Reprezentacja Polski. Czy kadra doczeka się swojego Toniego Kroosa?

- Musi być jakiś problem w szkoleniu, bo przecież inaczej tego wytłumaczyć się nie da - tak Zbigniew Boniek narzekał na grę środkowych pomocników reprezentacji Polski w meczu z Niemcami. Na życzenie prezesa PZPN sprawdzamy, dlaczego Polska jeszcze nie ma swojego światowej klasy rozgrywającego.

Różnica była łatwo zauważalna. Gdy Niemcy spokojnie rozgrywali piłkę w środkowej strefie, Polacy szukali wyłącznie gry skrzydłami. Występ we Frankfurcie można wytłumaczyć taktyką, próbą wykorzystania słabości rywali. Jednak bardziej zastanawiające było to, jak pewnie w kolejnym meczu eliminacji w środkowej strefie poczynali sobie Gibraltarczycy. Chociaż Polacy byli zdecydowanie lepsi, to jedna z ładniejszych akcji bramkowych należała do gości - rozegrana szybkimi, krótkimi podaniami pomiędzy środkowymi pomocnikami i obrońcami gospodarzy.

Statystyki potwierdzają, że podopieczni Adama Nawałki w całym meczu wcale nie mieli w środkowej strefie tak druzgocącej przewagi, jak by wskazywał na to wynik (8:1). Gospodarze mieli jedynie o 10 ataków środkiem oraz o 10 dokładnych zagrań z tych stref na połowie przeciwnika więcej od Gibraltarczyków. Chociaż i Grzegorz Krychowiak, i Krzysztof Mączyński zaliczyli po asyście, to więcej udanych dryblingów miał grający na co dzień w drużynie Lincoln Red Imps Liam Walker.

Brak kreatywności to zaledwie jeden z zarzutów Zbigniewa Bońka. Prezes PZPN chwalił pomocników za grę w defensywie, ale... - Jest jeszcze w piłce ta faza najważniejsza: opiekowanie się piłką. Przytrzymać, zwolnić, przyspieszyć, trochę rywalem pobujać, kazać mu się zmęczyć. To potrafią znakomicie Niemcy - tłumaczył Boniek, wskazując na Schweinsteigera, Kroosa, Oezila i Gundogana. Mowa więc o mobilności środkowych pomocników, ale także inteligencji w rozegraniu, umiejętności odnalezienia się w tłumie, szybkiej oraz dokładnej wymianie podań. Faktycznie - takich zawodników Adamowi Nawałce brak. Dlaczego?

Najlepsi na skrzydła

Łatwiej wskazać na błędy, choćby w szkoleniu. W Niemczech mówi się, że każdego młodego adepta piłki nożnej szkoli się na środkowego pomocnika, przyswajając mu odpowiednie cechy. - Taki Sebastian Rudy w niemieckiej kadrze gra na boku obrony, a w klubie jest defensywnym pomocnikiem. Sami jednak musimy patrzeć na to, co chcemy i możemy grać. Jeżeli z kontry, to ważniejsze są dla nas skrzydła, a jeżeli chcemy grać atak pozycyjny, to potrzebujemy dobrych rozgrywających - zauważa Dariusz Pasieka, szef polskiej szkoły trenerów PZPN.

Kadra Adama Nawałki jest przywiązana do stylu, który powszechnie uznawany jest za charakterystyczny dla polskich drużyn - dobra organizacja w defensywie i kontry skrzydłami. Tak przez lata budowano zespoły seniorskie i juniorskie. Zawodnicy najbardziej zaawansowani technicznie byli ustawiani na skrzydle lub w ataku, a rzadziej w środku pola, gdzie do tej pory cechami wiodącymi ma być waleczność, wytrzymałość i gra w defensywie.

