Jedną z przyczyn wydania rozporządzenia były mistrzostwach świata w siatkówce, które w ubiegłym roku zostały rozegrane w Polsce. Polsat, właściciel praw telewizyjnych do tej imprezy, pokazał je tylko abonentom swojej platformy Cyfrowy Polsat i kibicom, którzy wykupili specjalne kanały w innych sieciach kablowych lub platformach. W efekcie miliony kibiców, których nie było stać na ten wydatek lub nie byli abonentami żadnej płatnej telewizji, pozbawionych było możliwości oglądania polskich siatkarzy. W ogólnodostępnym Polsacie mogli obejrzeć tylko mecz otwarcia i finał. Zresztą ten drugi mecz też miał być zakodowany, ale wobec licznych apeli opinii publicznej - m.in. prezydenta Bronisława Komorowskiego - stacja zdecydowała się pokazać go w otwartym kanale.
Aby uniknąć podobnych historii w przyszłości KRRiT rozszerzyła listę sportowych wydarzeń, które muszą być transmitowane w ogólnokrajowej telewizji dostępnej bez opłat. Wcześniej na tej liście były tylko:
1. Letnie i zimowe igrzyska olimpijskie
2. Półfinały i finały mistrzostw świata i Europy w piłce nożnej,
3. Mecze reprezentacji Polski w mistrzostwach świata i Europy, w tym mecze eliminacyjne
4. Inne mecze z udziałem reprezentacji Polski w piłce nożnej w ramach oficjalnych rozgrywek 5. Mecze z udziałem polskich klubów w ramach Ligi Mistrzów i Pucharu UEFA (tak jest w rozporządzeniu, choć dziś te rozgrywki noszą miano Ligi Europejskiej).
W nowym rozporządzeniu dodano:
1. Mecze z udziałem reprezentacji Polski w mistrzostwach świata i Europy w piłce siatkowej kobiet i mężczyzn, w tym mecze eliminacyjne
2. Zawody Ligi Światowej w piłce siatkowej mężczyzn rozgrywane w Polsce.
3. Półfinały i finały mistrzostw świata i Europy w piłce ręcznej mężczyzn, a także wszelkie inne mecze w ramach tych imprez z udziałem reprezentacji Polski, w tym mecze eliminacyjne;
4. Mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym
5. Zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich
6. Zawody Pucharu Świata w biegach narciarskich kobiet
7. Mistrzostwa świata w lekkoatletyce.
Transmisje z tych wydarzeń mogą być nadawane też w telewizji płatnej, ale tylko wtedy, gdy pokazuje je równocześnie kanał otwarty.
Jednym z efektów działania rozporządzenia jest sublicencja, jakiej Eurosport - wyłączny właściciel praw telewizyjnych - udzielił TVP na transmisje Pucharu Świata w skokach narciarskich i biegach narciarskich kobiet.
Rozporządzenie zawiera też kary dla kanałów, które złamałby te przepisy. Grzywna może wynieść do 50 proc. rocznej opłaty za prawo do dysponowania częstotliwością przeznaczoną do emisji programu. W przypadku, gdy nadawca nie płaci za częstotliwość, grozi mu kara wysokości do 10 proc. przychodu, osiągniętego w poprzednim roku.
Choć rozporządzenie wydano rok temu, weszło w życie dopiero teraz z powodu okresu vacatio legis.
Jestem fanatykiem sportu brytyjskiego. Tam od lat wszystko jest jasne: najważniejsze wydarzenia piłki nożnej, rugby, czy krykieta - dyscyplin ważnych dla Brytyjczyków nie mogą być kodowane. My u nas skaczemy od ściany do ściany. Dziś w biegach narciarskich startuje Kowalczyk, ale jutro - jak jej już nie będzie - kto będzie to oglądał, gdy Polki będą zajmować 70. miejsce? Albo piłka ręczna? Przez lata był to sport u nas mało popularny, a teraz będziemy robić aferę, że nie będzie meczów Polaków w otwartym kanale?
Oczywiście jestem po stronie kibica i uważam, że to co się działo z mistrzostwami świata w siatkówce w Polsce to skandal. Z drugiej jednak strony dajmy szansę też prywatnym nadawcom. Oni też mają prawo zarobić, płacą przecież gigantyczne pieniądze za prawa do transmisji.
Jestem za tym, żeby rzeczy święte dla kibica - piłkarska reprezentacja Polski, mistrzostwa świata w piłce nożnej, igrzyska olimpijskie - były w otwartych stacjach, ale jestem przeciw nadmiernemu rozszerzaniu tej listy.
Dam przykład z Francji. Tam niemal cały sport ma BeIN - nadają na dziesięciu kanałach i robi to znakomicie. W dodatku za przystępną cenę. We Francji płacę tylko za to, co oglądam - 16 euro na miesiąc. Jeśli wyjeżdżam na dłużej nie odnawiam abonementu. Jak wracam, znów mogę wykupić na miesiąc. W Polsce czy oglądam, czy nie - cały czas muszę płacić miesiąc w miesiąc 60 złotych.
We Francji w otwartej telewizji pozostało niewiele - np. Roland Garros czy Tour de France.
Sądzę, że nie można zmuszać prywatnych nadawców, żeby wydawali horrendalne pieniądze na prawa do transmisji telewizyjnych, a potem nie mogli ich pokazywać. Oczywiście są wyjątki: igrzyska olimpijskie, czy piłkarskie mistrzostwa świata, jak gra w nich Polska. Ale w innych wypadkach nie jestem pewny, czy te wydarzenia koniecznie muszą być w otwartej stacji.