Euro 2012. Leśniak: W Niemczech królują polskie flagi

- Na mundialu w 2006 roku Niemcy grali z nami do jednej bramki, tak samo było na Euro 2008. Jestem święcie przekonany, że teraz możemy ich ograć - mówi mieszkający w Niemczech Marek Leśniak. - Polacy noszą tu biało-czerwone koszulki, w samochodach wożą flagi. Pierwszy raz od dawna widzę, jak nasi rodacy pokazują w Niemczech kim są - dodaje były reprezentant Polski. Grający w grupie B Niemcy swój pierwszy mecz na Euro rozegrają w sobotę o 20.45. Ich rywalem będą Portugalczycy.

Specjalny magazyn Sport.pl na Euro 2012

Łukasz Jachimiak: Gorączka Euro 2012 dotarła już do Niemiec? Kibice wicemistrzów Europy odliczają godziny do pierwszego meczu zespołu Joachima Loewa na polsko-ukraińskim turnieju?

Marek Leśniak: Na razie Niemcy są jeszcze spokojni. Ich kibiców nie słychać, narodowych barw prawie nie widać. Za to widać bardzo dużo samochodów wożących polskie flagi i proporczyki. Polacy, którzy tu mieszkają, noszą biało-czerwone koszulki, widać, że są dumni z tego, kim są. Naprawdę pierwszy raz od dawna widzę, jak nasi rodacy pokazują w Niemczech, że są Polakami. Niemcy tak naprawdę obudzą się dopiero w sobotę. Piątkową transmisję z Warszawy, z otwarcia imprezy, obejrzą spokojnie, ale w dniu ich meczu z Portugalią emocje będą już duże.

Co o Polsce mówią niemieckie media?

- 90 procent tego, co piszą i mówią tu o Polsce i Polakach to pochwały. Codziennie czytam, że jesteśmy bardzo gościnni, że mamy świetną kuchnię, że zbudowaliśmy piękne stadiony. Problemem, ale nie jakimś wielkim, jest tylko stan dróg. Mówi się o tym, że podróżowanie po Polsce miejscami może być trudne, bo nie zdążyliśmy zbudować wszystkich zapowiadanych autostrad. Może jeszcze trochę miejsca poświęca się kibicom, ale tak naprawdę każdy tu wie, że chuligani są wszędzie. W Niemczech można ich spotkać tak samo jak w Polsce. Generalnie Niemcy są przekonani, że mistrzostwa odbędą się pod dobrą gwiazdą i organizacyjnie spełnimy wszelkie wymogi.

Wierzą w nas, a jak jest z ich wiarą w siebie? Denerwują się, kiedy Marco van Basten mówi na łamach "Kickera", że zespół Niemiec na Euro 2012 będzie miał bardzo słabą obronę, czy zgadzają się z nim i boją się, że już na "dzień dobry" przetestuje ją Cristiano Ronaldo?

- Oczekiwania są bardzo duże. Wydaje mi się, że jeśli Niemcy zagrają w swoim stylu, to od początku przejmą inicjatywę i ich obrona nie będzie pod naciskiem. Zresztą, Portugalia na pewno nie zagra ofensywnie. Będzie cofnięta, przez Ronaldo i przez Naniego będzie próbowała pokonać Niemców kontrami, ale sądzę, że kiedy Niemcy zaatakują, to strzelą gola, a jak strzelą pierwsi, to ten mecz na pewno wygrają.

Niemcy są faworytem i grupy B, i całych mistrzostw?

- Na pewno nie grają tak dobrze, jak jeszcze jesienią.

Kilka dni temu zaskoczyli przegranym aż 3:5 sparingiem ze Szwajcarią.

- Ten mecz nie ma wielkiego znaczenia, bo niemiecka drużyna już nigdy więcej nie wystąpi w takim składzie, w jakim zagrała w Bazylei. Ich prawdziwe problemy to wciąż niepełna forma wracającego po kontuzji Pera Mertesackera, brak odpowiedniej klasy Holgera Badstubera, który według mnie jest przeciętnym obrońcą. Tak naprawdę ich jedynym dobrym defensorem jest Philipp Lahm, a nieźle zaczyna się prezentować Jerome Boateng, ale jeszcze wiele musi poprawić. Jeżeli Bastian Schweinsteiger nie będzie w pełni sił i nie będzie wykonywał czarnej roboty, to Niemcy będą mieli duże problemy.

