przyjdzie, przytuli i pożartuje - opowiadał "Przeglądowi Sportowemu". Nie przeszkadzało mu nawet, że w kadrze gra w środku pomocy z Murawskim i Matuszczykiem, bo skrzydłami rządzą Błaszczykowski i Obraniak. Wiedział, że Smuda uważa go za jednego z liderów drużyny.

- Wcale się Frankowi nie dziwię - mówi Andrzej Zamilski, trener juniorskich reprezentacji, który Peszkę zna od ponad dziesięciu lat. - W ofensywie może być kołem zamachowym każdej drużyny. Jest szybki, przebojowy i nawet najbardziej karkołomne decyzje podejmuje w ułamku sekundy. Szybciej działa niż myśli. Taki sam jest poza boiskiem. Zawsze był niesforny, nawet wtedy gdy grał jeszcze w Nafcie Jedlicze. Szybko chciał dorosnąć, być taki jak "starzy". Teraz nie dość, że się ożenił i urodziła mu się córka, wyjechał zimą do Köln i widzi, na czym polega zawodowstwo, to jeszcze nie musi zabiegać o względy starszych w kadrze, bo jest rówieśnikiem liderów - Fabiańskiego, Piszczka i Błaszczykowskiego. Sławek zasłużył na drugą szansę, selekcjoner powinien wybaczyć, ale nie może zapomnieć - kończy Zamilski.

- To chłopak z charakterem, od zawsze dużo gadał na boisku. Już jako nastolatek razem ze starszym Irkiem Jeleniem byli gwiazdami Wisły Płock. Z książką trudno było go spotkać, ale w szatni z każdym dogadywał się świetnie - mówi były trener Peszki.

Od październikowego remisu z USA - pierwszego bez skrzydłowego Köln - zaczęła się dobra passa zespołu Smudy. Czy powrót marnotrawnego Sławomira jeszcze mu pomoże? Dzisiaj na boisku powinno być stosunkowo przyjemnie - rywal nie dość, że zajmuje 54. miejsce w rankingu FIFA, to sparingu z Polską na pewno nie potraktuje tak samo jak wtorkowego meczu eliminacji Euro 2012 z Hiszpanią.

Peszki wiosna w Köln

+najlepsza ocena to 1, najgorsza 6.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.