- W Polsce zazwyczaj dopiero w kolejnych latach, w wieku późnogimnazjalnym lub licealnym, tych najbardziej utalentowanych przerzuca się na inne pozycje, w zależności od ich predyspozycji technicznych i motorycznych - zauważa Piotr Jóźwiak z agencji "Box2Box", która zajmuje się wyszukiwaniem oraz prowadzeniem głównie środkowych pomocników. Jego zdaniem utalentowanych rozgrywających nie brakuje, ale problem pojawia się po selekcji do najlepszych akademii w Polsce, gdzie piłkarzom na pozycjach "osiem" i "dziesięć" przebić się do seniorów jest niewiarygodnie trudno. - Stąd też na dalszym etapie łatwo dostrzec pewien schemat: silny fizycznie środkowy pomocnik zostaje stoperem, zaś szybki napastnik kończy na boku pomocy lub obrony - dodaje.

Czekając na telefon

Trenerzy odpowiedzialność wolą powierzyć bardziej doświadczonym piłkarzom, wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach stawiając na młodzież. Rafał Makowski w Legii dostał swoją szansę w środku pola dopiero, gdy kontuzjowani byli inni pomocnicy. Chociaż grał dobrze, to wraz z powrotem Tomasza Jodłowca na boisko on wrócił na rezerwę. Teraz możliwe, że będzie łatał dziurę na środku obrony drużyny Henninga Berga. - 15-letni Ariel Borysiuk czy Karol Linetty doskonale radzili sobie jako dziesiątki, lecz sytuacja kadrowa zmusiła trenerów, by cofnąć ich na pozycje sześć i osiem, przez co - jak Borysiuk - zatracili lub - oby nie, jak Linetty - zatracą naturalną swobodę w grze do przodu - tłumaczy Jóźwiak. Dlatego wielu młodych piłkarzy decyduje się na zagraniczne transfery jeszcze przed przebiciem się do seniorów.

Jednak niewielu udaje się tam przebić. Rafał Wolski był jednym z najbardziej ekscytujących talentów od lat, miał świetne wejście do ekstraklasy w barwach Legii Warszawa, ale po nieudanym transferze do Fiorentiny musi odbudowywać swoją karierę w lidze belgijskiej. Piotr Zieliński jeszcze wcześniej wyjechał do Włoch, w Empoli gra coraz bardziej regularnie, ale w reprezentacji się niczym nie wyróżnia. Zresztą Adam Nawałka woli wystawiać drugiego napastnika, Arkadiusza Milika, a ostatnio w roli "dziesiątki" wystąpił Krzysztof Mączyński. W ponad godzinę meczu z Niemcami zaliczył jedynie 11 podań, wpływ pomocnika Wisły Kraków na grę reprezentacji był znikomy.

W środku pola selekcjoner bardzo liczy także na Karola Linettego, ale ten z różnych powodów nie może doczekać się miejsca w pierwszym składzie na mecz o stawkę. Na ostatnim zgrupowaniu wykluczyła go kontuzja głowy, w czerwcu był przemęczony końcówką sezonu. Można powiedzieć, że Nawałka jest tak zdesperowany w poszukiwaniu kreatywności w środku pola, że w drużynie wciąż jest 33-letni Sebastian Mila. On wyróżnił się jesienią 2014 roku, ale od tamtej pory przeciętnie gra także w ekstraklasie. Jednym z najlepszych pomocników w lidze jest Dominik Furman, lecz dobry początek sezonu to dla niego pierwszy od dawna okres stabilizacji i regularnej gry. Pomocnik Legii Warszawa przecież również nie poradził sobie za granicą, w lidze francuskiej, i wciąż czeka na telefon od Adama Nawałki.

Tworząc polskiego Iniestę

- W tworzonym przez nas Narodowym Modelu Gry przedstawimy pewien szkielet cech i zachowań także środkowych pomocników, schematy ćwiczeń, które pomogą w ich rozwoju - zapewnia Pasieka. - Ale wiele zależy od samych trenerów, którzy już też bardzo korzystają z wiedzy z zagranicy, czerpią ze wzorców niemieckich, holenderskich, włoskich, francuskich i chętnie wyjeżdżają na staże trenerskie do renomowanych akademii klubowych w całej Europie - dodaje.

