Dariusz Wołowski: Dzieciak

Dariusz Wołowski: Dzieciak

Pamiętam pewnien film z dzieciństwa w którym do szwedzkiej kadry piłkarskiej przebił się 7-letni chłopiec. I przyćmił gwiazdy Helstroema, Ekstroema, Tappera, z którymi Lato, Deyna i Gadocha rywalizowali na mundialu w 1974 roku. Gdy przed meczami reprezentacji Anglii patrzy się na Michaela Owena ustawionego między Heskeyem i Campbellem można odruchowo spytać: "skąd wziął się ten dzieciak?". Ale to już nie film. To rzeczywistość w której wiadomo, że kiedy zacznie się gra ten chłopiec będzie szybciej biegał, lepiej panował nad piłką, a czasem nawet wyżej skakał - mimo 172 cm wzrostu. Absolutnie nie mam nic przeciw decyzji dziennikarzy uznających Owena za najlepszego piłkarza w Europie w mijającym roku. Myślę jednak, że oprócz podziwu dla klasy Anglika kierował nimi sentyment. Owen to chyba najlepszy od czasów Maradony przykład, że piłka nożna to nie jest sport dla gladiatorów. W każdym razie nie tylko dla nich.

Może mniej sentymentu, ale nie mniej podziwu budzi Luis Figo - laureat plebiscytu FIFA, w którym głos mieli trenerzy 130 narodowych reprezentacji. Znaczy, że najbardziej zazdroszczą Luisowi Antonio Oliveirze z Portugalii. 10 czerwca na mundialu w Korei z Portugalczykami zagrają Polacy. Lepiej zazdrościć im teraz, niż wtedy. Tylko trzeba mieć na to jakiś sposób.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.