Czego dowiedzieliśmy z meczu z Ukrainą? Polska potrafi być zwarta...

Reprezentacja Polski przegrała mecz o wszystko z Ukrainą i straciła szanse na awans na MŚ. ?Dobrą wiadomością dla następcy jest to, że w szatni reprezentacji siedzi kilku piłkarzy świetnych i kilku niezłych? - analizuje dziennikarz Sport.pl Michał Szadkowski.

Dyskusje o wyższości jednego ustawienia nad drugim straciły sens. Najlepsi porzucili taktyki 4-4-2, 4-2-3-1, 4-5-1 itd., wszyscy biegają w systemie 9-1 - powtarza od lat Fabio Capello, zdobywca Pucharu Europy z Milanem, obecnie selekcjoner Rosjan. Według Włocha we współczesnym futbolu dziewięciu piłkarzy ustawionych za napastnikiem odpowiada i za obronę, i za atak. - Z piłką i bez piłki ci zawodnicy tworzą zwarty blok. Drużyny nie zajmują na boisku 40-50, tylko 20-30 metrów - przekonuje Capello. Teoretycznie to nic nowego, jego mistrz Arrigo Sacchi już na przełomie lat 80. i 90. chciał, by w Milanie napastnika od stopera dzieliło maksymalnie 25 metrów.

Reprezentacja Polski przez całe eliminacje tych zasad przyswoić nie potrafiła. Rozrzuceni po całym boisku piłkarze nie byli w stanie powstrzymać rywali, z trudem organizowali ataki. W Charkowie zdawali się już z rad Sacchiego i Capello korzystać. Właśnie dzięki bliskości obrony i pomocy tak skutecznie grali w defensywie. Owszem, do ideału trochę brakowało, a chwile zapomnienia biało-czerwonych Ukraińcy wykorzystywali. Ale gdyby Polacy przez całe eliminacje grali tak jak wczoraj, ich sytuacja w grupie byłaby pewnie dużo lepsza.

...i szczelna

Tak zorganizowanej i konsekwentnej polskiej defensywy jak przed przerwą w tych eliminacjach nie oglądaliśmy. Drużyna Waldemara Fornalika potrafiła zamknąć pole karne, daleko od niego rozbijała próby rywali. Paliwem Ukraińców w walce o MŚ były akcje skrzydłowych. Występujący na bokach pomocy Konoplanka, Jarmołenko i Gusiew do wczoraj mieli udział przy 11 z 19 eliminacyjnych goli współgospodarzy Euro 2012. W Charkowie Konoplanka i Jarmołenko grali przeciętnie. Polscy obrońcy wspierani przez defensywnych pomocników nie pozwalali im na rajdy i dośrodkowania. Ale tylko przez godzinę.

Długaśna lista błędów

Glik i Boenisch z Ukrainą; Komorowski z Mołdawią; Krychowiak i Glik z Czarnogórą; Boenisch z San Marino - pomyłki piłkarzy odpowiedzialnych za defensywę były stałym elementem meczów reprezentacji w kwalifikacjach MŚ. Wczoraj błąd popełnił wracający do reprezentacji Grzegorz Wojtkowiak. Konoplanka dośrodkował, obrońca TSV Monachium nie trafił w piłkę, a Jarmołenko strzelił zwycięskiego gola. Nie da się jednak powiedzieć, że przez pomyłkę 29-letniego piłkarza Polacy stracili szanse na mundial. Na porażkę zapracowało także kilku jego kolegów.

Powrót spóźniony

Mało kto spodziewał się, że Mariusz Lewandowski wróci do reprezentacji, dziś można się zastanawiać, dlaczego nie został powołany wcześniej. Nie chodzi tylko o to, że rozbijał ataki rywali w środku pola i pomagał obrońcom w przerywaniu akcji skrzydłowych, ani o to, że - zwłaszcza w pierwszej połowie - starał się po odbiorze rozgrywać piłkę, najczęściej kopiąc ją do Roberta Lewandowskiego. Rzecz w tym, że z 34-letnim zawodnikiem piłkarz FK Sewastopol u boku lepiej grał też Grzegorz Krychowiak. Pomocnik Reims był odkryciem pierwszych meczów eliminacji, ale ostatnio sprzeciętniał. Być może także dlatego, że obok niego biegali mierni Daniel Łukasik i Eugen Polanski. Szkoda tylko, że optymalne zestawienie środka pola Fornalik znalazł, gdy eliminacje były już właściwie przegrane.

Koniec Fornalika

Jeśli we wtorek Polacy nie wygrają na Wembley, Fornalik zakończy eliminacje z 33 proc. zwycięstw. To najgorszy wynik polskiego selekcjonera od czasów Henryka Apostela, którego drużyna w kwalifikacjach Euro 1996 również triumfowała tylko w co trzecim spotkaniu. Zespół Leo Beenhakkera (Euro 2008 i MŚ 2010) wygrywał w eliminacjach 50 proc. meczów, Pawła Janasa (MŚ 2006 i Euro 2004) - 68 proc., Jerzego Engela (MŚ 2002) - 60 proc., Janusza Wójcika (MŚ 1998 i Euro 2000) - 50 proc. (pominąłem trenerów tymczasowych, epizod Zbigniewa Bońka i drugą kadencję Antoniego Piechniczka). Trudno sobie wyobrazić, by wtorkowy mecz z Anglią nie był dla 50-letniego trenera ostatnim w kadrze. Dobrą wiadomością dla następcy jest to, że w szatni reprezentacji siedzi kilku piłkarzy świetnych i kilku niezłych. Trzeba z nich tylko stworzyć drużynę, która wygra mecz o punkty z kimś ciut silniejszym niż San Marino i Mołdawia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA