Polska - Anglia. Kadra: Chcieliśmy grać

We wtorek o godzinie 10.30 przedstawiciel reprezentacji, Konrad Paśniewski, spotkał się ze słoweńskim delegatem. Kwestia zamykania czy otwierania dachu w ogóle nie była poruszana - opowiada sport.pl Tomasz Rząsa, dyrektor kadry ds. mediów.

- Wszyscy chcieli grać przy otwartym dachu, pogoda była w porządku i nie widzieliśmy sensu w ogóle rozmawiać o zamykaniu dachu. Na tym spotkaniu rola kadry i jej przedstawicieli się skończyła. Od mniej więcej godziny 11 nie mieliśmy wpływu na to, co dzieje się na stadionie i ze stadionem. Mieliśmy swoje przygotowania do meczu i około 19 pojawiliśmy się na Narodowym. W międzyczasie nikt o niczym z nami nie rozmawiał. Gdyby ktoś, nie chcę wskazywać winnego, bo nie wiem kto to powinien zrobić przejrzał prognozę pogody i, powiedzmy o 15 czy 16, zadecydował o zamknięciu dachu ze względu na zagrożenie ulewą, to my jako reprezentacja, nic byśmy nie mogli zrobić. Nie mielibyśmy wpływu na tę decyzję i nie moglibyśmy nikomu zabraniać zamykania dachu. - powiedział dyrektor kadry ds. mediów Tomasz Rząsa.

Na Narodowym widzieliśmy już jaka jest sytuacja, porozmawialiśmy z komisarzem meczu. Chcieliśmy zagrać ze względu na kibiców, którzy byliby naszym dwunastym zawodnikiem. Wyszliśmy na rozgrzewkę, ale boisko było bardzo nasiąknięte, stały kałuże wody. Anglicy nie chcieli słyszeć o meczu ze względu na bezpieczeństwo swoich zawodników, komisarz i sędziowie wysłuchali naszych racji, ale - skoro boisko nie nadawało się do rozegrania meczu ze względów technicznych - zdecydowali o przełożeniu na środę. Najbardziej żal nam kibiców, wiemy że jechali do Warszawy z całej Polski, zdajemy sobie sprawę jakim problemem dla nich może być pozostanie w stolicy na kolejny dzień. Dlatego robiliśmy wszystko, żeby mecz się odbył. Dla nich. Mamy nadzieję, że w środę Narodowy znowu się wypełni. Piłkarze i trener bardzo liczą na ich gorący doping - dodał.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.