Polacy na Okęciu: Kwiaty i śpiew na ustach

Radośnie i entuzjastycznie - pluszowymi misiami, kwiatami, piskami i śpiewami - niczym mistrzów świata witało kadrowiczów trenera Engela ponad 2 tys. osób na lotnisku Okęcie w niedzielę wieczorem.

Polacy na Okęciu: Kwiaty i śpiew na ustach

Radośnie i entuzjastycznie - pluszowymi misiami, kwiatami, piskami i śpiewami - niczym mistrzów świata witało kadrowiczów trenera Engela ponad 2 tys. osób na lotnisku Okęcie w niedzielę wieczorem.

Tylko zamiast: "Jesteśmy mistrzami!" śpiewali: "Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało".

Samolot prezydencki wylądował na Okęciu o godz. 19.05. Kibice czekali stłoczeni w hali przylotów od 17, wołając cały czas: "Chodźcie do nas", "Polacy, nic się nie stało" i "Jesteśmy z wami". Co chwila intonowano hymn. - Byłem w Chorzowie, jak wywalczyli awans z Norwegią, żegnałem ich, jak odlatywali, to i powitać mi wypada. Nie udało się nic zwojować na mundialu, ale to moja drużyna. Zagrała na mistrzostwach świata po raz pierwszy od 16 lat i za to należy jej się szacunek - mówił starszy mężczyzna w biało-czerwonej czapce z rogami.

- Do czwartku mówiłem sobie, że nie przyjadę. Ale mecz z USA zmienił wszystko. Widział pan choć jeden błąd polskiego piłkarza? I jakie zaangażowanie. Za te emocje, za te bramki postanowiłem, że przyjadę ich powitać - dodawał Maciek na wózku inwalidzkim. - A co my, kibice, mamy robić? Nawet jakby przegrali z USA, tobym przyszedł. Mam się nagle obrazić i kibicować hokeistom? Ja kocham futbol - mówił Sebastian.

Siostra Pawła Kryszałowicza, Agata, z mężem Kaziem, córką Olą i biało-czerwoną wiązanką nie mogła dopchać się do barierki. - Ale tłum! I jaki życzliwy! - dziwiła się. - My akurat nie musimy się wstydzić za Pawła. Ten jego gol osłodził nam całe rozczarowanie niepowodzeniem. Oglądaliśmy całą rodziną i wszyscy mieli łzy w oczach - powiedział pan Kazio.

Dużą część tłumu stanowili kibice mistrza Polski. Jeden z nich w zielonej koszulce powiewał transparentem: "Legia - USA 3:1". - Ja przyszedłem tu powitać tylko trzy osoby: Murawskiego, Zielińskiego i Kucharskiego. A i pożegnać Tomka Hajtę. Nie twierdzę, że tylko legioniści nie zawiedli. Bardzo dobrze zagrali też: Majdan, Kłos, Głowacki. Szkoda, że tak późno - mówił Rafał z Warszawy.

Cały czas trwały gorączkowe dyskusje, kto zawinił i czy Engel powinien zostać. Większość twierdziła, że trener popełnił błędy, ale należy zostawić go na stanowisku. - Nie ma teraz w Polsce lepszych fachowców, a Engel może się czegoś nauczy na błędach. "Gazeta Wyborcza" lansuje cudzoziemca, ale zanim się taki zorientuje w polskich piłkarzach, pomyli Kryszałowicza z Krzyształowiczem, a eliminacje do mistrzostw Europy za trzy miesiące - przekonywał Aleks. Ktoś powiewał biało-czerwoną flagą z napisem: "Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna. Polska".

Gdy podjechał autobus, zrobiło się głośny jak na stadionie. Dziewczyny piszczały ("O! Żewłaki idą i Muraś!" - wołały dziewczyny z pismem "Dziewczyna" w dłoniach), panowie skandowali: "Dziękujemy, dziękujemy!" ("Jak to za co? Nasi grali na mundialu, a Argentyna i Francja też odpadły"). Piłkarze byli zaskoczeni liczbą witających i ich entuzjazmem. Nie wszyscy zdecydowali się podejść do barierek i rozdawać autografy. Kapitan drużyny Piotr Świerczewski został z tyłu. - To miłe, że mimo wczesnego odpadnięcia z turnieju wita nas tyle osób. Jestem zaskoczony - powiedział Maciej Murawski. Po dziesięciu minutach piłkarze wrócili do autobusu i pojechali do bazy kadry w Konstancinie.

- Za cztery lata też jest mundial. I zobaczycie, niedowiarki, że wtedy skutecznie poprowadzi nam drużynę trener Jurek Engel. "Sto lat" dla trenera i chłopaków! - zażądał pan Janusz w baseballówce z napisem Daewoo.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.