PZPN sprawdza czy Bykowski był pośrednikiem

Wydział Dyscypliny PZPN chce zbadać, jaki udział w aferze sprzedania barażowych spotkań Świtu Nowy Dwór ze Szczakowianką-Garbarnią miał były zawodnik klubu z Jaworzna Maciej Bykowski. Jak dowiedziała się nieoficjalnie ?Gazeta?, m.in. dlatego związek na razie nie wydał certyfikatu piłkarza jego nowemu klubowi OFI Kreta.

W upublicznionym w poniedziałek uzasadnieniu dożywotniej dyskwalifikacji sześciu piłkarzy Świtu Nowy Dwór oraz ukarania Szczakowianki walkowerem za drugi mecz barażowy Wydział Dyscypliny PZPN napisał, że jeden z wątków sprawy będzie nadal wyjaśniany. Chodzi właśnie o kwestię udziału w sprzedaniu baraży przez Bykowskiego.

WD bardzo dwuznaczne wydało się nagłe - i niespodziewane nawet dla kolegów ze Szczakowianki - rozwiązanie przez Bykowskiego ważnego kontraktu z klubem z Jaworzna oraz jego wyjazd na Kretę. I to kosztem rezygnacji z należnych mu pieniędzy (łącznie ok. 26 tys.).

Wydział Dyscypliny, który przesłuchiwał Bykowskiego w czasie obozu jego nowego greckiego klubu w Holandii - określił zachowanie piłkarza jako "wymowne". Dlaczego kwestia przesłuchań Bykowskiego była tak istotna, że członkowie WD pofatygowali się za granicę?

- Wydało nam się dziwne, że zawodnik, mając roczny kontrakt, nagle po pół roku zostaje zwolniony ze Szczakowianki. Odchodzi do zagranicznego klubu, a nasz polski nie dostaje za to ani złotówki. Skąd taka filantropia działaczy przeżywającej kłopoty finansowe Garbarni, której prezes Tadeusz Fudała przyznaje, że poprzedni sezon zamknął niedoborem rzędu miliona złotych? - zastanawia się przewodniczący Wydziału Dyscypliny Adam Tomczyński.

Prezes Szczakowianki Tadeusz Fudała, pytany przez "Gazetę" 25 lipca, dlaczego pozwolił odejść Bykowskiemu z klubu, odparł, że gra w lidze greckiej to życiowa szansa piłkarza. - Z niewolnika nie ma zawodnika, a on uwziął się, żeby jechać. Więc rozwiązaliśmy kontrakt polubownie - tłumaczył prezes.

Podczas spotkania w Holandii z przedstawicielami WD Bykowski nic ciekawego im nie powiedział. Interesujące było jednak to, co przypomniał sobie dopiero dzień później - zadzwonił do związku i powiedział, że miał w kontrakcie klauzulę, na mocy której po 30 czerwca mógł odejść ze Szczakowianki za darmo, jeśli ta spadnie do II ligi. Taki zapis rzeczywiście byłby poważnym argumentem na obronę zawodnika - skoro miał możliwość odejścia z klubu, po co miałby wykonywać jakieś nieczyste działania?

- Ale, jak to niestety często ze Szczakowianką bywa, okazało się, że klub nie przesłał tego dokumentu do PZPN wraz z kontraktem piłkarza w lutym, tylko dopiero po przesłuchaniu Bykowskiego w Holandii, czyli 28 lipca. W związku z tym Wydział Dyscypliny nabrał wątpliwości co do autentyczności tego dokumentu. Zwłaszcza że piłkarz podpisał kontrakt z klubem 4 lutego, a aneks, w którym znalazł się zapis o możliwości odejścia w razie spadku do II ligi, parę dni później - 7 lutego. Po co klub, mając już podpisany kontrakt z zawodnikiem, miałby dodawać niekorzystny dla siebie aneks? - dziwi się Tomczyński.

W całej sprawie zastanawia kilka niejasności. Skąd taki pośpiech z wyjazdem Bykowskiego za granicę? Czy chodziło o to, aby Bykowski nie miał możliwości złożenia zeznań przed WD? Czy to on mógł być tą osobą, która ułatwiła działaczom z Jaworzna nawiązanie kontaktu z zawodnikami Świtu? Na ile istotna jest jego znajomość ze wspólnej gry w Polonii Warszawa z Rafałem Rutą, który - według ustaleń WD - otrzymał propozycję sprzedaży pierwszego meczu barażowego? Jakie znaczenie w tej sprawie może mieć to, że Bykowski i ukarany przez PZPN dożywotnią dyskwalifikacją zawodnik Świtu Marek Zawada są kolegami z Elbląga?

- Staraliśmy się wyjaśnić, czy to Bykowski mógł być łącznikiem między Szczakowianką a zawodnikami Świtu Nowy Dwór. Jak jednak wynika z naszego orzeczenia, nie znaleźliśmy wystarczających dowodów na to, że tak właśnie było - dodaje Tomczyński, zastrzegając, że sprawa będzie jeszcze badana.

Wczoraj w PZPN z dokumentami zgromadzonymi w sprawie afery barażowej - ponad 260 stron dokumentacji, zdjęcia oraz załączone pisma - zapoznawali się adwokaci ukaranych przez Wydział Dyscypliny piłkarzy mecenas Paweł Dowgiłłowicz oraz broniąca Szczakowianki mecenas Jadwiga Tomaszewska. Prawnicy poznali więcej szczegółów niż to, co napisano w samym uzasadnieniu WD, ale nie na tyle, żeby zidentyfikować osoby, które współpracowały w PZPN w wyjaśnianiu afery barażowej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.