Reprezentacja. Kadra Smudy nie przegrywa

Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski znowu strzelili gole, ale do zwycięstwa nad Koreą to nie wystarczyło. Sparing w Seulu skończył się remisem 2:2 i był trzecim kolejnym meczem, w którym zespół Franciszka Smudy zdobył tyle samo bramek, ile stracił.

Selekcjoner zrezygnował wczoraj z ustawienia 4-2-3-1, do którego przyzwyczajał drużynę przez ostatnie pół roku. Zamiast ofensywnego pomocnika wstawił do składu trzech defensywnych: Dariusza Dudkę, Eugena Polańskiego i Rafała Murawskiego. Początkowo ten ostatni biegał z przodu, ale szybko cofnął się na swoją połowę i do końca grał bliżej obrońców. Za ofensywę odpowiadali skrzydłowi Maciej Rybus i Jakub Błaszczykowski oraz wysunięty napastnik Robert Lewandowski. W pierwszej połowie "choinka", czyli system 4-3-2-1, zdawała egzamin. Szybcy Azjaci długo byli odsunięci daleko od bramki Łukasza Fabiańskiego. Okazje do strzelenia goli mieli po stałych fragmentach gry - w 21. min polska obrona popełniła jedyny przed przerwą błąd, ale Ki Sung-yoong spudłował.

Będący w znakomitej formie Lewandowski, który w ostatnim meczu Bundesligi z Augsburgiem strzelił dla Borusii Dortmund trzy bramki i miał asystę, potwierdził skuteczność. Do zdobycia 12. gola w kadrze wystarczyła mu jedna szansa. W 30. min po strzale zza pola karnego Błaszczykowskiego piłka odbiła się od poprzeczki, ale tam, gdzie spadła, był 23-letni napastnik i Polacy prowadzili.

Zdjęcia z Azji. Korea Południowa - Polska [GALERIA]

 

Duet drużyny mistrza Niemiec w ostatnich meczach z Gruzją, Niemcami i Koreą zdobył wszystkie pięć goli i miał dwie asysty. Zadziwiająca jest przemiana Błaszczykowskiego, który w czterech sparingach trafił trzy razy. We wcześniejszych 40 występach cztery. - Wcześniej miał problemy z udźwignięciem roli kapitana i prowadzeniem reprezentacji. Teraz dojrzał, imponuje spokojem. Z Koreą i Gruzją wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. To oznaka pewności i odpowiedzialności za zespół - uważa Andrzej Juskowiak, były reprezentant Polski i ekspert Polsatu Sport.

Błaszczykowski był najlepszy w Seulu. W drugiej połowie, kiedy drużyna miała problemy, popełniała błędy i bywała zepchnięta na swoje pole karne, jako jedyny wygrywał indywidualne pojedynki, po faulach na nim były rzuty wolne. Wreszcie to on - siedem minut przed końcem - zmusił rywala do błędu, przejął piłkę i wyrównał.

Rola rezerwowego w Borussii, w której zagrał 332 minuty w 11 występach, nie przeszkadza mu być wiodącą postacią reprezentacji, której największym problemem pozostaje gra defensywna. Mecz w Seulu znowu nie natchnął nadzieją. Obrona była eksperymentalna, bo kontuzje wykluczyły Łukasza Piszczka i Arkadiusza Głowackiego, czyli pewniaków Smudy do gry na Euro. Nie było też bramkarza numer jeden, Wojciecha Szczęsnego.

Stoper Damien Perquis, na którego polski paszport selekcjoner cierpliwie czekał wiele miesięcy, tak jak w debiucie z Niemcami, tak i z Koreą nie pokazał niczego wyjątkowego. Ustawiony obok niego Grzegorz Wojtkowiak z Lecha gra w klubie na prawej obronie i tylko selekcjoner widzi w nim stopera. Obaj popełnili błędy przy pierwszym golu. Perquis przepuścił piłkę, Wojtkowiak jej nie wybił, a żaden z defensywnych pomocników nie zdążył z asekuracją.

- Przy drugim golu Łukasz Fabiański niepotrzebnie wyszedł tak daleko - uważa Juskowiak. - Powinien zostać na linii, może zrobić trzy-cztery kroki, ale nie iść aż na 12. metr i interweniować w pierwsze tempo. Z boku nadbiegali koledzy i gdyby Koreańczyk musiał chwilę poczekać, pewnie by go dogonili. A tak wracający do kadry po rocznej przerwie Fabiański, który ogólnie spisał się nieźle, zmusił przeciwnika do szybkiej reakcji i strzału.

Kuba prawdziwym kapitanem kadry nawet grając ogony w Borussii

Mecz nie dał odpowiedzi, kto jest numerem dwa w polskiej bramce. We wtorek w sparingu z Białorusią w Wiesbaden szansę dostanie Grzegorz Sandomierski z Genku, w którym na razie rozegrał tylko jedno spotkanie - w Pucharze Belgii. W pozostałych - tak jak Fabiański w Arsenalu - jest rezerwowym. I nie ma powodów, by w najbliższym czasie ich sytuacja się zmieniła. Grającego w PSV Przemysława Tytonia Smuda powołać nie mógł ze względu na uraz głowy 24-latka. Niedawno Tytoń doznał wstrząśnienia mózgu i zgodnie z przepisami FIFA na boisko będzie mógł wrócić dopiero w styczniu. Grającego we włoskiej Fiorentinie Artura Boruca Smuda nie powoła już nigdy. Wyrzucił go ze swojej drużyny za picie, a bramkarz nazwał selekcjonera "Dyzmą".

Na razie kadra przestała przegrywać - w dziewięciu tegorocznych sparingach pokonała ją tylko Litwa i Francja. Zaczęła strzelać gole - sześć w czterech ostatnich występach. Ale drużyna Smudy wciąż nie przestała goli tracić i dlatego choć w czterech ostatnich sparingach Polacy zawsze pierwsi zdobywali bramkę, pokonali tylko Gruzję.

Robert Lewandowski 2011/12*

Bundesliga : 8 meczów, 5 goli, 4 asysty

Reprezentacja : 3 mecze, 2 gole, 1 asysta

Liga Mistrzów : 2 mecze, 0 goli, 0 asyst

Puchar Niemiec : 1 mecz, 2 gole, 0 asyst

Razem : 14 meczów, 9 goli, 5 asyst

* stan na ósmego października 2011

Robert Lewandowski 2010/11*

Bundesliga : 7 meczów, 2 gole, 0 asyst

Reprezentacja : 5 meczów, 1 gol, 1 asysta

Liga Europejska: 2 mecze, 0 goli, 1 asysta

Puchar Niemiec : 1 mecz, 0 goli, 0 asyst

Razem : 15 meczów, 3 goli, 2 asysty

* stan na 12 października 2010

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.