Polska - Szwajcaria. Wzrokiem za piłkarzem - czy Piotr Zieliński przepadnie?

Powrót do reprezentacji Polski po niemal roku nie udał się Piotrowi Zielińskiemu. Młody rozgrywający Empoli został zdjęty już w przerwie spotkania. Czy to oznacza, że pomocnik zmarnował szansę od Adama Nawałki?

Jednak trzeba przyznać, że jeden fragment Zieliński miał na najwyższym poziomie - i to pierwszą minutę spotkania, gdy w tak krótkim czasie zaliczył pięć podań, dwa razy świetnie gubiąc balansem ciała rywali i prawie strzelając gola. Było to dokładnie to, czego od zawodnika na pozycji "dziesiątki" się oczekuje. Aktywność, dokładność i kreatywność - szkoda, że zabrakło skuteczności.

Bo od wygranego 3-2 meczu towarzyskiego z Danią w sierpniu zeszłego roku istnieje przekonanie, że to młody pomocnik jest przyszłością reprezentacji, a raczej jej następnym wcieleniem. Wychowany w dobrze zarządzanej szkółce Zagłębia Lubin, szybko przechwycony przez włoskie Udinese i z debiutem w Serie A już w wieku osiemnastu lat - takiego talentu nie wolno lekceważyć. W jednym z wywiadów były piłkarz Legii Warszawa, Aleksandar Vuković mówił, że niezależnie od jego sytuacji w klubie Zieliński powinien mieć miejsce w dorosłej drużynie narodowej.

Oby tej cierpliwości starczyło Adamowi Nawałce. Oby selekcjoner widział i pamiętał to, co 20-letni pomocnik zrobił w pierwszej minucie i widział jego rozwój w Empoli. Tam, na wypożyczeniu z Udinese, początkowo był daleki od gry. Dopiero w ostatnich tygodniach przekonał trenera klubowego i wrócił do pierwszego składu, szybko asystując w przegranym meczu z Sassuolo. W październiku i w listopadzie nadrobił fatalny bilans minutowy poprzednich miesięcy - od jego ostatniego meczu w dorosłej kadrze, na Wembley z Anglią, zagrał niewiele ponad osiem godzin z oficjalnych spotkań.

Dziś cierpliwości do Zielińskiego zabrakło przede wszystkim publiczności. Ta już w 23. minucie zaczęła skandować imię i nazwisko Sebastiana Mili, zawodnika Śląska i jednego z największych wygranych tak bardzo udanej jesieni polskiej reprezentacji. Prawie dwadzieścia tysięcy ludzi z okolic Wrocławia kupiło bilety na dzisiejszy mecz, ale sądząc po wrzawie, jaką otrzymał on w momencie wejścia na boisko, znacznie więcej chciało obejrzeć właśnie jego w roli "dziesiątki", a nie Zielińskiego.

Jak odbiło się to na grze młodego pomocnika? Wątpliwe, czy w ogóle, choć różnica między pierwszą a drugą połową w poziomie emocji na trybunach była podobna do poziomu gry reprezentacji. Zieliński po tej udanej minucie najlepiej grał już tylko w pressingu, podając niecelnie lub niepotrzebnie przyspieszając grę, szukając trudnych zagrań, a nie tych właściwych. Mało było w tym finezji, kreatywności, a więcej nerwowości. Sam coraz częściej kręcił głową, bezradnie machał rękoma - z piłką bawili się inni: Lewandowski, Rybus i Kucharczyk.

Czy po takim występie Adam Nawałka powinien go skreślić? Zdecydowanie nie - kreatywność zawsze w cenie, zwłaszcza na poziomie reprezentacyjnym, zwłaszcza, gdy potencjał na pewno jest, zwłaszcza, że inne utalentowane polskie "dziesiątki" mają dopiero piętnaście czy szesnaście lat. Kto wie, może selekcjoner w swojej drużynie powinien nawet postarać się o indywidualny tok nauczania dla Zielińskiego?

Sebastian Mila wydaje się idealny do tej roli, pokazując młodszemu koledze nie tylko, jak się ustawiać - w pierwszej połowie zbyt często ustawiał się idealnie między Inlerem i Fernandesem, ułatwiając im zadanie, gdy pomocnik Śląska woli uciekać kryjącym go rywalom - ale też jak prowadzić się w karierze. Przecież w niedawnej rozmowie z Przemysławem Zychem Piotr Zieliński sam przyznawał, że w poprzednim sezonie przestał się starać, przestał zostawać po treningu. Kto pokaże mu lepiej, że warto prowadzić się profesjonalnie już tak wcześnie w karierze, jak nie piłkarz, który przez wiele lat na tym braku świadomości cierpiał, by odżyć dopiero dzięki diecie, godzinom na siłowni i pracy "po godzinach"?

Dlatego kolejnym wnioskiem po tym zaskakująco dobrym roku z reprezentacją niech będzie to, że Zieliński już z nią zostaje. Właśnie przez to, co zrobił w minutę, a nie przez pozostałe czterdzieści cztery. Niech dla Adama Nawałki będzie kolejnym sygnałem - po tym, że przed nikim nie zamyka drzwi do kadry (przykładem Mila), teraz na to, że buduje jej przyszłość.

Zobacz wideo

15 najlepszych przewrotek w historii piłki nożnej [EMBED]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.