GRZEGORZ KRYCHOWIAK: Mnie zwycięstwa nie martwią. Nie tylko porażki są pouczające. Przecież z Serbią nie zagraliśmy najlepiej, a mimo to zwyciężyliśmy. I to jest sztuka, nauczyć się wygrywać, mając słabszy dzień, gdy wiele rzeczy się nie układa. To była najcenniejsza lekcja z tego sparingu.
- To, co zrobili Anglicy, to tylko jeszcze jeden dowód na to, że z Niemcami da się wygrać. My wiemy, że można ich pokonać nawet w meczu o punkty, doświadczyliśmy tego na Stadionie Narodowym. Oczywiście Niemcy to faworyt do złota Euro 2016, ale to nie czyni ich nietykalnymi. Nie istnieją drużyny doskonałe. I gdy 16 czerwca przyjedziemy na Saint Denis w Paryżu, nie będziemy się czuli jak ktoś, kto porywa się na niemożliwe. Już wiemy, co robić, by walczyć z mistrzami świata, czujemy, jak to się robi.
- Niby było spokojnie, niby jeszcze do Euro daleko, ale z drugiej strony blisko. Dla mnie liczy się jutrzejszy trening i czwartkowy mecz Sevilli w Lidze Europy. W przyszłość nie wybiegam, to nie ma sensu. Po co, skoro jeszcze tyle ważnych celów po drodze? Nie ma czasu w kwietniu żyć tym, co będzie w czerwcu. Na pewno jednak perspektywa startu w wielkim turnieju z reprezentacją to dla każdego z nas życiowa sprawa.
- I też będziemy chcieli je wygrać. Holendrzy są bardzo mocni, dla nas to będzie wyznacznik formy przed Euro. We Francji zmierzymy się z najlepszymi, dobrze w sparingach też grać z najlepszymi. Łatwe wygrane 4:0 czy 5:0 są znacznie mniej istotne niż próbowanie się silnymi, gdy trzeba grać na granicy możliwości, czasem nawet je przekraczać. Każde zwycięstwo, nawet w sparingu, pokazuje głód sukcesu, jaki ma dziś reprezentacja. Wierzę, że to zaprocentuje, gdy przyjdzie czas najważniejszej próby. Czyli mecz z Irlandią Płn.
- Każdy zbudował poczucie własnej wartości w klubach. Tam się pracuje na co dzień, w kadrze spędzamy mimo wszystko mało czasu. Trener Adam Nawałka i jego sztab potrafili jednak sprawić, że umiejętności indywidualne zaczęły pracować na korzyść drużyny. Piłkarzy trzeba było połączyć w całość, i to selekcjonerowi się udało.
- Ja tak nie robię. Już mówiłem: najbliższy trening i mecz, dalej myślą w przyszłość nie wybiegam.
- Nikt nie lubi kontuzji. Ale trzeba i z takich negatywnych sytuacji wyciągać pozytywy. Miałem czas na refleksję, odpoczynek, choć ciężko pracowałem nad powrotem do zdrowia. Półtora miesiąca nie mogłem grać, ale podczas Euro będę miał pewnie dzięki tej przerwie więcej siły. Trzeba być optymistą, inaczej trudniej spełnia się marzenia.
- To nie jest efekt przerwy. Bramkarz krzyknął, że piłka jest jego, ale jej nie sięgnął. Ja mogłem i powinienem był ją wybić, skoro miałem ją na głowie. Błąd, jaki mógł się zdarzyć zawsze. Pracuję, by po kontuzji jak najszybciej wskoczyć na najwyższe obroty, ale potrzeba trochę czasu. Nie wiem ile, ale niedużo. Czuję się lepiej z każdą minutą spędzoną na boisku.
- Nawet w lidze można odrobić 9 pkt. To nie misja niemożliwa. Nie odpuścimy na żadnym froncie, przecież gramy też finał Pucharu Króla z Barceloną. Taki mecz to wielka frajda, coś wyjątkowego. Trzeba dać z siebie wszystko, żeby po zejściu do szatni niczego nie żałować.
- Rywali nie dzieli się na lepszych i gorszych: po prostu przyjmuje się tych, których los wyznacza. LE daje nam szansę zdobycia trofeum i awansu do LM. Chcemy jednego i drugiego. Bez względu na wyniki losowania nasz plan się nie zmienia.
- Jeśli uważam, że my możemy odrobić 9 pkt do Villarreal, to sądzę, że Real i Atlético mogą dopaść Katalończyków. Wiadomo, że są mocni, nie przegrywają łatwo, ale stratę 6 pkt da się zniwelować w dwie kolejki. Futbol jest nieprzewidywalny.
- Dowiaduję się o wszystkim z portali społecznościowych, skąd zresztą czerpię nie tylko informacje sportowe, ale w ogóle o świecie. Każdy gol, każdy udany mecz Polaka to dobra wiadomość dla całej drużyny. Daje pewność siebie temu, który strzela, ale i tym, którzy za półtora miesiąca będą go mieli w drużynie. Im więcej pozytywnych informacji o piłkarzach kadry, tym lepiej. Przed nami wielkie wyzwanie. Na Euro niczego nie dostaniemy za darmo, ale jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom.