Wojciech Szczęsny: Zaczynają mnie słuchać

Zaraz po meczu w szatni panowała grobowa atmosfera, jakbyśmy przegrali finał mistrzostw świata. Dzień później doceniłem remis z Niemcami - mówi ?Gazecie Wyborczej? i Sport.pl bramkarz reprezentacji i Arsenalu Wojciech Szczęsny

We wtorek w Gdańsku Polacy, którzy nigdy w historii nie wygrali z Niemcami, prowadzili z drużyną Joachima Löwa 1:0 i 2:1. Drugiego gola strzelili z karnego w 90. min, ale w czwartej minucie doliczonego czasu wyrównał Cacau. Bohaterem był Wojciech Szczęsny, który w swoim szóstym meczu w kadrze wiele razy bronił w beznadziejnych sytuacjach.

Robert Błoński: Kto jest najlepszym polskim bramkarzem?

Wojciech Szczęsny: Wojciech Szczęsny.

Pytany o to parę miesięcy temu odpowiadałeś: "Artur Boruc", czym denerwowałeś trenera Franciszka Smudę, który wyrzucił go z kadry. Przed wrześniowymi meczami z Meksykiem i Niemcami selekcjoner zdradził, że wreszcie doczekał się odpowiedzi, jakiej oczekiwał.

- To nie było tak. Trenerowi powiedziałem, że więcej nie muszę odpowiadać na to pytanie, bo już każdy w Polsce wie, kto jest naszym najlepszym bramkarzem.

Klasę potwierdziłeś wtorkowym występem przeciwko Niemcom.

- Naprawdę trudnych interwencji miałem dwie, może trzy. W pozostałych sytuacjach rywale trafiali we mnie.

Podczas MŚ 2006 i Euro 2008 bohaterem meczów z Niemcami był Boruc. Zmienił się trener, taktyka i drużyna, ale bohaterem meczu znów został bramkarz.

- Dziękuję, odbieram to jako komplement.

Na Euro 2012 znów wszystko będzie w rękach bramkarza? Boruc był bohaterem ostatnich i MŚ, i Euro.

- Nie uważam się za naszą jedyną nadzieję. We wtorek gole trzeciej drużynie świata strzelili Robert Lewandowski i Kuba Błaszczykowski, były inne okazje. W ofensywie nasza gra nie wyglądała źle, podobały mi się kontry i tempo niektórych akcji. Wykonywałem swoją robotę najlepiej jak umiem. Fajnie, że mogłem pomóc. Jeśli utrzymam obecną dyspozycję, a czuję się mocny, chyba nie pozostawię wyboru trenerowi Smudzie. Ale dziś nie czuję się pewniakiem do gry na Euro 2012.

Na razie konkurentom w klubie i kadrze nie zostawiasz złudzeń. Zagrałeś świetny mecz z Niemcami, wcześniej byłeś bohaterem dwumeczu Arsenal - Udinese w eliminacjach Ligi Mistrzów, broniąc w rewanżu karnego.

- To, że ostatnio zagrałem jeden czy dwa fajne mecze, nie znaczy, że mogę pozwolić sobie na rozluźnienie. Cały czas pracuję nad wzmocnieniem swojej pozycji w klubie i reprezentacji. Sodówa mi nie grozi. Gdybym spróbował unieść się nad ziemię choćby parę centymetrów, z góry natychmiast dostałbym od taty [Macieja Szczęsnego, byłego bramkarza reprezentacji] ciężkim młotkiem po głowie. Zabolałoby, więc nie chcę dać powodów. Po meczu z Niemcami był ze mnie zadowolony, nawet pochwalił, a to oznacza, że rzeczywiście broniłem nie najgorzej. Na komplement od niego ciężko mi zasłużyć, więc kiedy je słyszę, są dla mnie najbardziej wartościowe.

Zaczynasz być jednym z liderów reprezentacji?

- Wyczuwam, że kiedy jestem w bramce, koledzy coraz bardziej mi ufają. Bardzo często słuchają mnie i dostosowują się do poleceń. Czuję, że mój autorytet rośnie. Mam nadzieję, że będzie tak dalej.

Do meczu z Niemcami nie czułem w kadrze presji, adrenaliny towarzyszącej ważnym wydarzeniom. We wtorek poczułem namiastkę tego, co czeka nas za dziewięć miesięcy. Możecie pompować balon i stawiać nas pod presją. Poradzimy sobie.

