Robert Lewandowski: Z takim poczuciem wyjechaliśmy z Poznania. Po ośmiu meczach bez wygranej, aferach z alkoholem w tle, atmosfera nie była dobra. Po przekonującym zwycięstwie i niezłej grze powinno być nam łatwiej.
- Chcieliśmy przeczekać, zobaczyć, co zrobią rywale. Mieliśmy przeszkadzać im w wyprowadzaniu akcji z własnej połowy, a dopiero potem zaatakować. Kiedy nie wygrywa się ośmiu kolejnych meczów, na boisko nie wychodzi się przepełnionym pewnością siebie. W październikowych spotkaniach z USA i Ekwadorem nasza nieskuteczność była efektem braku pewności siebie i wahania w kluczowych momentach.
- Łatwo nie było. Choć minąłem bramkarza, to do bramki biegł jeszcze obrońca. Tak musiałem kopnąć piłkę lewą nogą, żeby jej nie wybił. Poczuliśmy ulgę, szkoda tylko, że później straciliśmy bramkę. Ale zwycięstwo odnieśliśmy zasłużone.
- Pogratulował goli i zwycięstwa.
- Trener Klopp widział moją grę w kadrze. Powinno być łatwiej, choć w kwestii większej liczby minut na boisku nie wszystko zależy ode mnie. Na treningach się staram, ale na razie muszę być zadowolony z tego, co jest. Dla mnie ważne, że obojętnie na ile minut wchodzę na boisko, w każdym meczu mam przynajmniej jedną okazję do zdobycia bramki.
- Nie sądzę. Rywale cały czas strzelają gole, zespół prowadzi w lidze. Trener nie ma podstaw do zmian. Nie mam jednak zamiaru siedzieć na ławce w nieskończoność. W Niemczech nauczyłem się konsekwencji. Trening nie trening, mecz nie mecz, niezależnie od wyniku, nie można pozwolić sobie na odpoczynek, dopóki się nie skończy. Z Kubą Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem chcemy, by tak samo było w reprezentacji.
- Tak. W Dortmundzie potrzebowałem czasu, by poznać otoczenie i przyzwyczaić się do zupełnie innej niż polska rzeczywistości. A reprezentacji brakowało stabilizacji, każdy mecz graliśmy w innym zestawieniu. Dopiero od trzech czy czterech spotkań formacja ofensywna jest do siebie podobna. Wiele mamy do poprawienia, ale coraz częściej gramy na pamięć, w ciemno. Postęp widać w liczbie stwarzanych okazji strzeleckich. W trzech ostatnich meczach zdobyliśmy siedem bramek. Do schematów dołożyliśmy skuteczność, której brakowało. Mam nadzieję, że mecz z Wybrzeżem Kości Słoniowej nie będzie wyjątkiem.
- Musieliśmy w końcu wygrać. Przez ponad dwa lata nie gramy o punkty, więc muszą nam je zastąpić gry o nic. Atmosfery nie buduje się porażkami. Na pięknym, wypełnionym 40 tysiącami kibiców stadionie nie wypadało zagrać ulgowo, choćby na moment odpuścić. Na takich obiektach i przy takim wsparciu kibiców spotkanie z każdym rywalem będzie jak gra o stawkę.
- Takie samo. Afery zostały niepotrzebnie rozdmuchane. Powinny zostać między nami, niestety, brudy zostały wyprane publicznie. Mam nadzieję, że szybko o nich zapomnimy. Nie byłem przy tamtych sytuacjach, ale uważam, że każdy ma prawo do błędu. Dla mnie bez sensu jest mówienie, że ktoś nigdy więcej nie zagra w reprezentacji. Dla trenera jest chyba lepiej, kiedy ma wybór, niż gdy sobie go ogranicza.
- W środę wygrała młoda drużyna. Ale średnia wieku Borussii jest jeszcze niższa. Wciąż mamy trochę czasu na zebranie doświadczenia. Ważne, byśmy jak najwięcej grali i trenowali w jednym ustawieniu.
- Na razie powstał jeden. Wcześniej byliśmy ganiani po kiepskich obiektach. Można zażartować: wyniki i gra były adekwatne do klasy stadionów, na których graliśmy. Na arenie Euro 2012 zwyciężyliśmy. Zbieg okoliczności, ale może coś w tym jest. W środę aż chciało się biegać.
Robert Lewandowski w 2010 r.
Wcześniej Smudzie brakowało szczęścia - mówi Franciszek Smuda ?