Najlepsze zagraniczne wzorce są także w całości sprowadzane do Polski. Warszawska Escola współpracuje z FC Barceloną, ma licencję na system szkolenia hiszpańskiego klubu. Do stolicy oddelegowują również dyrektora sportowego, który ma pilnować schematów pozwalających wychować kolejnego Xaviego, Andresa Iniestę czy Sergio Busquetsa. W każdej Escoli najmocniej stawia się na szkolenie od szóstego do dwunastego roku życia. Ta warszawska, po czterech latach istnienia, doczekała się już kilku młodzieżowych reprezentantów kraju.

- W pierwszych latach nie dbamy o pozycję. Staramy się wychować mądrych piłkarzy, zwłaszcza w podejmowaniu na boisku decyzji. Muszą się rozglądać, widzieć, gdzie jest rywal, gdzie kolega, a gdzie wolne miejsce do zagrania piłki. To ciągłe uczenie boiskowych sytuacji i rozwiązań. Przecież bycie "mózgiem" zespołu wcale nie powinno być sprowadzane do środkowego pomocnika, każdy zawodnik w drużynie musi być świadom odpowiedzialności za grę, piłkę - tłumaczy Enric Davi Parera, nowy dyrektor sportowy FCB Escoli Varsovia.

Jak dokładnie robi to Barcelona? - Mamy trzy etapy: od szóstego do ósmego roku życia dzieci grają w każdej z trzech formacji obrony, pomocy i ataku. Na kolejnym dwuletnim etapie przynajmniej na dwóch z nich i w następnym także, choć już mniej więcej wiadomo, jak ukierunkować piłkarza na konkretną pozycję, nie zabierając mu nabytej uniwersalności - dodaje Parera. Dzięki temu zawodnicy nie trzymają się kurczowo linii bocznej, nie boją się podawać czy przyjmować w tłumie rywali, wymieniają się pozycjami.

Parera podkreśla, że nawet tak młodym piłkarzom wyznacza się pojedyncze zadania taktyczne. Jest to całkowicie odmienne od promowanego w Polsce podejścia, że chłopcy przed dziesiątym, dwunastym rokiem życia powinni po prostu mieć frajdę z gry. - Przez to, że zaczynają oni przyswajać taktykę tak wcześnie, szybko się do niej przyzwyczajają. Oprócz tego, że mają pełen przekrój umiejętności, każdy zna większość sytuacji na boisku i potrafi się w nich odnaleźć. Później tworzy się specjalistów do danych pozycji, ale z naturalnym rozumieniem gry - tak Katalończyk przedstawia przepis na inteligentnego piłkarza.

Przekonać trenerów

Podejście do szkolenia powoli się zmienia, pomóc ma Narodowy Model Gry. - Mamy inną skalę porównawczą, dla Niemców ćwierćfinał wielkiej imprezy to porażka, dla nas byłby sukcesem. Oni odmienili szkolenie w 2000 roku, a my wprowadzamy zmiany od niedawna. Potrzebujemy czasu, by nasi piłkarze przypominali Schweinsteigera czy Goetzego - zapewnia Pasieka. - To problem na najbliższe dwa-trzy lata, aż młodzi piłkarze podrosną i kluby wreszcie zrozumieją, że warto na nich stawiać - dodaje Jóźwiak.

Jednym z tych najbardziej obiecujących pomocników, którzy w przyszłości mogą wzmocnić, odmienić środek pola reprezentacji jest 16-letni Riccardo Grym. Jednak on jest wychowankiem Bayeru Leverkusen, a więc produktem niemieckiego systemu szkolenia. - Na te newralgiczne pozycje w środku pola trzeba od początku szukać piłkarzy, którzy od lat oferowali na boisku coś więcej w grze do przodu. Jeżeli chcemy grać w piłkę i piłką, jak Niemcy, to też musimy takich zawodników powoływać - zauważa Jóźwiak. Stąd wniosek, że najtrudniej wcale nie będzie wychować zawodników o talencie do rozgrywania, ale przekonać trenerów, że warto pod nich zmienić styl gry. Inaczej Zbigniew Boniek może jeszcze długo nie być zadowolony z tego, jak Polacy starają się rozgrywać piłkę w środku pola.

Co pamiętasz z meczu Niemcy - Polska? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Agora SA