A Ty, siedzisz już na Trybunie Kibica?
Robert Lewandowski: Skąd. Ja tylko strzeliłem gola, na sukces pracowała cała drużyna. Wygraliśmy z Bayernem, zrobiliśmy krok do mistrzostwa Niemiec. To wszystko.
- Właśnie najbardziej żałuję tego, że piłka nie wpadła do bramki przy tej ostatniej okazji. Gdyby była bardziej śliska, może odbiłaby się inaczej i byłoby 2:0. Najważniejsze, że wygraliśmy, choć gol z tej drugiej sytuacji też mógł być ładny.
- Tak chciałem, wiedziałem, że bramkarz stoi centralnie za mną, więc gdybym nie dotknął piłki, on by ją złapał. Należało tylko musnąć piłkę, zmienić kierunek jej lotu i tak zrobiłem.
- Pewnie, że tak. Sytuacja była o wiele trudniejsza. Ale wiem, tu był Bayern, zupełnie inna skala, może porównania te rzeczywiście nie mają sensu. Ważne, że były z tego gole.
- Już nie pamiętam, dziękowałem za mecz każdemu po kolei.
- Nic takiego nie mówił. Może nie miał głowy, przecież przegrali ważny mecz (śmiech).
- Podziękował mi za grę, gola, za zwycięstwo. Strasznie mu na tym zależało, zresztą jak każdemu w Dortmundzie. Po meczu było naprawdę świetnie, atmosfera rewelacyjna.
- Jeszcze nie. Zostało do zdobycia 12 punktów, musimy wyciągnąć z tego przynajmniej siedem. Jeśli w sobotę pokonamy Schalke, powinno pójść z górki. Ale absolutnie nie mówmy jeszcze o nas, jak o mistrzu.
- Kurczę, jak późno, trochę pospałem, a niedługo trening, Trzeba się zbierać.
- Wiem, co działo się w Niemczech, kiedy 450 tys. chętnych walczyło o dwadzieścia kilka tysięcy biletów na mecz, bo resztę stanowią karnety. To jest walka o mistrzostwo Niemiec, każdy chce to widzieć. A w Polsce? Cieszę się, że tyle ludzi oglądało nasze spotkanie, no ale to tylko kolejne nasze zwycięstwo. Jak każde w drodze do mistrzostwa, po prostu.
- A czy to pierwszy raz pokonaliśmy Bayern? (śmiech)
- Na razie wyrównałem, jak strzelę 21. bramkę, będziemy mówić o rekordzie. Zresztą nie przywiązuję wagi do żadnych statystyk. Po prostu gram. Tam był Jan Furtok, a ja jestem Robert Lewandowski i piszę swoją historię, gram dla Borussii jak najlepiej potrafię.
- Zostały jeszcze cztery mecze ligowe i finał Pucharu Niemiec. To trofeum też chciałbym zdobyć. Byłoby fajnie mieć dwa zwycięstwa w garści.
- Więc nie pytaj mnie już o to (śmiech). Teraz nic więcej nie powiem.
- Nie dałem rady. Nim przedarłem się przez tłum kibiców, dotarłem do rodziny, minęło kilkadziesiąt minut. Żeby dotrzeć do niego, potrzebowałbym naprawdę wiele czasu, a z tego co wiem trener spieszył się na samolot.
- Tak, powiedziałem, co na ten temat myślę. Wcześniej rozmawiałem telefonicznie o tym z trenerem Smudą. Nie wiem, jakie fakty z tej sprawy znane są już w Polsce, ale uważam, że nie trener nie powinien karać Sławka aż tak drastycznie. Wydarzenia te nie miały miejsca na zgrupowaniu, poza tym do końca nie było to tak, jak przedstawiają media, karę nałożył już klub, więc to chyba wystarczające konsekwencje.
- To ważne ogniwo naszej kadry, Sławek po prostu zasłużył, żeby na Euro jechać, a sprawa z soboty nie powinna mu tej drogi zamknąć.