Piłka nożna. Niezwykła anegdota Bońka o Smolarku

- Zespół demokratycznie postanowił, że mecz odpuszczamy. Powiedziałem: ?Róbcie, co chcecie. Ja gram, żeby wygrać?. Włodek powiedział to samo. I zaczęliśmy mecz dwóch na 20 - tak Zbigniew Boniek wspomina jeden ze swoich meczów z Włodzimierzem Smolarkiem. Wybitny piłkarz zmarł w środę w wieku 54 lat.

Włodzimierz Smolarek nie żyje. Wspominają go koledzy z boiska

Fragment wywiadu Zbigniewa Bońka dla "Gazety Wyborczej" z marca 1999 roku

Czy był jakiś szczególny związek między piłkarzem Bońkiem i piłkarzem Smolarkiem?

- Nie mieliśmy rodzinnych stosunków, paradoksalnie, mało ze sobą rozmawialiśmy. Ale ufaliśmy sobie bezgranicznie. Jak to się zaczęło? Graliśmy kiedyś mecz na wyjeździe. Dla nas był to mecz o czapkę śliwek, a gospodarze musieli wygrać. Koledzy mieli chęć odpuścić to spotkanie. Kiedy trener wyszedł, doszło w szatni do gorącej dyskusji. Omal się nie pobiliśmy. Zespół demokratycznie postanowił, że mecz odpuszczamy. Powiedziałem: "Róbcie, co chcecie. Ja gram, żeby wygrać". Włodek powiedział to samo. I zaczęliśmy mecz dwóch na 20. Po pięciu minutach graliśmy trzech na 19, po dziesięciu było czterech na 18. Po pierwszej połowie graliśmy 11 na 11. Wygraliśmy 2:1. Na początku drugiej połowy Smolarek wziął piłkę 50 m od bramki, minął wszystkich i strzelił gola.

W reprezentacji na Smolarka można było liczyć zawsze. Zgarbiony, z głową między nogami, ale jak ruszył, to nikt go nie zatrzymał, dopóki sam nie padł. Włodek, kiedy był wykończony, klękał. Robił przysiad, dwie minuty oddychał głęboko. Ale jak się podniósł, to było wiadomo, że będzie biegał dotąd, aż się go znowu na kolanach nie zobaczy. Czasami obijał się na treningu, ale w meczu, jak miał 100 procent, to dawał z siebie 110. Tak jak Lato, który za kadrę dałby się powiesić.

Zobacz wideo
Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.