Reprezentacja. Selekcjonerzy z gumy

Adam Nawałka ma dobre zamiary, ale dobiera złe metody. Nieświadomie kroczy drogą Franciszka Smudy, który niekonsekwencją w decyzjach ściągnął na siebie gniew opinii publicznej.

- Parole, parole! [po włosku "słowa, słowa"]. Ciągle wywiady! - mówił do polskiego dziennikarza Adam Nawałka, prywatnie fan włoskiej piłki, poproszony o wywiad na zgrupowaniu kadry przed ostatnim meczem z Gibraltarem. Selekcjoner miał dosyć udzielania oficjalnych wypowiedzi, chciał poczekać na spotkania eliminacyjne, zdając sobie sprawę z zagrożenia, które niesie nieostrożne składanie kolejnych deklaracji. Dziś też woli szerzej nie komentować swojej nieudanej wyprawy do Eugena Polanskiego, by przekonać piłkarza do powrotu do drużyny narodowej. Nawałka nie chce wyjaśnić, skąd przyszła mu do głowy zmiana wcześniej podjętej decyzji. Polanskiego z kadry w maju wykluczył, a teraz mu się odmieniło.

Ruchy selekcjonera, który ma wprowadzić kadrę na Euro 2016, wydają się kibicom coraz bardziej nerwowe. Przypominają kadencję Franciszka Smudy. Selekcjonera z lat 2009-12 okoliczności ugniatały jak plastelinę, aż któregoś dnia wytłumaczył: "No takie czasy, że trzeba być, jak to się mówi, gumowym...".

Nawałka jeszcze cztery miesiące temu się zarzekał, że już nigdy nie skorzysta z Polanskiego. Piłkarz urodzony w Sosnowcu, ale wychowany w Niemczech, w jego odczuciu nie chciał przyjechać na zgrupowanie przed majowym meczem towarzyskim z Niemcami. W rewanżu zawodnik w wywiadzie dla Polsatu skrytykował selekcjonera - nazwał styl prowadzenia jego drużyny bardziej adekwatnym do kadry juniorów, próbował wyśmiać przygotowania taktyczne zespołu do marcowego sparingu ze Szkotami. Trudno o bardziej jaskrawy przejaw niechęci do dalszej współpracy, a mimo to Nawałka postanowił wyciągnąć do niego rękę. Polanski gra w swoim klubie Hoffenheim regularnie, czego nie da się powiedzieć o innych pomocnikach kandydujących do kadry.

W ocenie pracy Nawałki kluczowy będzie wynik w eliminacjach Euro 2016, a nie droga, którą obiera. Ale polski kibic kręci głową, gdy widzi, że mając przed sobą trudne mecze ze Szkotami i Niemcami (październik), selekcjoner desperacko próbuje ściągnąć na zgrupowanie piłkarza, którego dopiero co odrzucił w selekcji i który publicznie podważał jego kompetencje i zdołał wcześniej zadeklarować, że nie chce dla niego grać. Czy wyprawa selekcjonera do Polanskiego i próba nakłonienia go, by jednak wrócił do kadry, zostanie dobrze odebrana przez resztę drużyny? Gdy po wtorkowym meczu Arsenalu w Lidze Mistrzów o sprawę został zapytany bramkarz Wojciech Szczęsny, odpowiedział tylko: "Nie mam teraz do tego głowy".

To już kolejny raz, gdy Nawałka ma dobre zamiary, ale dobiera złe metody ich realizacji. Dyskrecji zabrakło w maju w samym PZPN, gdy do "Przeglądu Sportowego" przeciekła informacja o planowanej zmianie kapitana reprezentacji Polski. Jakub Błaszczykowski dowiedział się z mediów, że Nawałka na stałe odbiera mu opaskę kapitana, by dać ją Robertowi Lewandowskiemu. Sytuacja wywołała zdumienie części zespołu, mimo że selekcjoner zaprzeczał: "To tylko fakt medialny". Sam Lewandowski odbył nawet rozmowę o opasce z Nawałką. Selekcjoner po burzy w mediach wycofał się z pomysłu. Przed eliminacyjnym meczem z Gibraltarem powiedział, że kapitanem będzie piłkarz z największą liczbą występów w kadrze, czyli wciąż Błaszczykowski, gdy wyzdrowieje. Wyjazd Nawałki do Polanskiego też miał być utrzymany w tajemnicy, w przeszłości w podobnych sytuacjach w rolę pośredników wcielali się raczej asystenci i prezesi PZPN. Rzecznik PZPN wyjaśniał na Twitterze: "Dałoby się [sprawę ukryć], gdyby druga strona zachowała się dyskretniej". Informację do mediów przekazał Polanski. A potem się zastanowił i uznał, że do kadry Nawałki jednak wracać nie chce.

Obecny selekcjoner już raz przekonywał obrażonego piłkarza do powrotu. Ludovic Obraniak wrócił do kadry, ale całej sprawy nie można raczej uznać za sukces. Po dwóch meczach Nawałka uznał, że Obraniaka nie potrzebuje. Po spotkaniach towarzyskich ze Szkocją, Niemcami i Litwą selekcjoner miał zamknąć selekcję, dopuszczał powołania nowych, "jeśli ktoś błyśnie". Czy to dotyczy Polanskiego? On gra w Bundeslidze na solidnym poziomie od dawna.

Nawałka kroczy drogą Smudy, który przed nominacją na selekcjonera obiecywał, że drużynę na Euro 2012 zbuduje z rodowitych Polaków. Jednak podczas mistrzostw wystawił zespół z naturalizowanymi i niepotrafiącymi mówić po polsku Ludovikiem Obraniakiem oraz Damianem Perquisem. Myślał o powołaniu Kolumbijczyka Manuela Arboledy. W jego zespole grało też trzech Polaków wychowanych w Niemczech - Sebastian Boenisch, Adam Matuszczyk i Polanski. Obraził się na pijących wino na pokładzie samolotu Artura Boruca i Michała Żewłakowa, ale Sławomira Peszkę, który na zgrupowaniu nietrzeźwy podważał kompetencje asystenta Smudy Jacka Zielińskiego, po półrocznej banicji do drużyny przywrócił. Mówił, że nie powoła do kadry piłkarzy z przeszłością korupcyjną, po czym postawił na dwóch takich zawodników. Smuda w obliczu Euro 2012 przyznał: "Nastały takie czasy, że czasami trzeba zmieniać decyzje. Jeśli bym tego nie robił, to trudno byłoby stworzyć kadrę". Na razie jedyny wniosek, jaki Nawałka wyciągnął z przypadków Smudy, to wyłączenie telefonu i zaprzestanie udzielania wywiadów. Na szczęście ma jeszcze całe eliminacje przed sobą i czas, żeby swoją historię napisać od nowa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.