El. MŚ 2018. Mladen Kašćelan: Z Polską wygramy 1:0! Nasz Vucinić to gwiazda na miarę Lewandowskiego

Dla Mladena Kašćelana, który w Ekstraklasie spędził blisko pięć sezonów, niedzielny mecz Czarnogóry z Polską w eliminacjach mistrzostw świata, będzie starciem jego byłych i obecnych kolegów. - Minimalnym faworytem są dla mnie moi rodacy. Myślę, że wielkiego widowiska nie będzie, ale zobaczymy dużo ostrej walki. I zwyciężymy 1:0 - mówi w rozmowie ze Sport.pl 25-krotny reprezentant Czarnogóry, były piłkarz ŁKS-u i Jagiellonii.

Choć 34-letni Kašćelan swój ostatni ligowy mecz w Polsce rozegrał w grudniu 2011 roku, to do dziś świetnie wie, co piszczy w trawie naszych muraw. Aktualnie były pomocnik ŁKS-u Łódź i Jagiellonii Białystok gra w piłkę w dalekim Tosnie, na zapleczu rosyjskiej pierwszej ligi. I choć mecz obejrzy będąc 2860 km od Podgoricy, stolicy Czarnogóry, w niedzielę będzie kibicował kolegom - z obu reprezentacji.

Sebastian Staszewski: Jaki wynik meczu Czarnogóry z Polską byłby dla Pana idealny?

Mladen Kašćelan: 1:0. Dla nas, oczywiście. Niedzielny bój obejrzę z dodatkowym dreszczykiem emocji, bo moi koledzy będą po obu stronach boiska. Przecież grałem z większością waszych reprezentantów. W Jagiellonii Białystok spotkałem Igora Lewczuka, Thiago Cionka i zwariowanego Kamila Grosickiego. A w Ekstraklasie rywalizowałem z Łukaszem Teodorczykiem z Polonii Warszawa, Krzyśkiem Mączyńskim i Michałem Pazdanem z Górnika Zabrze, Kamilem Glikiem z Piasta Gliwice. Ten to dopiero zrobił karierę! W Polsce spędziłem prawie pięć lat. Dużo, bardzo dużo.

Jaki pojedynek zobaczymy w Podgoricy?

Na pewno nie widowiskowy. Pięknego futbolu zabraknie, będzie za to walka, szarpanina. Będzie też dużo emocji. Powiedziałbym również, że zobaczymy starcie na charaktery.

Pana kolega, Fatos Bećiraj, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" stwierdził, że w niedzielę faworytem będzie Polska. Zgadza się Pan z napastnikiem Dinama Moskwa?

A moim zdaniem faworytem będzie Czarnogóra, malutkim, ale jednak faworytem.

Dlaczego?

Bo gramy u siebie, bo będzie nas wspierała nasza publiczność, bo mamy silną drużynę. Poza tym będziemy mieli dodatkową motywację, bo ewentualna wygrana z Polakami pozwoli nam do was doskoczyć. To ważne, bo twierdzę, że sprawa awansu wyjaśni się w ciągu dwóch-trzech najbliższych kolejek.

Czarnogóra czeka na to spotkanie z zapartym tchem?

Tak, cały kraj. U nas futbol to sport numer 1, każdy się nim interesuje. Dlatego kiedy nadchodzi ważny mecz z silną drużyną, jak Polska, Szwecja czy Austria, to nasz naród popada w piłkarską euforię. Wszyscy będą oglądać niedzielne spotkanie!

Rozmawiał Pan już z kolegami z kadry?

Oczywiście, ale szczegóły tych rozmów zostawię dla siebie. Powiem tylko, że dzwoniłem do Beciraja i Stefana Mugosa z Karlsruher, rozmawiałem też z moim druhem Vladimirem Boljeviciem, pamiętacie go pewnie z Cracovii, teraz gra na Cyprze. I powiem wam tyle: Czarnogórcy nie boją się nikogo! Nawet, jakby jutro przyjechała do nas Brazylia czy Argentyna i tak podjęlibyśmy walkę. Chłopaki wierzą w swoje umiejętności.