Wróciliśmy do wypowiedzi Van Bastena

- No tak, Niemcy naprawdę nie mają obrony i całą nadzieję muszą pokładać w grze do przodu. Tylko że i ta nie jest już tak dobra, jak jeszcze niedawno. Moim zdaniem Lukas Podolski w tej chwili nie jest w najlepszej formie, Miroslav Klose sporo stracił, bo długo był kontuzjowany, a Mario Gomez nie nadaje się do gry na tak wysokim poziomie, bo w meczach na noże w ogóle go nie widać. Ta grupa będzie ciekawa. Niemcy mogą z niej nie wyjść.

Gdyby nie awansowali do ćwierćfinału, byłaby to dla nich klęska. Przecież po tym, co dwa lata temu pokazali na mundialu RPA mówiło się, że do Euro 2012 okrzepną i staną się głównym faworytem.

- Według mnie największą sensacją byłaby porażka Hiszpanii. Oni nadal są najlepszym zespołem na świecie. Niemcy, nawet w najlepszej formie, nie są w stanie ich pokonać.

Dlatego, że mają za słabą obronę?

- Tu nie liczy się siła rywala. Hiszpania każdemu narzuca swój styl. Ten, kto z nią gra, ma 30 proc. posiadania piłki. Taki zespól biega, biega i biega, aż zabraknie mu sił. Hiszpanie w końcu strzelą gola, a jeżeli nie zrobią karygodnego błędu w obronie, to nic nie stracą. Dla mnie to faworyt numer jeden mistrzostw. Za nimi stawiam Francuzów, którzy się odnaleźli i znów mają dobry zespół. Nie skreślałbym też Anglików, a moim czarnym koniem pierwszy raz w życiu jest Polska.

O Polsce zaraz pomówimy, ale na chwilę zostańmy jeszcze przy Hiszpanii. Wie pan, że na Euro 2012 nie zagrają jej najlepszy napastnik David Villa i szef obrony Carles Puyol?

- Wszystko wiem. Villa nie zagra, ale do dobrej formy wraca Fernando Torres. A co do obrony, to nie przypominam sobie meczu, w którym Hiszpanie musieliby się poważnie bronić. Ich defensywa nie była mocno naciskana choćby przez 10 kolejnych minut. Oczywiście mówię o meczach na ważnych turniejach.

Wracamy do czarnego konia - ostrzega pan Niemców, że może nim być Polska?

- Oni o tym wiedzą. Przecież to Łukasz Piszczek, Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski zdobyli dla Borussii Dortmund mistrzostwo i Puchar Niemiec. Lewandowski był najlepszym napastnikiem ligi, Piszczek najlepszym prawym obrońcą, a Błaszczykowski grał tak, że wszyscy zapomnieli o kontuzji Mario Goetzego. Ci piłkarze mogą pociągnąć całą reprezentację i wydaje mi się, że koledzy będą do nich równać.

Mamy liderów, ale mamy też słabe strony. Lewą obronę ma trzymać Sebastian Boenisch, który przez ostatnie dwa lata właściwie nie grał w piłkę, tylko się leczył.

- Ten chłopak parę razy w życiu zagrał w Bundeslidze i wierzę, że nie zapomniał, na czym to wszystko polega. Jest po poważnej kontuzji, ale uważam, że przynajmniej zamknąć tę lewą stronę będzie w stanie. Nie musi się włączać do ofensywy tak jak Piszczek na prawej flance.

Myśli pan, że Boenisch poradziłby sobie z atakami Niemców w ewentualnym ćwierćfinale?

- Na mundialu w 2006 roku Niemcy grali z nami do jednej bramki, tak samo było na Euro 2008, a na tych mistrzostwach takiego meczu na pewno nie będzie. Już w Gdańsku, w ubiegłym roku, mogliśmy z nimi wygrać i wiem jedno - teraz jesteśmy w stanie ich ograć. Jestem o tym święcie przekonany. Gramy u siebie, pomogą nam kibice. Chciałbym tylko, żeby do takiego meczu nie doszło w ćwierćfinale, ale później.

Na taki mecz przyjechałby pan do Polski?

- Chciałbym. Na razie z okazji Euro współpracuję z jedną z lokalnych gazet z północy Niemiec i z telewizją ARD. Jej komentatorowi pomagałem dotrzeć do różnych piłkarskich źródeł w Warszawie. Jeśli będę mu potrzebny, jeśli ARD uzna, że mam na któryś mecz przyjechać, to chętnie się wybiorę.

Polska biało-czerwoni: Wygraj Xboxa!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.