El. MŚ 2014. Rywal Polaków szuka selekcjonera. Niechciana reprezentacja Ukrainy

Oleg Błochin niespodziewanie został trenerem Dynama Kijów, główny kandydat na jego następcę mówi, że nigdy nie chciał pracować z kadrą.

Gdybyśmy połączyli Kazimierza Górskiego ze Zbigniewem Bońkiem, otrzymalibyśmy kogoś o pozycji Błochina w ukraińskim futbolu. Jest legendą Dynama, dwa razy wygrał z nim Puchar Zdobywców Pucharów, zdobył Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza Europy. Gdy zszedł z boiska na ławkę, awansował do ćwierćfinału mistrzostw świata w Niemczech. To największy sukces w krótkiej historii reprezentacji Ukrainy.

Gdy półtora roku temu wrócił do kadry, optymizm przed Euro 2012 wzrósł. Marzono nawet o finale. Ukraina odpadła w grupie, ale nikt nie miał pretensji ani do selekcjonera, ani do zawodników. Winnym niepowodzenia został węgierski sędzia Viktor Kassai, który nie uznał wyrównującego gola w meczu z Anglią, choć piłka po strzale Marko Devicia przekroczyła linię bramkową.

Przed eliminacjami mundialu, w których Ukraina zmierzy się m.in. z Polską i Anglią, Błochin był dobrej myśli, choć kłopotów mu nie brakowało. Karierę w reprezentacji zakończyli napastnicy Andrij Szewczenko i Andrij Woronin. - Będziemy grać jak Barcelona, z sześcioma pomocnikami - zapowiadał. Na inaugurację Ukraińcy pechowo zremisowali na Wembley z Anglią, tracąc gola w końcówce z rzutu karnego.

Bomba wybuchła tydzień temu, gdy selekcjoner ogłosił, że przejmuje Dynamo. Poprowadzi jeszcze reprezentację w eliminacyjnych meczach z Mołdawią (12 października) i Czarnogórą (16 października), ale nie pójdzie w ślady Walerego Łobanowskiego, który pracował w kadrze i kijowskim zespole. - To niemożliwe. I tak wyjątkowo zgodziłem się go zwolnić na dwa mecze - uciął dyskusję Ihar Surkis, prezes Dynama.

Media dociekają, dlaczego Błochin zostawił prestiżowe stanowisko. W ostatnich latach to już drugi taki przypadek na Ukrainie. W 2010 r. z dnia na dzień reprezentację opuścił Miron Markiewicz, sprzeciwiający się ukaraniu za korupcję Metalista Charków, który równolegle prowadził.

Błochin tłumaczył, że nowa posada to spełnienie marzeń. - Nawet gdybym dostał ofertę z Realu Madryt, i tak wybrałbym moje Dynamo - mówił. - A poza tym kadrze też się przydam, bo będę pracował z siedmioma reprezentantami - dodał. Zadanie w klubie czeka go trudne, bo mimo wydania 30 mln euro na transfery, Dynamo ma już sześć punktów straty do Szachtara Donieck.

Na decyzję ukraińskiej legendy wpłynęła zmiana prezesa federacji. Skonfliktowany z częścią właścicieli klubów Hrihorij Surkis mimo wsparcia u części działaczy, zwłaszcza z zachodniej Ukrainy, po Euro zrezygnował. Zastąpił go Anatolij Końkow, człowiek o mniejszej charyzmie i pozycji. Jego współpracownicy przyznali, że o decyzji Błochina dowiedzieli się od dziennikarzy.

Ukraińcy mają ogromne problemy ze znalezieniem następcy. W czołowych klubach pracują obcokrajowcy (Mircea Lucescu w Szachtarze, Juande Ramos w Dnipro Dniepropietrowsk) albo szkoleniowcy niezainteresowani prowadzeniem kadry (Markiewicz w Metaliście). Na zagranicznych trenerów federacji nie stać, poza tym miejscowi działacze i eksperci są przeciwni takiemu rozwiązaniu. Najpoważniejszym kandydatem jest Mykoła Pawłow, ostatnio pracujący w Ilczywcu Mariupol (8. miejsce w lidze). - Nigdy nie chciałem pracować w reprezentacji, podobnie jak w takich klubach jak Szachtar czy Dynamo - powiedział jednak Pawłow.

- To dowód, że u nas reprezentacja ma znaczenie drugo- czy nawet trzeciorzędne. Od początku istnienia sprawia wrażenie nikomu niepotrzebnej. Najważniejsze są interesy klubów - podsumowują dziennikarze. I jako dowód przypominają, że już po pierestrojce na grę w ukraińskiej kadrze decydowali się ci piłkarze, których nie chciano w Rosji. Podobnie było z trenerami, którzy wzbraniali się przed pracą w sbornej. Nawet Walery Łobanowskij zgodził się na przejęcie reprezentacji dopiero po długich namowach starszego z braci Surkisów.

Na mecze z Mołdawią i Czarnogórą Błochin powołał tych samych piłkarzy, co miesiąc temu na spotkanie z Anglią.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.