Reprezentacja. Wzrokiem za bocznymi obrońcami. Kosznik i Olkowski jak bohater "Purpurowej róży z Kairu"

W swoich reprezentacyjnych debiutach Rafał Kosznik i Paweł Olkowski zaliczyli twarde zderzenie z reprezentacyjną rzeczywistością. Byli jak piłkarze przeniesieni z innej bajki, którzy dziwią się, że nie wychodzą im zagrania, które w ekstraklasie tak świetnie się sprawdzają. W przegranym 0:2 meczu ze Słowacją ich walory ofensywne niewiele dały, a w defensywie było jeszcze gorzej.

W filmie Woody'ego Allena "Purpurowa róża z Kairu" bohater filmu wychodzi z ekranu i jego zderzenie z prawdziwą rzeczywistością przybiera zabawną formę. Dowiaduje się, że papierowe pieniądze, którymi płacił w filmie, w realnym świecie są nic niewarte, a auto, do którego wsiada, samo się nie zapala, tylko trzeba użyć kluczyka. W meczu ze Słowacją wyróżniający się ligowcy z Górnika Zabrze Rafał Kosznik i Paweł Olkowski, którzy grali odpowiednio na lewej i prawej obronie, wyglądali tak, jakby grali swój normalny mecz w ekstraklasie. Tylko ku ich zdziwieniu te zagrania, które wychodziły w meczach z Widzewem, Podbeskidziem czy Zagłębiem, kompletnie nie sprawdzały się w meczu reprezentacyjnym. Jak to? Zawsze w ten sposób mijam rywala, a teraz nie mogę? Zawsze dobiegam do przeciwnika, a teraz on mi zwiewa? Tak to mniej więcej wyglądało.

Obaj mieli być nową jakością w kadrze, wzmocnić jej ofensywną grę, tymczasem obaj mieli tylko po cztery dośrodkowania, z czego Olkowski trzy niecelne. W pierwszych minutach ich gra na połowie rywala mogła się podobać - Olkowski dwa razy wywalczył rzut rożny, a Kosznik prawie wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale to był tylko początek, pierwsze 20 minut. Później już z tych ofensywnych wejść pożytku nie było praktycznie żadnego.

Raz w drugiej połowie Robert Lewandowski uderzał na bramkę po akcji Olkowskiego, ale dośrodkowanie zawodnika Górnika było dość przypadkowe. Kosznik też miał swoją akcję, ale złym podaniem wyrzucił pod linię boczną Jakuba Błaszczykowskiego. Oddał też jeden strzał, ale w trybuny.

Plusem obu była skuteczność podań, choć większość to były krótkie zagrania do najbliższego partnera. Mogły się również podobać przechwyty Kosznika, których naliczyliśmy pięć, i to byłoby chyba na tyle.

Bo pod swoją bramką gra obu była bardzo słaba. Przy pierwszej bramce Kosznikowi uciekł strzelec gola Juraj Kucka, a Olkowskiemu jego asystent Marek Hamsik. Przy drugiej bramce autorstwa Roberta Maka Olkowski również "pilnował" Hamsika, który zaliczył drugą asystę.

W sumie w pierwszej połowie Słowacja miała cztery bardzo groźne akcje i we wszystkich Olkowski popełniał mniejsze lub większe błędy. A Kosznik miał szczęście w drugiej połowie, gdy Mak, do którego nie zdążył dobiec, strzelił w świetnej sytuacji obok słupka.

Nie da się pozbyć po tych występach wrażenia, że dla obu przeskok z gry ligowej do reprezentacyjnej był bardzo duży. Choć wcale nie byli najgorszymi polskimi piłkarzami w tym meczu (słabiej od nich wypadli środkowi obrońcy Marcin Kamiński i Artur Jędrzejczyk), to widać, że jeszcze sporo muszą się uczyć. Był to ich debiut, chcieli wypaść jak najlepiej, czasem zapominali o obronie, ale być może w przyszłości będzie jeszcze z nich pożytek. Bo teraz już przynajmniej wiedzą, ile im jeszcze brakuje i co muszą poprawić. No i wiedzą też, że mecze reprezentacji przy meczach ekstraklasy to zupełnie inna bajka.

PAWEŁ OLKOWSKI

Podania celne: 22 (trzynaście do przodu)

Podania niecelne: 2 (oba długie)

Ofensywne wejścia: 5

Dośrodkowania: 4 (trzy niecelne)

Wywalczone rzuty rożne: 2

Wyrzuty z autu: 6 (w tym dwa niecelne)

Przechwyty: 2

Straty: 2

Faule: 1

Wybicia: 1

RAFAŁ KOSZNIK:

Strzały: 1 (w trybuny)

Podania celne: 16 (w tym dziewięć do przodu)

Podania niecelne: 3

Ofensywne wejścia: 3

Dośrodkowania: 4 (jedno niecelne)

Wywalczone rzuty rożne: 0

Wyrzuty z autu: 1 (celne)

Przechwyty: 5

Straty: 1

Faul: 2 (w tym jeden przed polem karnym)

Lewandowski: Jeśli ktoś się spodziewał że nagle zaczniemy grać, to był w błędzie

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.