Hańba na Bukowej. Kibice GieKSy wyszli przed końcem

Kilkunastu mężczyzn przebranych w koszulki ?Gieksy? zagrało w meczu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała. Zderzenie amatorów z zawodowcami zakończyło się druzgocącą klęską 1:6, jakiej w Katowicach jeszcze nigdy nie było. Zniesmaczeni kibice opuścili stadion jeszcze przed końcem spotkania.

Początek tego tekstu to oczywiście żart. Przeciwko bielszczanom zagrali prawdziwi zawodnicy GKS-u. Reszta jednak już się zgadza, bo rzeczywiście grali oni jak amatorzy i zhańbili imię klubu, doznając najwyższej porażki w historii występów GKS-u w Katowicach. Faktem jest też, że pod koniec meczu większość kibiców po prostu sobie... poszła.

Dlaczego "Gieksa" przegrała w takich rozmiarach? Dlatego, że gracze Podbeskidzia byli dla swoich przeciwników wyjątkowo łaskawi i postanowili ich nie dobijać, strzelając im kilka następnych bramek! A mogli... Dla załamanych sympatyków GKS-u mamy dobrą wiadomość: jeśli sprawdzą się zapowiedzi właściciela klubu, to tej kabaretowej drużyny nigdy już nie zobaczą. - W poniedziałek o 7 rano wezwani na dywanik do Centrozapu są prezes Jacek Krysiak, dyrektor sportowy Jan Furtok i trener Dariusz Fornalak. Powiedziałem już tym panom, że oczekuję od nich dymisji na piśmie - grzmi Ireneusz Król, szef rady nadzorczej GKS-u.

Pseudowystęp katowiczan to najlepsze podsumowanie ich dotychczasowych "osiągnięć" w tym sezonie. Wielu osobom wydawało się, że dno osiągnęli, przegrywając niedawno w Pucharze Polski z Ruchem Zdzieszowice. Gracze GKS-u udowodnili, że stać ich na "więcej".

Swoją postawą na boisku nie pozwolili nawet dotrzymać kibicom obietnicy, że przez przynajmniej 45 min mogą liczyć na ich gorący doping. Jeszcze w trakcie pierwszej połowy fani usilnie prosili zawodników, by ci zeszli z boiska i nie robili z nich pośmiewiska. Grę GKS-u najlepiej symbolizuje sytuacja z 36. min spotkania. Nieatakowany przez nikogo obrońca gospodarzy Mateusz Sroka wykopnął piłkę w... aut. Trener Dariusz Fornalak aż przyklęknął i złapał się za głowę. Zdeprymowany tym Sroka wziął się w garść i zaczął biegać po boisku z niezwykłą pasją. Dobrych chęci starczyło mu na 2-3 min.

Niezwykłe że w GKS-ie znalazł się jednak piłkarz, który zebrał tego dnia oklaski. To młodziutki bramkarz Andrzej Wiśniewski. Debiutujący w lidze zawodnik pojawił się na boisku w 20. min spotkania w miejsce kontuzjowanego Jacka Gorczycy (zanim zszedł, zdążył przepuścić piłkę po uderzeniu z 30 m). Wiśniewski bronił ze sporym poświęceniem. Nie dał się pokonać nawet z rzutu karnego. W pięciu innych sytuacjach był jednak bezradny. - Jestem załamany. Puściłem tyle goli, że nie mogę się doszukać w mojej grze żadnych pozytywów - mówił, schodząc z boiska młody bramkarz.

O dziwo GKS też strzelił jednego gola. Pięknym uderzeniem z dystansu popisał się Gabriel Nowak. To o tyle kuriozalne, że Nowak nie był planowany do gry w podstawowym składzie. Zagrał, bo na rozgrzewce kontuzji doznał Przemysław Pitry. Na dodatek katowicki pomocnik udokumentował w końcówce swój występ jeszcze jednym golem - tym razem samobójczym. Jego pięknego trafienia po uderzeniu głową nie widziało wielu sympatyków GKS-u, bo jeszcze przed zakończeniem meczu opuścili stadion. - Rozumiem rozgoryczenie kibiców. Nie ma słów, aby opisać to, co się stało. Zapewniam, że nie graliśmy przeciwko trenerowi. Wkładał przecież mnóstwo serca w to, abyśmy stali się lepszymi piłkarzami. Najgorsze, co teraz moglibyśmy zrobić, to spuścić głowy i się rozpłakać - mówił Grzegorz Goncerz, skrzydłowy GKS-u.

