Fornalik i Boniek. Ani razem, ani osobno

Nie tylko Ludovic Obraniak wyjeżdżał z ostatniego zgrupowania kadry zdruzgotany psychicznie. Atmosfera wokół reprezentacji jest nieznośna dla wszystkich: piłkarzy, trenera, podejrzewam, że dla Zbigniewa Bońka również. W ten sposób nie da się iść do przodu

80 tys. młodych graczy. Wśród nich kolejny supertalent? 

Marsz do przodu nie musi oznaczać sukcesów. Wciąż nie wiemy, na co polskich piłkarzy - zachwycających w klubach, zawodzących w reprezentacji - stać i co w ich przypadku byłoby sukcesem. Podnosił te problemy we wczorajszym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" sam Boniek, odpowiedzi nie znalazł. Konsekwentnie - co w jego przypadku wyjątkowe - powtarza, czego od piłkarzy oczekuje: nawet po niepowodzeniach, po pierwsze, chce mieć pewność, że drużyna zrobiła kolejny krok, a po drugie, aby kibice nie wychodzili ze stadionu w przekonaniu, że mamy słabą kadrę.

Nie rozstrzygniemy, czy piłkarzy na wyczekiwane zwycięstwa nie stać jeszcze, czy nie stać w ogóle. Na pewno nie stać ich teraz. Atmosfera, by w ślad za odnowioną organizacyjną fasadą związku postęp zrobiła także drużyna, jest niesprzyjająca. Powiem wprost: jest podła, i to na razie jedyna pewna rzecz w naszym futbolu.

Po marcowych meczach wszyscy są sobą zmęczeni. Zawodnicy, z którymi próbowałem w środę przeprowadzić wywiad, odmawiali, tłumacząc, że mają wszystkiego dość. Czują żal do kibiców, ekspertów, dziennikarzy, także do siebie samych, że 90 minut z Ukrainą reprezentacyjną sielankę zmieniło w niekończące się szyderstwo z ich umiejętności i ambicji. Emocje wylał tylko milczący dotąd Ludovic Obraniak, wokół którego fala niechęci osiągnęła stany kulminacyjne. Waldemar Fornalik na zarzuty piłkarza Bordeaux nie odpowiada.

Boniek udzielił kilku wywiadów i ogłosił wielkanocną ciszę, ale w rozmowie z "Rz" problemu Obraniaka nie rozwiązał. Ba, tak naprawdę tylko go zwiększył, twierdząc, że lepszemu piłkarzowi nieznajomość języka polskiego można wybaczyć, ale nie Obraniakowi, bo "jest tylko elementem drużyny", a nie wirtuozem na miarę Andrei Pirlo czy Francesco Tottiego.

Trener milczy, więc wciąż nie wiemy, czy Obraniak jest drużynie potrzebny. Wszyscy czekają, aż jego sprawa rozwiąże się sama, a pat będzie trwał, bo pomocnik Bordeaux z kadry rezygnować nie chce i na przekór zamierza o nią walczyć do upadłego. Czekamy więc, czy trener, do którego piłkarz zaufania już nie ma, znów po niego sięgnie. A jeśli tak, czy pozwoli mu tylko trenować, czy może jednak wpuści go na boisko. A jeśli skreśli go na dobre, to jaką ma dla niego alternatywę.

Nikt nie wymaga od Fornalika, by tłumaczył się z każdego ruchu, jednak warto wiedzieć, czy ma jakąś koncepcję na reprezentację - taktyczną i personalną. Jeśli następcą Obraniaka ma być Radosław Majewski, który po trzech latach wrócił do kadry i od razu wskoczył do pierwszej jedenastki na kluczowy mecz z Ukrainą, to na jakiej podstawie? W czym jest lepszy, czy zostanie na dłużej, czy zapomnimy o nim jeszcze przed najbliższym meczem eliminacji z Mołdawią?

Po meczu z San Marino powodów do niepokoju jest jeszcze więcej. Czy zaciągnięty do drużyny już po oficjalnych powołaniach Jakub Kosecki zagrał w dwóch meczach przez przypadek, czy naprawdę zdystansował Adriana Mierzejewskiego i Kamila Grosickiego? Czy powrót do ustawienia 4-4-2 był rozwiązaniem tylko na słabiutkich rywali, czy będzie obowiązującą taktyką w kolejnych spotkaniach? Czy jeśli drużyna ma grać z dwoma napastnikami, to kto powinien stanąć obok Roberta Lewandowskiego, skoro nie nadaje się do tego ani rezerwowy Bayeru Arkadiusz Milik, ani Łukasz Teodorczyk, ledwie łapiący się do jedenastki Lecha? Czy napastnicy mają grać w linii, czy z jednym wysuniętym? Itd.

Pytań jest mnóstwo, ale w swoich sporach trener, piłkarze i prezes futbolem - mam wrażenie - zajmują się najmniej. A to komuś się wyrwie, że selekcjonera trzeba wyrzucić już po Ukrainie, a to ktoś rzuci nazwisko Marco Tardellego, a to publiczną tajemnicą staje się 60 SMS-ów, które dostał ponoć szef związku od menedżerów znanych szkoleniowców.

Zrozumiałe, że Bońka frustruje to, iż nie miał wpływu na wybór selekcjonera. Teraz jednak musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nadal chce tego trenera. Jeśli nie jest do niego przekonany, powinien zrezygnować z niego jak najszybciej. Właściwie powinien był to zrobić zaraz po objęciu stanowiska, jeśli marzy mu się, by najważniejsze związkowe sprawy były jego autorskim pomysłem.

Tymczasem niby Boniek Fornalika nie zwalnia, ale furtkę do otwartej krytyki selekcjonera sobie zostawia. Po co? By znów dać pole do interpretacji każdego niepochlebnego słowa, a trenerowi powód do jeszcze mniejszego komfortu pracy?

Piłkarzom rachunek sumienia też by się przydał. Można zrozumieć, że irytuje ich napływająca zewsząd krytyka. Ale czy przez to dziennikarze nie mogą zadawać trudnych pytań? Czy powinni - idąc tropem kapitana Jakuba Błaszczykowskiego - grać przynajmniej w ekstraklasie, by piłkarzy o cokolwiek zagadywać?

Atmosfera wokół reprezentacji jest nieznośna, zepsuła się przez ledwie kilkanaście dni. Ktoś powie, że futbol nie jest dla słabych ludzi, ale w obecnej sytuacji, by w reprezentacyjnym światku normalnie funkcjonować, trzeba mieć odporność psychiczną za kilku saperów. Panowie, podejmijcie decyzje, które uciszą wszystkie niedopowiedzenia. Rozmawiajcie szczerze, inaczej daleko nie zajedziemy. Nie zrobimy nawet pół kroku do przodu.

Ludovic Obraniak odstawiony

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.