Euro 2012. Specjalista od wytrzymałości: Pary wystarczy nam na dłużej

- W trakcie meczu zawodnicy pokonują po 11 kilometrów zrywami. Kontuzjowany Tomas Rosicky ich nie zrobi - mówi trener przygotowania wytrzymałościowego Marcin Florek. Człowiek, który przewidział, że w meczu z Rosją polscy piłkarze zaprezentują bardzo dobrą kondycję, również przed sobotnim (godz. 20.45) starciem z Czechami jest spokojny.

Łukasz Jachimiak: Przed meczem Polska - Rosja mówił pan, że nasi piłkarze kondycyjnie zaprezentują się dużo lepiej niż w spotkaniu z Grecją, bo po ciężkich treningach przed Euro wreszcie wejdą w górkę formy. Przewidział pan również to, że Rosjanie nie będą biegać tak szybko jak w swym pierwszym meczu. Proszę zatem powiedzieć, jak wytrzymałościowo będą w sobotę wyglądać Polacy i Czesi.

Marcin Florek: Solidna robota, jaką wykonali nasi piłkarze na pewno wystarczy na najbliższe spotkanie. Mecz z Rosją pokazał, że ta cała maszyna ruszyła. Nie sądzę, żeby to była tylko jednorazowa sprawa. Pary wystarczy nam na dłużej.

Oglądał pan mecz Czechów z Grekami? Pytam, bo chciałbym usłyszeć, że w drugiej połowie Czesi wyglądali na zmęczonych.

- Oglądałem. Niestety, piłka nożna to bardzo złożona materia. Kondycja jest bardzo ważna, ale Czesi po przerwie grali gorzej, bo wyraźnie brakowało u nich Tomasa Rosicky'ego. Obawiam się, że gra nie kleiła się im nie ze względów wytrzymałościowych, tylko przez brak lidera i jego atutów czysto piłkarskich.

Rosicky od miesiąca właściwie nie trenuje na pełnych obrotach. Najpierw dokuczały mu mięśnie łydki, w meczu z Grecją zszedł z boiska przez uraz ścięgna Achillesa. Jeśli zagra przeciw Polsce, może zabraknąć mu sił?

- Na takich "cerowanych" treningach Rosicky utrzyma swoją technikę, czucie piłki, ale pewnych rzeczy typowo wydolnościowych na niezaleczonej kontuzji nie da się zrobić. On pewnych kilometrów nie wybiega, nie zrobi też wytrzymałości szybkościowej, bo to ciężki i kontuzjogenny trening.

Jak taki trening wygląda?

- Zawodnicy pokonują tempowo odcinki 300-, 200-, 100-metrowe i 50-metrowe, czyli tak zwane zrywy, które trwają do siedmiu sekund i są powtarzane w kilku seriach z dosyć długimi przerwami. Piłkarze takich ćwiczeń bardzo potrzebują. Kiedy oglądamy mecz, wydaje nam się, że zawodnik stoi, że czasem trochę podbiegnie, a później słyszymy, że jednak pokonał 11 kilometrów. I te kilometry nie były zrobione w truchcie, tylko rytmem pełny gaz - przerwa, pełny gaz - przerwa. Żeby się na to przygotować, trzeba wykonać kawał ciężkiej pracy. Nowoczesna piłka jest naprawdę wymagająca. Bo te 11 czy nawet 12 kilometrów to coś więcej niż typowy sprint. Piłkarz to nie Usain Bolt, który pobiegnie stówę i zawody ma za sobą. Ktoś powie, że te 11 czy 12 kilometrów to typowa wytrzymałościówka, a to nie jest wytrzymałościówka, bo cały dystans robi się na bardzo dużej szybkości. Dlatego wytrzymałość szybkościowa jest tak ważna. A tej nie zbuduje się bez odpowiedniego wybiegania wolnych kilometrów. To jest fundament pod treningi szybkościowe. Jeżeli ktoś nie ma zbudowanej wydolności, to trening szybkościowy raczej go zniszczy niż mu pomoże.

