Polska - Anglia. Anglicy nie śmiejcie się! A co z waszym Wimbledonem?

Mecz Polska - Anglia w planowanym terminie się nie odbył. Organizatorzy nie uporali się z padającym deszczem. W Anglii zaczęto z nasz szydzić i ironicznie komentować. A jak było na Wimbledonie? Okazuje się, że wcale nie lepiej.

Samo spotkanie przełożono na środę na godzinę 17. Prawdopodobnie odbędzie się ono pod zasuniętym dachem, więc problemów z jego rozegraniem być nie powinno.

Anglicy się śmieją

"To obraza dla kibiców obu drużyny. Gdybym bym był kibicem, cały czas bym buczał. To, co tu się dzieje, to Monty Python" - pisał z Warszawy dziennikarz radia BBC 5 Graham Taylor. Jego redakcyjny kolega, Alan Green, który także jest na Stadionie Narodowym, dodaje: - "To obraza inteligencji, jeśli włoski sędzia rzuca piłkę na murawę, na którą rzucał półgodziny wcześniej, a deszcz wcale nie przestał'.

"Disgrace" - to określenie, które pojawiło się podczas dyskusji o tym, dlaczego nie zamknięto dachu na stadionie. Komentatorzy twierdzą, że pozostał otwarty, żeby murawa była nieco śliska, co ułatwiłoby zadanie Polakom. Dodatkowo śmieją się, że przez całe lato dach był zamknięty, a teraz, kiedy powinien być zamknięty jest otwarty. Porównują tę sytuację do brytyjskich kolei, gdzie pociągi spóźniają się z powodu deszczu.

- Jak już wspominałem, Stadion Narodowy ma rozsuwany dach. Niestety, nie można go zamknąć, bo - i ja tego nie zmyśliłem! - "za bardzo pada". To wszystko jest komiczne - napisał Barry Glendenning z gazety "The Guardian".

W Anglii jednak wcale nie było lepiej

Problemy z Wimbledońskim dachem

Anglicy się śmieją, ale nie tak dawno mieli takie same problemy. Podczas tegorocznego tenisowego turnieju Wimbledon problemy z dachem i deszczem były notoryczne. Pisał o tym korespondent Gazety Wyborczej i Sport.pl w Londynie Jakub Ciastoń.

"Nie ustają kontrowersje wokół dachu nad kortem centralnym i polityki organizatorów związanej z jego zasuwaniem. Zaczęło się jeszcze w zeszły czwartek, gdy organizatorzy przykryli kort w trakcie meczu Rafaela Nadala z Lukasem Rosolem. Nad kortem zapadały ciemności, a dach wyposażony jest w sztuczne oświetlenie więc można było dokończyć spotkanie. - Rozumiem, że zasunięcie dachu musi zająć kilka minut, ale 40? - narzekał po porażce Hiszpan. Aż tyle czasu potrzeba jednak, żeby uruchomić klimatyzację 15-tysięcznych trybun.

W piątek organizatorzy spodziewali się deszczu, więc na wszelki wypadek zasunęli wart 80 mln funtów dach jeszcze przed meczami. Ale prognozy Met Office okazały się chybione i z nieba nie spadła ani kropla. - Pod dachem gra się zupełnie inaczej. Kozioł piłki, brak wiatru, akustyka, wszystko jest inne, co oczywiście ma wpływ na grę - mówił Federer. - Rozumiem intencję organizatorów, ale efekt był taki, że choć nie padało, zagraliśmy cały dzień pod dachem. Wimbledon to jednak turniej na otwartym powietrzu, tak powinno zostać - dodał Szwajcar, który musiał odrabiać stratę dwóch setów z Francuzem Julienem Benneteau.

W sobotę żeby dokończyć mecz Murray'a i Marcosa Baghdatisa znów zasunięto dach i włączono sztuczne oświetlenie, choć nie padało. Około godz. 22.30 kibice ze zdumieniem zobaczyli na telebimie komunikat, że mecz zostanie przerwany o 23, bo takie są " wymogi bezpieczeństwa". Okazało się, że turniej ma umowę z hrabstwem Merton, na terenie którego położone są korty i ze względów bezpieczeństwa przed północą tłumy kibiców muszą opuścić dzielnicę. Chodzi m.in. o to, że po północy przestaje jeździć metro do centrum. - Nie jesteśmy w Nowym Jorku, gdzie metro jeździ całą dobę, ani w Melbourne, gdzie na korty można dojść spacerkiem - wyjaśniali organizatorzy.

Murray zdążył w sobotę dosłownie w ostatniej chwili - meczbola wygrał o 23.02. " Organizatorzy stąpali po cienkim lodzie. Jeśli czwarty set byłby bardziej wyrównany nasz jedyny zawodnik musiałby kończyć spotkanie III rundy w poniedziałek, choć wszyscy inni są już w IV rundzie" - napisał " Times" (niedziela jest w Londynie tradycyjnym dniem wolnym). Gazeta dodała, że polityka zasuwania dachu jest nieprzejrzysta. Na pytanie dziennikarza " Timesa", czy nie można włączyć świateł bez dachu, dyrektor turnieju Richard Lewis, odparł, że nie, bo "nie ma intencji rozgrywania w Londynie sesji nocnej". " Skoro tak, to dlaczego przykrywamy kort, gdy nie pada deszcz? To przecież też jest wbrew logice, bo to turniej na otwartym powietrzu" - napisał Neil Harman, wieloletni korespondent brytyjskiego dziennika."

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.