Najwięcej się wczoraj po nim spodziewano i 22-letni pomocnik jest największym zwycięzcą sparingu. Zaczął od przerwania akcji gości i rajdu skrzydłem. Później dobrze się ustawiał, dokładnie podawał i prawie nigdy nie tracił piłki. Zagra z Anglią nie dlatego, że Eugen Polanski wyjechał ze zgrupowania z powodów rodzinnych; że w słabej formie jest Rafał Murawski; że Ariel Borysiuk to piłkarz o zaletach wyłącznie defensywnych, ale dlatego, że jest prawdopodobnie najlepszym polskim środkowym pomocnikiem. Prawdziwy test czeka go jednak dopiero we wtorek, przeciwko Stevenovi Gerrardowi i Tomowi Cleverley'owi.
Trzeci raz w czterech meczach Waldemar Fornalik wstawił do jedenastki dwóch napastników. Z Estonią (przed przerwą) partnerem Lewandowskiego był Sobiech, z Mołdawią (przez 45 minut) - Saganowski, a później znów Sobiech (ostatnie 19 minut). W żadnym zespół nie zachwycił, ale selekcjoner tłumaczył, że zależy mu, by jego drużyna potrafiła grać w dwóch ustawieniach. Wczoraj poszedł na całość, od pierwszej minuty z przodu biegali Sobiech i Piech. Piłkarz Hannoveru jeszcze przed przerwą zmarnował dwie szanse na gole, zawodnik Ruchu - jedną. Znów potwierdziło się, że bez Lewandowskiego polski atak nie istnieje - nie wiadomo tylko, czy trzeba to było jeszcze raz sprawdzać. Przecież z taktyki z dwoma napastnikami selekcjoner skorzystać chyba tylko w meczach z San Marino.
Przed meczem z RPA nie było wiadomo, który bramkarz zagra z Anglią, od wczoraj wątpliwości już nie ma. Fornalik postawił na Przemysława Tytonia i znów się nie zawiódł. Bramkarz PSV, choć ostatnio nie gra w klubie, u Fornalika opuścił tylko sparing z Estonią. Rywalizujący z nim Tomasz Kuszczak jest pewniakiem w Brighton, ale w kadrze nie występował od czerwca 2010 r. Gdyby trener szykował go na hit eliminacji, pewnie wystawiłby go w piątek.
Fornalik oszczędzał najlepszych, a egzaminował rezerwowych. Oblał Grzegorz Wojtkowiak, który po wczorajszym występie wciąż będzie tylko trzecim prawym obrońcą reprezentacji (za Piszczkiem i Wasilewskim), oblał Adrian Mierzejewski, który, gdyby tylko zdrowy był Maciej Rybus, jesienią nie oderwałby się od ławki rezerwowych, oblał Waldemar Sobota, ani przez chwilę nie przypominający piłkarza potrafiącego kopać piłkę na poziomie reprezentacyjnym, oblali napastnicy. Bardzo szybko selekcjoner przekonał się, że na sukces z reprezentacją ma szanse tylko, jeśli wszyscy najlepsi będą zdrowi i w formie.