Ile czasu trzeba, żeby zbudować taką wydolność, która później pozwoli realizować trening wytrzymałości szybkościowej?

- Minimum to siedem tygodni.

Czyli Damien Perquis, który w marcu przeszedł operację złamanej ręki, a później miesiąc się rehabilitował i dopiero wznowił treningi, wytrzymałość szybkościową powinien sobie odpuścić?

- Jeżeli zaczynałby od zupełnego zera w kwietniu, to teraz o odpowiednią wydolność byłoby mu bardzo ciężko. Ale nie znamy szczegółów, a trening wydolnościowy, w przeciwieństwie do szybkościowego, można wykonać z kontuzją. Kiedy moi zawodnicy mają urazy, robimy aqua-jogging. Maratończycy radzą sobie, biegając w wodzie. W ten sposób nie obciążają mięśni i stawów, bo w wodzie jest ruch izolowany, nie ma uderzenia o podłoże. A tętno i w takim treningu potrafi wejść na bardzo wysokie wartości, jak podczas normalnego biegania. Alistar Brownlee, mistrz świata w triathlonie i główny pretendent do olimpijskiego złota na igrzyskach Londynie, w marcu nabawił się kontuzji ścięgna Achillesa. Jego ludzie robili cuda, żeby trenował i nie tracił wydolności. W dzisiejszym sporcie nie ma takiej sytuacji, że kiedy masz kontuzję to leżysz. O wydolność ciągle trzeba walczyć.

Wróćmy do Perquisa. On, Eugen Polanski i Dariusz Dudka w meczu z Rosją nabawili się różnych urazów i w ostatnich dniach trener musiał ich oszczędzać. Powinniśmy się martwić o ich formę?

- Ja się nie martwię. Wydolności na pewno nie stracili. Żeby mieć z nią problem, trzeba popełnić błąd taki, jaki popełnili Rosjanie. Jeśli przez trzy tygodnie przed mistrzostwami trenowali tylko raz dziennie, to z fizjologicznego punktu widzenia zrobili bardzo źle. Przez to pojawił się u nich regres. W meczu z Czechami mieli świeżość, ale już w spotkaniu z Polską brakowało im kondycji. Ciekaw jestem, jakimi sztuczkami taktycznymi będą próbowali zatuszować te braki w meczu z Grecją. Ale wracając do Perquisa, Polanskiego i Dudki, to oni straciliby niewiele, nawet gdyby między meczami z Rosją i Czechami w ogóle nie trenowali. Przez ten czas można tylko musnąć treningu wydolnościowego, żeby podtrzymać to, co się wypracowało. Smuda na pewno nie robił ciężkich treningów, bo one nikomu by nie posłużyły. Dopiero dzień przed meczem można zrobić jakieś krótkie przyspieszenia, a wcześniej pracuje się nad techniką, taktyką i nad niczym więcej.

Dzień przed meczem nasz zespół musiał odbyć podróż z Warszawy do Wrocławia. Taka przeprowadzka może w jakiś sposób zaburzyć przygotowania?

- Nasi piłkarze to profesjonaliści, którzy w sezonie mają po kilkadziesiąt wyjazdów. Na nich nie powinno to zrobić żadnego wrażenia. Oczywiście po długiej podróży stężenie kwasu mlekowego we krwi jest bardzo wysokie. Błędem w takiej sytuacji jest odpoczywanie, pójście spać. Przedtem trzeba zrobić przynajmniej 15-minutowy rozruch. Ale to dotyczy dalszych wypraw, bo przecież ta z Warszawy do Wrocławia nie jest specjalnie uciążliwa.

Lewandowski: rozkręcamy się każdym meczem. Fizycznie będziemy jeszcze lepsi niż z Rosją!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.