Jacek Bąk: Co mam powiedzieć? Zaorajmy boiska, bo to nie ma sensu?

Mamy słabych piłkarzy i do tego minimalistów. W lidze nie ma meczów na poziomie reprezentacji. Na Zachodzie nas nie chcą, jesteśmy tam najwyżej rezerwowymi. Co nam zostaje? Żyjmy nadzieją, że na Euro wyjdziemy z grupy - mówi 96-krotny reprezentant Polski Jacek Bąk.

SPORT.PL na FACEBOOK-u - wejdź na nasz profil, zostań fanem. Komentuj, dyskutuj, radź! ?

W sześciu ostatnich meczach reprezentacja Polski straciła aż szesnaście goli, formacja defensywna jest bardzo niestabilna, żeby nie napisać - nie istnieje. W żadnym z dwóch kolejnych meczów trener Franciszek Smuda nie wystawił tej samej czwórki obrońców.

Do dziś nie znalazł odpowiedzi, kto będzie partnerem 34-letniego weterana Michała Żewłakowa w środku. Nie ma alternatywy dla podatnego na kontuzje przekwalifikowanego z napastnika na prawego obrońcę Łukasza Piszczka, a kiedy kontuzji doznał Sebastian Boenisch, na lewej stronie musiał grać zawodnik prawonożny. Piłkarz Werderu Brema, który po operacji kolana na boisko wróci w przyszłym roku, jest jedyną możliwością Smudy. Dlatego selekcjoner, dzwoniąc kilka razy w tygodniu, tak usilnie namawiał byłego reprezentanta niemieckiej młodzieżówki na grę dla Polski.

Robert Błoński: Dlaczego polska obrona jest taka dziurawa?

Jacek Bąk: Najgorzej, że nie mamy jednego choćby powodu do optymizmu i nadziei, że kiedyś przestaniemy tracić gole. Dobrze chociaż, że wreszcie zaczęliśmy je strzelać i dlatego przestaliśmy przegrywać.

Nie mamy dobrych obrońców, bo mało Polaków gra na Zachodzie, a to zupełnie inna dyscyplina niż w naszej lidze. Później różnicę widać w meczach międzynarodowych. Polska liga jest słaba, tutaj szybko przestaje się robić postęp.

Bywa, że trener Smuda musi wystawiać środkowego obrońcę na bocznej obronie. Zawodnik nie na swojej pozycji dużo traci?

- Wszystko zależy od predyspozycji. Niektórym nie sprawia różnicy, gdzie grają. Wolniejsi stoperzy wolą środek. Zmiana pozycji na siłę oznacza, że piłkarz, który nie ma umiejętności, by grać z boku, traci 20-30 procent możliwości. Trener musi czuć, czy da sobie radę na boku, muszą o tym rozmawiać. Mnie kiedyś przesuwali na pozycję defensywnego pomocnika. Mówili, że gram dobrze, ale ja nie byłem zadowolony.

Smuda mówił, że największy problem będzie miał na bokach obrony. I ma.

- Wymaga od bocznych obrońców czegoś "ekstra", żeby wspierali atak. Nie chcę się wtrącać, ale uważam, że skoro jeszcze nie umiemy bronić, to nie atakujmy. Czasem lepiej skoncentrować się na bronieniu i rzadko biec do przodu. Nie szukajmy gry otwartej za wszelką cenę. Musimy mierzyć siły na zamiary, ciężko będzie nam grać piłkę finezyjną.

Smuda uparcie tkwi przy swoim.

- Ma do tego prawo. Jeśli uda mu się wszystko poukładać, będzie fajnie. Najpierw trzeba bardzo dobrze grać z tyłu, a dopiero później przekonać się, co z solidnej defensywy wynika w ataku.

Widzisz chaos w polskiej obronie?

- Zespół nie jest jeszcze ułożony - mamy weterana Żewłakowa i młodzież. Kiedyś na mecze kadry przyjeżdżali Kłos, Hajto, Koźmiński, Wałdoch czy Rząsa. Na każdą pozycję trener miał dwóch-trzech graczy i oni walczyli. A teraz? Jest kryzys. Jedni wyjeżdżają na Zachód i tam nie są nawet rezerwowymi. Ale przynajmniej próbują, dotykają innego świata. Ci, którzy zostają w Polsce, są wygodnymi minimalistami. Cieszą się pensją 10-15 tysięcy euro i graniem w słabej lidze. Nie dociera do nich, że trochę więcej wysiłku i mogliby zarabiać pięć razy więcej i grać w lepszym towarzystwie.

