Podyskutuj z autorem w jego blogu
Tak wynika z corocznego raportu o pensjach w tamtych rozgrywkach opublikowanego we wtorek przez "La Gazzettę dello Sport" (jej dane obejmują podstawowe wynagrodzenie, bez premii za sukcesy).
A jeśli zredukujemy limit do 300 tys. - tyle lub więcej zarabiają Vrdoljak w Legii oraz wiecznie chorzy/rezerwowi Garguła z Łobodzińskim w Wiśle - to w zasięgu czołowych polskich klubów wciąż pozostaje aż 151 zawodowców biegających po boiskach Italii, czyli niemal co trzeci. Np. każdy gracz z całej kadry Ceseny, która w inauguracyjnej kolejce zdobyła sensacyjny punkt na stadionie wicemistrza Romy.
Co oczywiście nie oznacza, że każdy z nich jest do wyjęcia ot tak, na kiwnięcie palcem. Wśród stosunkowo skromnie zarabiających znaleźlibyśmy wielu młodych zdolnych, którzy nie myślą o karierze w perspektywie jednego sezonu i chcą się wypromować w swojej lidze, na ofertę z nadwiślańskiego wygwizdowa nawet nie spojrzą. Poza tym transfery kosztują.
Piłkarze Serie A to wciąż nie są łatwe cele dla Legii, Polonii czy Lecha. Coraz częściej są to jednak - lub zaraz będą - cele mniej lub bardziej realne, a przecież mówimy o lidze ze ścisłej czołówki na kontynencie, wyładowanej piłkarzami z klasą. Mamy prawo przypuszczać, że zatrudnionych na rynkach mniej renomowanych - nie dysponujemy kompletnymi danymi z ligi greckiej, holenderskiej, słowackiej etc. - możemy łowić jeszcze szerszymi sieciami.
Demitologizowałem już w "Gazecie" wciskaną nam latami opowieść o finansowym zacofaniu polskich klubów, które rzekomo uniemożliwia sukcesy w europejskich pucharach, teraz mamy kolejne - rzekłbym nawet, że spektakularne - potwierdzenie, iż nasi potentaci są bogaci. I nadal będą się bogacić, bo nasz rynek wewnętrzny jest wystarczająco rozległy, by pęcznieli także pomimo mizernych wyników w rywalizacji międzynarodowej. Wystarczy tylko z sensem te ogromne pieniądze wydawać.
Mądrzej, niż wydawał je np. Mirosław Trzeciak - przyznaję, sam w niego wierzyłem (przed spróbowaniem), a dziś czytam, że były dyrektor Legii Warszawa złapał fuchę na czwartoligowym wygwizdowie hiszpańskim... Tak, przed tym właśnie trzeba za wszelką cenę nasz futbol uchronić - by fachowcy na poziomie czwartej ligi hiszpańskiej nie rozdawali pensji na poziomie pierwszej ligi włoskiej.
Klęska Hiszpanów, Klęska Maradony ?