Katowiczanie najbardziej powinni być wdzięczni graczom Podbeskidzia, którzy w ostatnich minutach mogli ich dobić (GKS kończył mecz w 10 po czerwonej kartce Jacka Kowalczyka), ale tego nie uczynili. - W końcówce nie było już po co atakować. Woleliśmy zachować siły na następne spotkania - przyznawał Sławomir Cienciała, kapitan Podbeskidzia.

Lider pierwszej ligi z Bielska-Białej udzielił GKS-owi srogiej lekcji futbolu. - Nie jestem teraz zadowolony ani szczęśliwy, ale po prostu dumny. Będę musiał doszukać się jakichś minusów w naszej grze, bo chłopcy chyba zwariują - uśmiechał się po meczu Robert Kasperczyk, trener Podbeskidzia. Kompletnie załamany był za to Fornalak. - Przynieśliśmy dziś wstyd. Musimy uderzyć się w pierś i przeprosić kibiców, że musieli oglądać to żenujące widowisko. Czegoś takiego w piłce jeszcze nie przeżyłem - mówił, kręcąc głową z niedowierzaniem.

- Moim zdaniem ci piłkarze nie nadają się do gry w tej klasie rozgrywkowej. Mają po prostu za małe umiejętności, a sama ambicja nie wystarczy - kręcił głową Alojzy Łysko, który osiągał z GKS-em sukcesy w latach 80.

Po meczu zarząd GKS-u oddał się do dyspozycji rady nadzorczej. W klubie spodziewana jest rewolucja. Niedługo po zakończeniu spotkania rozmawialiśmy z Ireneuszem Królem, szefem Centrozapu. - Proszę w moim imieniu przeprosić wszystkich kibiców - stwierdził. - To był skandal! W życiu jeszcze czegoś takiego nie widziałem, żeby kibice wcześniej opuszczali stadion. Ale ja się do nich przyłączam! Zrobiłbym to samo... Organizacyjnie klub się przygotował do sezonu, ale sportowo jest klapa. W GKS zaangażowali się poważni ludzie i oczekują wyników - mówi przewodniczący rady nadzorczej GKS-u.

O ile Król się nie rozmyśli, to w poniedziałek rano zdymisjonuje Krysiaka, Furtoka i Fornalaka. Spekuluje się, że nowym prezesem może zostać Romuald Lasczyk, obecnie członek rady nadzorczej. - W sprawie prezesa mam różne koncepcje. Dyrektor? Jasiu jest moim przyjacielem i ikoną klubu, ale pewne rzeczy go przerosły. Z kolei trenera będziemy mieć najmłodszego w całej lidze [wśród kandydatów wymienia się Piotra Stacha, być może we współpracy z Piotrem Mandryszem, obaj byli na meczu - przyp. red.]. Do zawodników też mam uwagi. Ci ludzie nie mają obecnie nic innego do roboty jak zapierdzielać po boisku i strzelać bramki. Na pewno będą natychmiastowe przesunięcia do drugiej drużyny - zapowiada Król.

Jeszcze przed zamknięciem we wtorek okienka transferowego do GKS-u ma trafić kilku nowych piłkarzy. Sensacyjnie brzmią rzekome pomysły sprowadzenia na Bukową byłych zawodników GKS-u Wojciecha Szali i Bartosza Karwana! Bardziej prawdopodobne jest wypożyczenie kilku zawodników z kadry Ruchu Chorzów (Piotr Kieruzel, Patryk Stefański, Bartosz Flis, Michał Brzozowski). - Musimy ściągnąć 8-10 nowych zawodników. W najbliższym meczu z MKS-em Kluczbork zagra całkowicie eksperymentalny skład. I biorę za to pełną odpowiedzialność - podkreśla Król.

GKS Katowice - Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:6 (1:3)

Bramki: 0:1 Konieczny (4.), 1:1 Nowak (16.), 1:2 Rogalski (24.), 1:3 Ziajka (45.), 1:4 Demjan (50.), 1:5 Koman (68.), 1:6 Nowak (80. samobójcza)

GKS: Gorczyca (20. Wiśniewski Ż) - Sroka, J. Kowalczyk Ż CZ, Napierała Ż, Niechciał - Goncerz, Nowak, Hołota, Plewnia, Piechniak (46. Sadowski) - Kaliciak (71. A. Kowalczyk).

Podbeskidzie: Zajac - Cienciała, Broniewicz, Konieczny, Osiński - Rogalski, Koman, Łatka (74. Chmiel), Ziajka (69. Żyła Ż) - Cieśliński (62. Patejuk), Demjan.

Sędziował: Jacek Zygmunt (Rzeszów). Widzów: 2000.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.