Smuda powołuje, kogo tylko się da. W czternastu meczach sprawdził dwunastu bocznych obrońców.

- To znaczy, że nie mamy piłkarzy na odpowiednim poziomie. Każdy mecz gramy w innym ustawieniu. Nie ma więc automatu i gry na pamięć. Kadrowicze nie znają swoich nawyków.

Najgorzej wygląda sytuacja na lewej stronie, gdzie Sebastian Boenisch nie ma konkurencji.

- Boenisch bardziej mi przypomina środkowego obrońcę, a nie bocznego. Jest wysoki, silny, nie boi się grać w piłkę, wyprowadzać akcji. Ale Smuda nie ma wyboru. Z prawej strony jest Piszczek, bo pasuje do ofensywnego stylu, który trener wpaja drużynie. Nie boi się gry do przodu, ale ma więcej atutów ofensywnych niż defensywnych. Wolałbym, żeby więcej atakowali pomocnicy, obrońca powinien poświęcać 70 procent na bronienie.

Lepszy rezerwowy Palermo Kamil Glik czy regularnie grający w lidze Kamil Sadlok albo Grzegorz Wojtkowiak?

- Kiedyś na zgrupowania kadry też przyjeżdżali rezerwowi zagranicznych klubów. Parę lat temu, kiedy Polak wyjeżdżał na Zachód, to - przynajmniej na początku - grał. Dziś od razu siada na ławce rezerwowych. Kiedyś rezerwowi mieli za sobą kilka sezonów w lepszej lidze niż polska i wiedzieli, o co chodzi na boisku. Bo już grali w prawdziwy futbol i poznali jego smak. Dziś kadrowicze tylko się oblizują i patrzą, jak inni grają.

Pamiętasz Adama Kokoszkę? Błażeja Augustyna? Wyjechali za granicę i słuch o nich zaginął.

- Mogę tylko westchnąć, bo co mam powiedzieć? Mamy o wiele słabszych piłkarzy niż kiedyś. Niektórzy - aby zaistnieć w drużynie sprzed kilku lat - usiąść choćby na trybunach, musieliby kupić sobie bilet.

Widzisz środkowego obrońcę, szefa defensywy w perspektywie kilku lat?

- Myślałem, że Darek Dudka nim będzie. Ale różnie z nim bywa, nie gra w Auxerre. Wiem, że chce odejść, ale mu nie pozwalają. Razem z menedżerem powinien więc zrobić wszystko, żeby się zgodzili.

A z polskiej ligi?

- Sadlok, Wojtkowiak, Jodłowiec - oni są dobrzy, ale w Polsce. Nie można oceniać piłkarza za grę w polskiej lidze. Na Zachodzie jest inna muzyka, tam nikt nikogo nie głaszcze. Dobry zostanie, na miejsce słabego jest czterech innych. Każdemu radzę spróbować - im wcześniej, tym lepiej. Tylko mogą zyskać i przeżyć fajną przygodę z piłką. W Polsce ciężko się rozwinąć.

Czy Michał Żewłakow powinien wciąż grać w kadrze?

- Nie wyobrażam sobie drużyny bez niego. Jeśli tylko nadal chce, nie ma od niego lepszych. Niech będzie w drużynie Smudy do Euro. Nawet jako rezerwowy. Jego charakter i doświadczenie pomogą tym, którzy zajmą jego miejsce.

Wyobrażasz sobie taką obronę na Euro: Boenisch, Perquis, Arboleda, Hernani? Ewentualnie Tiago Cionek.

- Arboleda już dawno powinien być w kadrze, to najlepszy obrońca polskiej ligi. Jeśli chcemy osiągnąć sukces na Euro, nie mamy wyjścia. Jeśli chce grać dla Polski, niech gra. Też wolałbym w kadrze rodaków z krwi i kości, ale musimy spróbować wszystkich metod. Jeździłbym za granicę i przekonywał każdego, kto ma polskie korzenie. Tam są lepsi piłkarze od naszych ligowców.

Co zrobić, żeby na Euro obrona nie była dziurawa?

- Wierzę, że Smuda to poukłada. Wiem, jak to brzmi, ale co mam powiedzieć? Zaorajmy boiska, idźmy do domu, bo to nie ma sensu? Byłem na trzech wielkich imprezach, na żadnej nie wyszedłem z grupy. Teraz wielka impreza przyjeżdża do nas - ogromnym sukcesem będzie wyjście z grupy. Żyjmy tą nadzieją.

Jestem gotowy do pracy w kadrze! - Tomasz Frankowski ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.