LM: Uczeń Ferguson przechytrzy mistrza Mourinho?

Wraca Liga Mistrzów. Czy Inter Mediolan José Mourinho da radę Manchesterowi United - drużynie, którą ukształtowała walka z Portugalczykiem? Relacja na żywo w Sport.pl i Zczuba we wtorek od 20:30

67-letni Alex Ferguson jest najbardziej utytułowanym trenerem pokolenia, które zaczynało pracę, gdy większość z dzisiejszych futbolowych gwiazd nie potrafiła jeszcze chodzić. Przez 23 lata pracy w Manchesterze United zdobył wszystkie możliwe trofea, jego pucharami można by wypełnić hangar.

46-letni José Mourinho to pokolenie najmłodsze, zrośnięte z laptopem, które trofea dopiero zaczyna kolekcjonować.

Do dziś w Lidze Mistrzów zmierzyli się raz. Pięć lat temu w 1/8 finału Porto wyeliminowało faworyzowany Manchester po zwycięstwie 2:1 w Portugalii i remisie 1:1 na Old Trafford. Mourinho tanim kosztem (Porto miało osiem razy mniejszy budżet od MU) stworzył drużynę, która pokonała później Lyon, Deportivo oraz Monaco i została najbardziej niespodziewanym zdobywcą Pucharu Mistrzów.

Najlepszy z piłkarzy Porto Deco powtórzył potem sukces z Barceloną. Ricardo Carvalho i Paulo Ferreira do dziś stanowią o sile defensywy Chelsea.

Ściągnął ich do Londynu Mourinho, gdy za wielkie pieniądze Romana Abramowicza tworzył zespół, który na dwa lata zdominował Premier League. I ukształtował Manchester United, jakim widzimy go dziś.

Kiedy Ferguson przegrywał z Porto, w jego drużynie grali piłkarze tak przeciętni, jak: Djemba-Djemba, Fortune czy Butt. Gdy Mourinho regularnie ogrywał go w Anglii, szybko do niego dotarło, że samymi wychowankami (z Porto grało sześciu!) nie da rady powstrzymać wydającej setki milionów funtów Chelsea.

Za duże pieniądze Manchester kupił Patrice'a Evrę i Nemanję Vidicia. Dziś pierwszy jest jednym z najlepszych lewych obrońców w Anglii, a drugi najlepszym środkowym obrońcą. Ferguson dał aż 18 mln funtów za pomocnika Michaela Carricka i drugie tyle za rezerwowego Andersona. Dwa lata zajęło mu odebranie Mourinho mistrzostwa. Choć Portugalczyka z Chelsea zwolniono, Ferguson nie przestawał go naśladować. Stworzył drużynę, która zamęcza przeciwników, punkty wyrywa, a fajerwerków niemal nie odpala. - Rio Ferdinand opowiadał, że gdy my tak wygrywaliśmy, bardzo to ich frustrowało. Teraz jest na odwrót. Sztuką jest wygrywanie 1:0 po słabym meczu - mówił niedawno Frank Lampard z Chelsea. Takim wynikiem Manchester kończył już dziesięć meczów w tym sezonie.

Bohaterami mistrzów Anglii są bramkarz Edwin van der Sar, który ostatniego gola w lidze puścił na początku listopada, i Vidić. Dlatego brak tego ostatniego (nie zagra za czerwoną kartkę z finału klubowych mistrzostw świata) urasta do problemu gigantycznego.

Oprócz Serba nie zagrają przecież kontuzjowani Gary Neville, Wes Brown i Rafael, prawym obrońcą będzie przesunięty z pomocy Darren Fletcher.

Nie wiadomo, czy wyleczą się John O'Shea i Jonny Evans, których Ferguson zabrał do Mediolanu w nadziei na cud. - To koszmar. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć partnera dla Rio Ferdinanda - mówi trener MU. Oprócz nich wpakował do samolotu niedoświadczonych bocznych obrońców Fabio da Silvę i Richarda Eckersleya. Jeśli jednak Evans i O'Shea się nie wyleczą, obok Ferdinanda może zagrać defensywny pomocnik Carrick.

W Interze takich problemów nie mają, kontuzjowany jest tylko stoper Walter Samuel. Za to muszą się zmierzyć z opinią drużyny, która choć dominuje w ostatnich latach w Serie A, w Lidze Mistrzów zupełnie sobie nie radzi. W dwóch ostatnich sezonach odpadała w 1/8 finału, w XXI wieku tylko raz dotarła do półfinału. - Manchester nie jest od nas lepszy. Piłka nożna to dyscyplina zespołowa. Pokonamy ich - mówi pewny siebie Mourinho.

W Anglii nazywają go nemezis Fergusona. Z 12 spotkań z Portugalczykiem Ferguson wygrał ledwie jeden. Ale też pierwszy raz od pięciu lat przed meczem z Manchesterem United jego drużyna nie jest faworytem. Nie gra jak kiedyś Porto i Chelsea. Niewiele się różni od zespołu, który rok temu przegrał z Liverpoolem, a dwa lata temu z Valencią. Żeby wygrać z MU, Mourinho musi natchnąć drużynę i jej lidera Zalatana Ibrahimovicia. Szwed, od lat najlepszy napastnik Serie A, zachwycający w spotkaniach ze słabeuszami i średniakami, w meczach wielkich gaśnie. Od niego głównie zależy, czy Inter wykorzysta słabości Manchesteru. Tak jak dwa lata temu bezwzględnie wykorzystał je w półfinale Milan. Na San Siro bez kontuzjowanego Ferdinanda "Czerwone Diabły" przegrały 0:3. - Wyeliminowanie MU nie będzie niczym wyjątkowym. Najważniejszy jest awans do następnej rundy. Myślę, że za kilka miesięcy zagramy w finale - mówi butny Mourinho.

Prowadząc Porto, Chelsea, a teraz Inter Portugalczyk nie przegrał 110 kolejnych meczów na własnym boisku. Ale tylko w krajowych ligach. Liga Mistrzów to inna bajka. Manchester United jest w niej niepokonany od 664 dni i 19 meczów.

A kto awansuje według Fergusona? - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.