Ty i Robert Lewandowski jesteście gwiazdami?

- Nie. Raz mecz wygra bramkarz, raz napastnik albo pomocnik. Przeciwko Niemcom mnie poszło nieźle, Robert zagrał świetnie, stąd te opinie. W tej reprezentacji jest jednak kilkunastu dobrych zawodników. Graliśmy z silnym rywalem i momentami rzeczywiście przygnietli nas tak, że nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Narzucili ogromne tempo, błyskawicznie przenosili się pod naszą bramkę, w przerwie nie wiedzieliśmy, co się dzieje, i jak ich powstrzymywać. Ale my też umieliśmy grać z nimi w piłkę, wyprowadzać groźne kontry i strzelać gole.

Po meczu mówiłeś, że traktujesz ten remis jak porażkę. W środę podtrzymujesz zdanie?

- We wtorek czułem, jakbyśmy grali o mistrzostwo świata, stąd tyle goryczy pod szatnią. Teraz uznałem ten remis za dobry wynik. Lepiej jednak zremisować mecz towarzyski i wygrać na Euro niż odwrotnie. Wierzę, że w ważniejszym spotkaniu już nie zaprzepaścimy takiej szansy.

Z tyłu głowy pozostał lekki niedosyt, bo drugą bramkę straciliśmy we frajerski sposób, w doliczonym czasie. Wygrana uciekła w najgorszych z możliwych okolicznościach. Mogliśmy przejść do historii i po raz pierwszy pokonać Niemców, a tak za parę dni czy tygodni wszyscy o tym meczu zapomną. Jednak jako drużyna narodowa pokazaliśmy charakter i maksymalne zaangażowanie. Czasem może brakować techniki, akcji z kilkoma podaniami albo utrzymania się przy piłce. Ale ambicji nigdy.

Po ostatnim gwizdku ruszyłeś w stronę sędziego, rzucałeś rękawicami o ziemię.

- Miałem wrażenie, że gdyby nie strzelili bramki w 94. min, sędzia pozwoliłby im grać przez kolejne dwie. Byłem wściekły. Przed karnym chciałem podejść do rywala i coś mu powiedzieć, zdeprymować. Ale sędzia nie pozwolił. Łamanym angielskim wygonił mnie na linię, groził kartką. Po angielsku za dobrze mówić nie potrafił, za to z Niemcami świetnie się dogadywał w ich języku.

Jak ocenisz debiut Damiena Perquisa? Było sporo obaw, bo obrońca Sochaux, który w ubiegły czwartek dostał polskie obywatelstwo, trenował z drużyną ledwie trzy razy.

- Dopóki był na boisku, strzelili nam tylko jednego gola. I to z niesłusznie podyktowanego karnego. Arek Głowacki zarzekał się w szatni, że nie faulował.

A propos Głowackiego. Ze średnimi drużynami nie popełnia błędów. Ale w pojedynkach z wielkimi rywalami nie wytrzymuje ciśnienia.

- Graliśmy razem w trzech meczach i w dwóch był świetny. We wtorek może nie wyglądało to najlepiej, ale każdemu zdarza się słabszy dzień. To dobry obrońca i wierzę, że jeśli 8 czerwca wyjdzie w podstawowym składzie, da sobie radę.

A Marcin Wasilewski? Grałeś i trenowałeś z nim po raz pierwszy.

- Świetny piłkarz. W porównaniu do Łukasza Piszczka [podstawowy prawy obrońca kadry Smudy zdyskwalifikowany przez PZPN za udział w korupcji] "Wasyl" mniej angażuje się w akcje ofensywne. Ale broni bardzo dobrze. To jeden z liderów.

U trenera Smudy zagrał po raz pierwszy. Wrócił po dwóch latach od ciężkiej kontuzji.

- Nie jest debiutantem, grał w kadrze przez wiele lat, był na Euro i MŚ. Ma ogromny autorytet w drużynie. Zresztą wystarczy na niego spojrzeć i już się wszyscy boją. Robił świetną atmosferę, motywował przed meczem. W czasie przeznaczonym na zabawę był pierwszym do żartów. Jest potrzebny tej drużynie nie tylko ze względów sportowych.

Wszystko o meczu w Gdańsku - Polska zremisowała z Niemcami ?

Czego dowiedzieliśmy się z meczu z Niemcami? 

Czy Szczęsny to najlepszy polski bramkarz?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.