Zwycięstwem z Danią udowodniliście, że walczycie o pierwsze miejsce w grupie E.

To nasz cel! Pokonaliśmy dobrą drużynę i pojawił się impuls. A jeśli ogrywa się Danię, to trzeba mieć ambicje, by wygrać całą grupę. Nie lubimy porażek, taka już nasza natura.

Co jest największą siłą waszej kadry?

Organizacja gry, dyscyplina, jedność. To zespół, który ma indywidualności, ale w sumie gra prosty futbol, oparty na twardej walce. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. W każdej formacji jest lider, ale na samym końcu liczy się zespół. Tym pokonamy Polskę.

Kto jest dziś największą gwiazdą reprezentacji Czarnogóry? Stefan Savić z Atletico Madryt czy może Stevan Jovetić z Sevilli?

Obaj trzymają zespół w ryzach. Savić w obronie, Jovetić - w ataku. Dodatkowo obaj są w wielkiej formie. Ale dla mnie liderem i najlepszym piłkarzem zawsze będzie Mirko Vucinić.

Co się z nim dzieje? Ostatnio znalazł się na zakręcie.

Miał problemy z kolanem, przeszedł poważną operację. Wyzdrowiał, ale jego forma jest pewną niewiadomą. Wierzę jednak, że na mecz z Polską wyjdzie w pierwszym składzie. To nasz lider, najlepszy piłkarz. Supergwiazda na miarę Roberta Lewandowskiego.

Kogo Polacy powinni obawiać się bardziej? Piłkarzy czy fanatycznych kibiców?

Zdecydowanie piłkarzy. Atmosfera na stadionie będzie gorąca, nie mam co do tego wątpliwości, ale sądzę, że nie będzie incydentów. Czasy chuliganów przechodzą do lamusa, jest coraz spokojniej. Dodatkowo wierzę, że mecz będzie dobrze zabezpieczony.

W Podgoricy "dzieje się" jednak często. W ostatnim meczu z Polską w 2013 roku na murawę poleciały race, monety, a nawet krzesełka.

Grałem kiedyś w podobnym spotkaniu, z Rosją, też była zadyma. Ale teraz będzie inaczej. Mam nadzieję, że emocje pojawią się tylko na boisku. Poza tym lepiej, żeby nasi fani skupili się na dopingowaniu Czarnogóry, a nie na przeszkadzaniu Polakom. To nic nam nie da. Pamiętam ten mecz, o którym wspomniałeś. Nie byłem powołany, oglądałem go w telewizji. Tak samo zresztą, jak pierwszy. Oj, jak ja wtedy żałowałem. A spotkanie było bardzo dobre, padły aż cztery bramki. Tylko wybryki kiboli popsuły widowisko.

Na co dzień jest Pan piłkarzem drugoligowego rosyjskiego FC Tosno. W kadrze jest Pana kolega, również z zaplecza Premjer-Ligi, wspomniany Fatos Beqiraj. Nie żałuje Pan, że pożegnał się Pan już z reprezentacją?

Bo znów uciekł mi mecz z Polską? Przeżyję, ważne żebyśmy wygrali. 29 maja 2016 roku w Antalyi powiedziałem reprezentacji "dziękuję". Rozegrałem 12 minut w towarzyskim meczu z Turcją i to byłoby na tyle. Nie pytaj tylko, czy wolałbym zakończyć tę przygodę w spotkaniu z Polakami. Nie było szans, żebym wytrzymał aż do najbliższej niedzieli.

Karierę zakończy Pan w Rosji? Gra Pan tam od czterech lat.

Mam już 34 lata. Z Tosnem wiąże mnie jeszcze dwuletni kontrakt. Jeśli zdrowie dopisze, to jeszcze chwilę pogram. Wszystko zależy od Boga.

To może wróci Pan do Polski?

Ale tylko do ŁKS-u! Żartuję, chociaż śledzę ich wyniki, wiem, że są liderem III ligi. Na razie zostaję w Tosnie, ale obiecuję, że Polskę jeszcze odwiedzę.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.