Co się stało ze złotymi polonezami caro? Srebrni chłopcy z Barcelony spotkali się po 20 latach

Najpierw na pierwszej od igrzysk olimpijskich w Barcelonie kolacji, a później w Radiu TOK FM spotkali się piłkarze, którym Hiszpanie tuż przed końcem finałowego meczu wyrwali złoto, wygrywając z nimi 3:2. - Mało kto z nas się zmienił. Może poza Wojtkiem Kowalczykiem i Marcinem Jałochą, którzy przybrali po kilka kilogramów, każdy z nas może włożyć koszulkę i wyjść na mecz - mówią byli piłkarze.

Zaproszenie do audycji "Przy niedzieli o sporcie" przyjęli: podstawowy obrońca Tomasz Łapiński, król strzelców barcelońskich igrzysk Andrzej Juskowiak oraz rezerwowy bramkarz Arkadiusz Onyszko.

Pierwszy z nich dopiero od niedawna występuje w mediach. Wcześniej, jeszcze jako piłkarz, stronił od dziennikarzy, na każde ich pytanie odpowiadał półsłówkami: tak, nie, nie wiem. Dziś jest ekspertem w stacji Polsat, starsi kibice mieliby kłopot, by go rozpoznać - ogolił wąsy i blond czuprynę do zera. - Codziennie się zmieniam. Wstaję rano, patrzę w lustro, sam mam kłopoty, by się rozpoznać - żartuje Łapiński.

- Patrzę na zdjęcia z igrzysk, kiedy stoimy całą drużyną, i nie dziwię się, że nas się bali. Każdy miał wąsa, długie włosy. Syn też mnie pytał, czemu my się uśmiechaliśmy, a ja mu na to, że nie znaliśmy żadnego angielskiego słowa: np. "cheese", żeby się dobrze zaprezentować na fotce - dodaje Juskowiak, który już w czasie igrzysk wiedział, że przejdzie z Lecha Poznań do Sportingu Lizbona. Później grał w wielu niemieckich klubach, w Grecji, USA, zawsze będąc jednym z najskuteczniejszych piłkarzy. Dziś jest ekspertem w Eurosporcie i TVP.

Jednym z nielicznych, którzy poszli w zawód trenera, jest Onyszko, najmłodszy z tamtej ekipy. - Miałem takie włosy jak Michael Jackson za najlepszych lat. Włączam teraz portal youtube, patrzę na fragmenty igrzysk, kiedy wyskakuje z ławki facet z bujną czupryną, i nie mogę pojąć, że to byłem ja.

Kolację po 20 latach zorganizował biznesmen Zbigniew Niemczycki, który stał na czele fundacji pomagającej olimpijskiej reprezentacji Polski przed igrzyskami. Zabrakło nielicznych - Aleksandra Kłaka, Tomasza Wałdocha, Dariusza Adamczuka i Ryszarda Stańka.

- Na początku tego spotkania prawie popłakaliśmy się ze wzruszenia, kiedy przemówił kapitan Jurek Brzęczek. To nasza tuba, zawsze miał skłonności do wygłaszania przemówień i wyciągania pieniędzy od sponsorów - opowiada w TOK FM Juskowiak.

Onyszko: - A ja byłem pod wrażeniem, bo wszyscy są w doskonałej formie, może poza Marcinem Jałochą i Wojtkiem Kowalczykiem, którzy po parę kilogramów wrzucili. Gdybyśmy mieli za tydzień wyskoczyć na jakiś mecz, zmieścilibyśmy się w stroje. Dbają o siebie, są w formie - opowiada.

Różnie potoczyły się losy byłych olimpijczyków, wspomniany wcześniej Kłak jest kierowcą autobusów w Belgii. Goście "Przy niedzieli o sporcie" jego kariery żałują najbardziej. - Mógł grać w najlepszych klubach świata. Kontuzja barku mu w tym przeszkodziła. Ale był to facet, który nie przepuszczał niczego, bronił wszystko. Patrzyłem na niego z podziwem - wspomina Onyszko.

Nieciekawe ostatnie lata ma także trener Janusz Wójcik. Równolegle z karierą szkoleniową był parlamentarzystą, ale zdarzyło mu się wiele wpadek, m.in. jazda pod wpływem alkoholu po warszawskim torowisku tramwajowym. Był też zatrzymany przez wrocławską prokuraturę w sprawie piłkarskiej korupcji. Kilka lat temu uległ wypadkowi, co ponoć wciąż odbija się na jego zdrowiu.

- Wójcik miał dar motywacji. Jego ulubione powiedzenia to "kasa, Misiu" oraz "kiełbasy w górę i golimy frajerów", "ty to możesz grać w Pasłęku". Złego słowa na niego nie powiem - mówi Onyszko.

- Po jego odprawach fruwaliśmy pod sufitem jak napompowane balony. Dostosowywaliśmy się do narzuconych wtedy reguł - dodaje Łapiński.

Goście Radia TOK FM przypominają także powrót z igrzysk, kiedy niektórzy nie byli w stanie wyjść prosto z samolotu. Onyszko: - Jeździliśmy później na rozmaite spotkania. Byłem najmłodszy, musiałem pilnować w autokarze odpoczywającego kolegę, bo on na salony nie miał siły iść. Mniejsza o nazwisko, ale ostatnio wydał autobiografię.

Wszyscy piłkarze, choć przegrali finał, nawet po latach uważają, że dokonali czegoś wielkiego. Wtedy w Hiszpanii grali wielcy piłkarze, m.in. świetny obecnie trener Pep Guardiola. Nagrodą za srebrny medal były złote polonezy caro dla każdego piłkarza. Goście "Przy niedzieli o sporcie" zdradzają, co z nimi zrobili.

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.