Szkocja - Polska. Test charakteru kadry Adama Nawałki. Euro to dopiero początek

Mecze ze Szkotami (czwartek) i Irlandczykami (niedziela) będą trudne i wyczerpujące fizycznie. Polska ma jednak sześć punktów przewagi nad pierwszymi i dwa nad drugimi, którzy w czwartek podejmą Niemców. Sytuacja zdecydowanie najlepsza z trójki marzącej o drugiej pozycji. Do zyskania jest wiele, jeszcze więcej do stracenia. W takich warunkach najłatwiej poznać klasę i charakter drużyny. Relacja z meczów Polski ze Szkocją i Irlandią w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE. Początek obu spotkań o 20:45.

Polska piłka drużyną narodową stoi, wyczyny Lecha i Legii w Lidze Europy tylko to podkreślają. Kibic znów wierzy w logiczną zależność między jakością kadry i eksplozją klubowych karier Lewandowskiego, Krychowiaka, Glika czy Fabiańskiego.

Poza liderami tworzącymi szkielet drużyny są solidne uzupełnienia. Milik wnosi do gry ważne gole i asysty, Rybus odnalazł się na opustoszałej do niedawna lewej stronie obrony, ponaddźwiękową prędkość, z jaką porusza nogami Grosicki, udaje się Adamowi Nawałce spożytkować dla drużyny. Błaszczykowski odbudowuje się w Fiorentinie liderującej w Serie A, w ostatnim hicie Bundesligi Bayern - Borussia zagrał Piszczek, który nie jest w szczytowej formie, ale wciąż może kadrze dać swoje. Brakuje gracza kreatywnego w środku pomocy, trudno jednak znaleźć w Europie reprezentację pozbawioną wad.

W eliminacjach zdarzyło się Polakom kilka rzeczy pozwalających wierzyć w dobrą przyszłość. Dlatego presja, która spada na drużynę Nawałki, nie ogranicza się do wyniku. Trzeba ocalić delikatną konstrukcję z nadziei - wznoszoną od pierwszego zwycięstwa nad Niemcami. Już wtedy kadrowicze powtarzali jeden przez drugiego, że od tego ich misja zaledwie się zaczęła. W czwartek w Glasgow, najdalej w niedzielę na Stadionie Narodowym, trzeba ją skończyć, by odważnie spojrzeć na 23 rywali w turnieju finałowym.

Sam awans nie jest przecież jeszcze dziejowym sukcesem, skoro na futbolową randkę we Francji wybiera się pół Europy. To rodzaj egzaminu wstępnego, który zdołały zdać Islandia, Walia, Irlandia Północna, Austria, a realne szanse ma Albania. Gdyby Polacy znaleźli się poza szerokim gronem finalistów, otarliby się o katastrofę. To by znaczyło, że z piłkarzy europejskiej klasy wciąż nie umiemy stworzyć drużyny choćby przeciętnej.

Pamiętamy słodką konsternację sprzed ośmiu lat, gdy na Euro dostała się drużyna Leo Beenhakkera. Jej gwiazdą był Ebi Smolarek, który w reprezentacji przechodził samego siebie, zdobywając więcej goli niż jego sławny ojciec. Smolarek junior bił się wtedy o miejsce w przeciętnym, hiszpańskim Racingu Santander, dziś trzecioligowcu. Gdzie mu było do europejskiego statusu Lewandowskiego?

Tamten awans na Euro, pierwszy w historii naszej kadry, był niespodzianką. Drużyna Leo pokonała w kwalifikacjach Portugalczyków, wtedy czwartą drużynę świata. W gronie 16 drużyn było tylko dwóch debiutantów: Polska i Austria (zwolniona z kwalifikacji jako gospodarz).

Dziś przepustka na Euro jest minimum, po którym drużyna ma jechać do Francji po pierwsze zwycięstwo. W dwóch turniejach finałowych (Euro 2008 i 2012) polscy piłkarze wywalczyli tylko trzy remisy. Lewandowski, Błaszczykowski, Piszczek mogą traktować to jak wyzwanie odłożone w czasie o cztery lata.

Polskich piłkarzy na Euro 2016 nie powinno zabraknąć, o ile nie chcemy wracać do czasu niemocy i marazmu.

Mecze ze Szkotami (czwartek) i Irlandczykami (niedziela) będą trudne i wyczerpujące fizycznie. Polska ma jednak sześć punktów przewagi nad pierwszymi i dwa nad drugimi, którzy w czwartek podejmą Niemców. Sytuacja zdecydowanie najlepsza z trójki marzącej o drugiej pozycji. Do zyskania jest wiele, jeszcze więcej do stracenia. W takich warunkach najłatwiej poznać klasę i charakter drużyny.

Szkoci śmieją się z Lewandowskiego? A to on powinien się z nich śmiać! [5 POWODÓW]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.