Polska - Słowenia 1:1. Jak kadra wyrywa się rutynie

Niech minusy tego meczu nie przesłonią nam plusów: najważniejsze, że rezerwowi Adama Nawałki uniknęli porażki. Nie wypadało nią żegnać takiego roku

- Nie ma lekko, nie ma łatwo - powiedział Kuba Błaszczykowski do Łukasza Teodorczyka, dziękując mu po ostatnim gwizdku za gola. A mógłby to powiedzieć do każdego, kto spędził wieczór z meczem Polska - Słowenia. Nie było lekko, nie było łatwo, nawet ci którzy dobrze zaczęli mecz, z czasem wpadli w takie koleiny jak reszta. Ale w końcu podanie Błaszczykowskiego trafiło do Teodorczyka. I napastnik, który w poniedziałek 7 listopada wszedł na spotkanie kadry w hotelu Hilton odwracając wzrok i szukając jak najkrótszej drogi do windy, w poniedziałek 14 listopada odjeżdża z podniesioną głową. W tydzień odkupił winy z poprzedniego zgrupowania z nawiązką: dwie wypracowane bramki z Rumunią w roli rezerwowego, gol ze Słowenią w podstawowym składzie. Właśnie tego potrzebowała kadra, w której w pewnym momencie 2016 roku brakowało wiary w takich piłkarzy jak Teodorczyk, z drugiego szeregu kadry. Można było nawet mieć wtedy wrażenie, że szeregi się coraz mocniej oddalają od siebie i jeśli to potrwa, to sami rezerwowi też stracą wiarę w siebie.

Co kiedyś nie wpadało, dziś wpada

Kończy się zgrupowanie, które to wrażenie rozwiało, które oczyściło atmosferę po aferze hotelowej, dało trzy punkty i ładne wspomnienia w Rumunii. Skończyło się meczem do zapomnienia, ale widać nie zawsze może być jak rok temu, gdy sezon reprezentacyjny kończył się porywającymi meczami z Islandią i Czechami. We Wrocławiu gra w rezerwowym składzie zgrzytała, zmiany z drugiej połowy nie dały aż tyle ile można było oczekiwać (najbardziej na plus zaskoczył Kamil Wilczek). Ale nawet kadra w osłabionym składzie zachowała jedną ważną cechę: łatwość strzelania goli. Niewiele wykreowali, męczyli się, a bramkę zdobyli. Kuba Błaszczykowski w wywiadzie przed wyjazdem na Euro 2016 mówił, że według niego tu jest klucz do zrozumienia metamorfozy kadry od Euro 2012 do Euro 2016: to co kiedyś nie wpadało, dziś wpada. Mówił, że to onieśmiela rywali a w piłkarzach Nawałki wzmacnia poczucie, że wybrną z każdego kłopotu. Nie potrafią przyjąć do wiadomości porażki i wiedzą jak jej zapobiec.

Jak psuje się drużyna

Tak mówił Kuba Błaszczykowski przed Euro. Po Euro jego słowa są nadal aktualne. Tylko teraz traci sens porównywanie tej drużyny z reprezentacjami większości poprzednich trenerów, tych z ostatnich kilkunastu lat. Tamte się odbijały w wielkim turnieju od szklanego sufitu i po nim zaczynały od nowa. A kadra Adama Nawałki po Euro walczyła o to, by nie stracić impetu, poprawić to co nie działało, ale nie zniszczyć dobrego. Jeszcze żadnemu trenerowi nie udało się zakwalifikować Polski do dwóch wielkich turniejów z rzędu. Poprzednim, który zachował pracę po turnieju, i dostał taką szansę, był Leo Beenhakker. On też grał wtedy ze Słowenią we Wrocławiu. Też niedługo po swoim Euro i niedługo po aferze alkoholowej (na zgrupowaniu we Lwowie przed towarzyskim meczem z Ukrainą). On grał ze Słowenią o punkty. Też zremisował 1:1, miał na ławce rezerwowego z darem strzelania goli, ale go nie wpuścił na boisko. Rezerwowym był Robert Lewandowski, który tamtej jesieni debiutował w ekstraklasie i europejskich pucharach strzelając gole. W kadrze zadebiutował później, z San Marino. Oczywiście strzelając gola. Beenhakker wiele razy później przekonywał, że Słowenia była dla Lewandowskiego za wcześnie. Ale jednak pozostało wrażenie, że trenera zaczyna dopadać rutyna. A po Lwowie, że coś się psuje między nim a piłkarzami. Sen jeszcze chwile trwał, potem dobre wyniki się skończyły.

Ćwierćfinaliści Euro: więcej punktów niż Polska mają tylko Niemcy i Belgowie

Obecna kadra mocno walczyła tej jesieni, żeby umknąć przed rutyną, małą stabilizacją. I na razie jej się to udaje. Udaje się najlepiej z tych drużyn, które miło zaskoczyły w Euro 2016. Islandia ma po czterech meczach eliminacji MŚ siedem punktów. Walia sześć. Polska - dziesięć. Z ćwierćfinalistów Euro więcej zdobyli tylko Niemcy i Belgowie, tyle samo - Francuzi i Włosi. Afera hotelowa z 2008 stała się początkiem końca drużyny, afera z 2016 może pozostać incydentem. Kolejna ucieczka przed rutyną już w marcu, podczas wyprawy po trzy punkty do Czarnogóry.

Zobacz wideo

Klub ekstraklasy przebudowuje swój stadion! Będzie wyglądał znakomicie [ZOBACZ]

źródło: Okazje.info

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.