Podbeskidzie: Teraz Wisła albo Lech? Legia lepiej nie

Podbeskidzie wyjątkowo łatwo pokonało ekstraklasowy zespół z Bełchatowa. - Na co dzień tak nie gramy - usprawiedliwiał się szkoleniowiec gości. Dla gospodarzy to historyczny, bo pierwszy, awans do ćwierćfinałów Pucharu Polski.

Czy to chłodne górskie powietrze, czy może melodia z "Janosika", która tradycyjnie inauguruje mecze bielszczan, kompletnie rozbroiły zespół z Bełchatowa już od pierwszego gwizdka? Już w 80. sekundzie spotkania gospodarze objęli prowadzenie - dośrodkowywał Michał Osiński, a podanie na gola efektownym uderzeniem głową zamienił Sylwester Patejuk.

Wydawało się, że ten gol sprawi, że w Bielsku obejrzymy ciekawy mecz, bo zmuszeni do ataku goście z ekstraklasy rzucą się na rywala grającego na co dzień w niższej lidze. Nic z tego. Goście zawiedli, przez całą pierwszą połowę warunki gry dyktowali bielszczanie.

Przyjezdni grali w składzie bardzo podobnym do tego, który rozpoczął ostatni pojedynek w ekstraklasie z Koroną. W składzie gospodarzy roszad tymczasem było sporo, nie grały m.in. filary defensywy - Sławomir Cienciała i Jacek Broniewicz - oraz najlepszy strzelec Adam Cieśliński. No boisku tych ubytków widać nie było.

Przewaga należała do "Górali", kolejne okazje na zdobycie gola mieli Patejuk, Piotr Malinowski czy Mateusz Żyła. W końcu padła druga bramka - po asyście Patejuka Słowak Robert Demjan wślizgiem umieścił piłkę w siatce. - Lepiej nie wspominać o tym, jak wyglądaliśmy w pierwszej połowie. My na co dzień nie gramy tak w ekstraklasie - przekonywał na pomeczowej konferencji trener Maciej Bartoszek.

Po przerwie mecz był wyjątkowo nudny. Na finiszu nieco urozmaiciły go seryjnie pokazywane przez sędziego żółte kartoniki oraz rozpaczliwe zagranie Grzegorza Barana, który omal nie wpakował piłki do własnej bramki. - Musimy po męsku porozmawiać w szatni. Tak nie może wyglądać nasza gra - rozkładał ręce Baran.

W obozie gospodarzy panowało po meczu duże zadowolenie. - Jest satysfakcja, wszak wygrywamy z takim zespołem jak Bełchatów - mówił Patejuk, który tego wieczora zapisał na swoim koncie gola i asystę. Wtórował mu Michał Osiński. - Bełchatów się nie spodziewał, że tak szybko na nich "siądziemy". Daliśmy z siebie bardzo dużo w pierwszej połowie, ale warto było - mówił obrońca Podbeskidzia.

A potem trwały już rozmyślania, na kogo można by trafić w ćwierćfinale. - Dla mnie to obojętne. Jest piękna przygoda - mówił Osiński. - Medialny czy nie medialny rywal. Nie ma różnicy. Dobrze, że wiosną będzie okazja do ciekawych meczów - dodawał trener Robert Kasperczyk.

Karty odkrył tylko prezes Janusz Okrzesik. - Kogo chciałbym wylosować? Czas na zespół, który zelektryzuje kibiców. Może Wisła albo Lech? - uśmiechał się prezes bielskiego klubu.

Po cichu mówi się w Bielsku, że ze względów bezpieczeństwa lepiej, by nie była to Legia, która trzyma sztamę z Zagłębiem. A sosnowiczanie z kolei to partner miejscowego BKS-u, lokalnego rywala Podbeskidzia... Na trybunach mogłoby wtedy być gorąco. Za gorąco...

Podbeskidzie Bielsko-Biała - GKS Bełchatów 2:0 (0:0)

Bramki: 1:0 Patejuk (2.), 2:0 Demjan (32.)

Podbeskidzie: Zajac Ż - Górkiewicz, Konieczny, Dane~k, Osiński Ż - Malinowski Ż , Łatka Ż , Matusiak Ż , Żyła (77. Chmiel) - Patejuk (90. Cieśliński), Demjan (84. Kołodziej Ż ).

GKS: Sapela - Tanevski (76. Fonfara), Drzymont, Lacić Ż , Jarmuż - Poźniak (40. Vin~cius), Baran, Bocian Ż , Nowak, Małkowski - Żewłakow (13. Kuświk Ż ).

Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 1500.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.