Dla większości to ?ten" Dariusz Wdowczyk z Korony

?Dla większości to "ten" Dariusz Wdowczyk, który będąc trenerem Korony Kielce, ustawił cały sezon 2003-2004 tak, by zapewnić swojemu klubowi awans do II ligi. Nie "kupił jeden mecz", nie "przymykał oko na korupcyjne praktyki w szatni", nie "nic nie wiedział i został postawiony przed faktem dokonanym" - nic z tych rzeczy. Z całą świadomością i premedytacją metodycznie ustawił cały sezon - kupił 30 spotkań i awans?. Tak o Dariuszu Wdowczyku lansowanym dziś przez niektórych na selekcjonera kadry pisał Andrzej Kałwa z serwisu Z czuba.pl.

Tekst pochodzi z serwisu Z czuba.pl . Został opublikowany 21 marca po tym, jak Wdowczyk został trenerem Pogoni. Jego autorem jest Andrzej Kałwa:

'To się dobierze z uczciwych', czyli powrót trenera Wdowczyka

W marcu Pogoń Szczecin zwolniła trenera Skowronka. Mecyje, w ekstraklasie zwolnili trenera... A jednak mecyje - nie dlatego, kogo i za co zwolnili, ale z powodu następcy.

Nowym trenerem Pogoni Szczecin został Dariusz Wdowczyk. Dla jednych jest to 'ten' Dariusz Wdowczyk - obrońca Gwardii, Polonii i Legii, a później zawodnik Celticu Glasgow i Reading. Dla innych jest to 'ten' Dariusz Wdowczyk, który jako trener dokończył mistrzowski sezon Polonii Warszawa, a parę lat później zdobył mistrzostwo z Legią. Ale dla większości ludzi interesujących się polską piłką nożną jest to 'ten' Dariusz Wdowczyk, który będąc trenerem Korony Kielce, ustawił cały sezon 2003-2004 tak, by zapewnić swojemu klubowi awans do II ligi (w kolejnym sezonie Korona awansowała do ekstraklasy). Nie 'kupił jeden mecz', nie 'przymykał oko na korupcyjne praktyki w szatni', nie 'nic nie wiedział i został postawiony przed faktem dokonanym' - nic z tych rzeczy. Z całą świadomością i premedytacją metodycznie ustawił cały sezon - kupił 30 spotkań i awans. W 2009 r. został zatrzymany i po ugodzie z prokuraturą na zasadzie dobrowolnego poddania się karze został skazany na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i trzy lata 'zakazu udziału w organizacji profesjonalnych imprez sportowych', a przez Wydział Dyscypliny PZPN - na siedem lat pozbawienia prawa wykonywania zawodu trenera.

A teraz wraca na ławkę, i to od razu na ławkę klubu z najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej.

- Ale czego pan się czepia? - powie ktoś. - Bo to on jeden brał udział w korupcji? Przecież kupował mecze, bo rok wcześniej chciał awansować sportowo i przekonał się, że sportowo się nie da.

Oczywiście, że nie on jeden. Meczami handlowało wiele osób i klubów. Ale równie wiele meczami nie handlowało. Dariusz Wdowczyk może z siebie robić ofiarę procederu korupcyjnego, ale trzeba pamiętać, że ofiarą to on był przez rok, i głównie dlatego, że inni płacili więcej. Później był uczestnikiem, reżyserem, sprawcą i to on krzywdził tych, którzy odmawiali wejścia w korupcyjny układ: krzywdził ich, odbierając im awans, premie itd.

- Ale co może zrobić trener, kiedy zawodnicy 'składają się za jego plecami'? - powie ktoś znowu. - Taki trener Smuda w Zagłębiu na przykład, który nic a nic nie wiedział, że drużyna kupuje mecz od Cracovii, bo gdyby wiedział albo zauważył na boisku, to normalnie rzeźnia i w ogóle foch.

Trener Wdowczyk nie był naiwną i niewinną owieczką robioną w barana przez drużynę. Trener Wdowczyk był osobą inicjującą i to on przedstawiał pomysł zawodnikom, a nie odwrotnie. Nie jego stawiano przed faktem dokonanym - to on stawiał. W dodatku stawiał z pozycji siły, bo wyobraźmy sobie, że któryś z zawodników, dowiedziawszy się o planach trenera, mówi: 'Veto!' i strzela wykład o etyce. Ręka do góry, kto wierzy, że ten piłkarz zagrałby jeszcze choćby jeden mecz u trenera-korupcjanta... O, jest jedna ręka w górze. Słucham?... Ach, tak. Tak, możemy zamknąć okno.

- Ale przecież każdemu należy się druga szansa!

Nie każdemu. Są przypadki, w których dawanie drugiej szansy jest dawaniem pijanej małpie dwóch brzytew i proszeniem się o nieszczęście. Są także przypadki, gdy wina jest na tyle poważna, że dawanie drugiej szansy jest nieetyczne ze względu a) na czyn, b) na ofiary. A nawet gdyby w tym przypadku można było mówić o drugiej szansie, to może najpierw porozmawiajmy o karze i pokucie?

- Przecież trener Wdowczyk został skazany, odcierpiał karę, odpokutował...

