Wygramy z Rosją? Dyskutuj na forum Sport.pl
Przez 37 minut polscy piłkarze grali fantastycznie taktycznie. Pomysł z trzema defensywnymi pomocnikami zdawał egzamin. Dariusz Dudka i rozgrywający znakomite spotkanie Rafał Murawski rządzili przed dwójką środkowych obrońców i postawili rygiel nie do sforsowania dla Rosjan. Trzeci ze środkowych pomocników Eugen Polański - również kapitalny mecz - włączał się w akcje ofensywne i zaskakiwał rywali dokładnymi podaniami. Polska funkcjonowała jako zespół i tylko w ten sposób mogła przetrwać mecz z Rosjanami. Nie mogło pęknąć żadne z jedenastu ogniw łańcucha Franciszka Smudy.
Polski zespół wytrącił Rosjanom ich atuty, pozbawił szans na dośrodkowania, a prostopadłe podania były blokowane. Mieliśmy pomysł w obronie, mieliśmy w ataku.
Szanse na gola stwarzaliśmy po stałych fragmentach doskonale wybijanych przez Ludovika Obraniaka. W trzeciej minucie piłki dotknął Sebastian Boenisch, ale trafił w nogę rosyjskiego bramkarza Małafiejewa. Pech był ogromny, bo kilka centymetrów w prawo bądź lewo i byłoby 1:0. Po przerwie blisko znowu był Boenisch, a potem Perquis. A przecież w trakcie przygotowań do turnieju stałym fragmentom Polacy poświęcali najmniej czasu.
W pierwszych dziesięciu minutach meczu kilka razy zagotowało się w polu bramkowym Rosjan, którzy musieli ratować się rozpaczliwym wybiciem piłki, a Robert Lewandowski kapitalnie strzelił tuż nad poprzeczką.
Nie minął kwadrans, a to Polacy - niby cofnięci i ostrożni - mogli prowadzić. Lewandowski przechodził we wtorek gehennę. Trafił na rosyjski mur stworzony przez stoperów Bieriezuckiego oraz Ignaszewicza i toczył z nimi heroiczne boje. Wiele razy przegrywał walkę wręcz, był popychany i poniewierany niemiłosiernie, ale dzielnie to znosił. W 17. min zdołał świetnie podać do Eugena Polańskiego. Pomocnik Mainz trafił do siatki - niestety, ze spalonego.
Rosjanie, którzy w pierwszym meczu rozbili Czechów 4:1 i oddali najwięcej celnych strzałów ze wszystkich zespołów (15), nie mogli się zbliżyć pod polską bramką. Byli zmuszeni do ataku pozycyjnego, Polacy nie pozwolili im na szybkie kontry. Biało-czerwona machina funkcjonowała jak szwajcarski zegarek.
W 37. min znalazło się ogniwo, które pękło. Na szczęście pierwszy i ostatni raz w meczu. Marcin Wasilewski niepotrzebnie sfaulował obrońcę Jurija Żyrkowa bardzo blisko narożnika pola karnego. O takie przewinienia zawsze piekli się Smuda - długo nie mógł przekonać się do prawego obrońcy Wasilewskiego jako stopera właśnie za zbyt dużą liczbę przewinień w okolicy swojego pola karnego. Piłkarz Anderlechtu długo nie popełniał błędu, wtorkowy skończył się nieszczęściem. Andrij Arszawin dośrodkował, Ałan Dżagojew oddał głową trzeci celny strzał w turnieju i po raz trzeci trafił do siatki. Został liderem najskuteczniejszych w turnieju. Polacy opuścili głowy, choć chwilę później bardzo mocno strzelił Jakub Błaszczykowski, ale Małafiejew zdołał odbić piłkę.
Po przerwie Polacy zaatakowali z pasją. Niewiele brakowało, by trafił Lewandowski, ale też rozluźnione szyki w tyłach dawały możliwość Rosjanom do nacierania na bramkę Przemysława Tytonia, który bronił bardzo pewnie. Kotłowało się po obu stronach boiska. Polacy z każdą minutą zaczynali grać coraz odważniej i chaotyczniej. Wydawało się, że bardziej sercem niż rozumem. Że w pewnym momencie padną z wycieńczenia. Ale ich ataki dały piorunujący efekt! Na Rosjan spadł grom z jasnego nieba. Dosłownie.
W 57. min Kuba Błaszczykowski po świetnej kontrze Obraniaka oddał chyba swój najmocniejszy w życiu strzał lewą nogą. W samo okienko bramki Małafiejewa. Stadion Narodowy uniósł się w posadach. To znaczy kapitan!
Polacy znowu grali jak drużyna, uspokoili tempo, cofnęli na swoją połowę i starali się wychodzić z kontrami. Mecz był emocjonujący. W 67. min Tytoń kapitalnie obronił strzał Denisowa, ale później więcej szans mieli biało-czerwoni. W odpowiedzi Małafiejew szczęśliwie odbił piłkę po uderzeniu Polańskiego i kolejnym dobrym podaniu Obraniaka.
Polacy imponowali konsekwencją i ofiarnością. Ryzykowali, ale nie popełniali błędu. W polach karnych dochodziło do dantejskich scen i rozpaczliwych interwencji zawodników obu zespołów. Polacy wytrzymali mecz kondycyjnie, w ostatnich minutach wyglądało nawet, że to Rosjanom "odcięło prąd". Już nie hasali z takim impetem pod polską bramkę, a zespół Smudy parł do przodu.
Tyle, że brakowało zimnej krwi - parę razy zamiast strzelać na wiwat, powinni spokojniej rozegrać piłkę. Szansę na gola piękniejszego niż tego, którego zdobył Kuba były niewielkie.
Polacy stworzyli więcej okazji w meczu z medalistami poprzedniego Euro. Wydawali się silniejsi. Pokazali charakter i umiejętności. Przeciwko Grecji fantastyczna była tylko pierwsza polowa. Z Rosją - całe spotkanie poza 37. minutą. Jeśli w taki sposób zagrają z Czechami, ćwierćfinał będzie blisko.
Najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Jakub Błaszczykowski.
Wygraj piłkę prosto z meczu Polska - Rosja! Weź udział w konkursie!