Został, ale nie odcierpiał. Po pierwsze - jego wyrok sądowy to efekt ugody z prokuraturą i 'dobrowolnego poddania się karze'. Taka procedura zazwyczaj oszczędza czas prokuratury i sądu, ale jest kompromisem między prokuratorem i sprawcą. Kompromisem, w którym prokurator jest zadowolony, że sprawę ma z głowy, a sprawca jakąś karę poniósł, a sprawca jest zadowolony, bo gdyby sprawa trafiła do sądu, mogłoby być o wiele gorzej. Ze sporym prawdopodobieństwem można przyjąć, że gdyby sprawa Dariusza Wdowczyka toczyła się normalnym trybem, kara pozbawienia wolności zostałaby orzeczona bez 'zawiasów', jak miało to miejsce w przypadku działaczy Arki Gdynia. Można zatem zapytać: 'Odcierpiał czy jednak się wywinął?'. W sądowym wyroku nie wspomniano także o premii, jaką trener Wdowczyk otrzymał od klubu za awans (a znając ówczesne realia finansowe Korony, premia wynosiła zapewne nieco więcej niż 'na waciki i jedną porcję sushi') - nie orzeczono jej przepadku, sam trener Wdowczyk też jakoś zapomniał poinformować, że dręczony wyrzutami sumienia przeznaczył całą kwotę na budowę studni w Sudanie...

- Ale przecież PZPN odebrał mu prawo wykonywania zawodu!

Za coś, prawda? A kiedy już mu to prawo odebrano, trener Wdowczyk natychmiast zaczął składać odwołania, uznając, że skoro sąd zakazał mu pracy trenera w piłce zawodowej (w amatorskiej mógł pracować nadal) na trzy lata, to PZPN nie powinien odbierać mu licencji na lat siedem. Tak długo się odwoływał, że Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu skrócił mu okres dyskwalifikacji do lat czterech.

Reasumując: wymiar kary sądowej trener Wdowczyk wynegocjował, wymiar kary związkowej skrócono mu o trzy lata, premii za kupiony awans nie zwrócił, a nową pracę otrzymał jeszcze w trakcie trwania kary orzeczonej przez sąd (okres zawieszenia kończy się w 2014 r.). W dodatku jest to praca w najwyższej klasie rozgrywkowej, co w przypadku polskich trenerów jest (a raczej powinno być) nagrodą za ciężką pracę, dokonania itd.

Odcierpiał? Odpokutował?

A co z piłkarzami? Co z zawodnikami Korony, którzy na skutek pomysłu trenera zarobili swoje dyskwalifikacje? Co z Hermesem, który w Koronie był dopiero drugi sezon i pewnie nie bardzo jarzył, czego się od niego oczekuje, poza tym, że ma dołożyć swoją działkę do koperty? Co z Kamilem Kuzerą, który miał wtedy 20 lat, trafił do Kielc na wypożyczenie, a dzięki trenerowi ma w papierach wyrok półtora roku w zawieszeniu na trzy lata, a dziewięć miesięcy spędził, trenując sobie a muzom, po zdyskwalifikowaniu go przez WD PZPN na dziewięć miesięcy? Co z piłkarzami innych klubów, którzy mieli to nieszczęście, że trenowali ich ludzie uczciwi, przez co ani oni, ani ich trenerzy ekstraklasy nie powąchali ani przez moment?

W polskiej ekstraklasie pracuje lub pracowało paru trenerów z korupcyjnym garbem. Na przykład Robert Kasperczyk, który nie czekał na wizytę panów w kominiarkach, tylko sam przyznał się do 'puszczenia' meczu, i to w sytuacji, w której sprawa mogła nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Ruch Chorzów prowadzi Jacek Zieliński, ukarany przez Wydział Dyscypliny PZPN na dwa lata dyskwalifikacji w zawieszeniu na trzy lata, w którego sprawie prokuratura sama wnioskowała o umorzenie ze względu na 'epizodyczny udział'. Kiedy czyta(-ło) się wywiady z oboma trenerami, widać było, że naprawdę ciężko przeżywają całą sprawę, odwołań nie składają, nie wiją się, nie trują, że należy im się 'druga szansa', biorą na klatę - pierwszy: jeden puszczony mecz, drugi: jednorazowe przekazanie koperty. Obaj od paru lat żyją z korupcyjną łatką i na listach skazanych za korupcję ich nazwiska widnieją obok nazwiska nowego trenera Pogoni, który z premedytacją ustawił cały sezon, kupił awans, a dwa tygodnie po dogadaniu się z prokuraturą siedział w telewizyjnym studiu Tomasza Lisa i na pytanie, dlaczego zdecydował się na handel, rozbrajająco wyznał, że wtedy nikt nie spodziewał się, iż sprawa korupcji tak się rozwinie i że ktoś kogoś za rękę będzie łapał. - No bo gdyby wiedział, że zostanie złapany - dorzucił Głos Wewnętrzny - to jako człowiek uczciwy korupcji nie tknąłby nawet kijem! Tak, to rzeczywiście mocna gwarancja. Na szczęście zaczęto łapać, karać, wsadzać i teraz można być pewnym, że trener Wdowczyk już nigdy... - Można być pewnym?

...

Franc Fiszer mówił przed wojną, że w Polsce nie będzie dobrze, dopóki nie powiesi się X tysięcy łajdaków. - Franc, a co, jeśli w Polsce nie ma tylu łajdaków? - To się dobierze z uczciwych - odpowiadał brodaty filozof. Czasy sanacji dawno minęły, błędy i wypaczenia też mamy za sobą i nikt nikogo nie wiesza. Ale to wcale nie znaczy, że nie warto 'dobierać z uczciwych'.

Andrzej Kałwa

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.