Dariusz Wołowski: Jak Figo, jak Oli

Jeszcze niedawno porównanie piłki polskiej i portugalskiej wydawało się świętokradztwem. Kiedy na Euro 2000 błyszczały gwiazdy Rui Costy i Luisa Figo, a gra Portugalczyków chwyciła nas mocno za serca - polski futbol tkwił na mieliźnie. Wyglądało na to, że bez nadziei.

Dariusz Wołowski: Jak Figo, jak Oli

Jeszcze niedawno porównanie piłki polskiej i portugalskiej wydawało się świętokradztwem. Kiedy na Euro 2000 błyszczały gwiazdy Rui Costy i Luisa Figo, a gra Portugalczyków chwyciła nas mocno za serca - polski futbol tkwił na mieliźnie. Wyglądało na to, że bez nadziei.

I nagle wszystko ruszyło. Wygrane w dobrym stylu eliminacje sprawiły, że nasza reprezentacja dostała się na mundial. I tam los zetknął ją z Portugalią. A więc porównywanie stało się koniecznością.

Ponieważ ambicje nasze szybują dziś wysoko, warto uważać na wszystko, by nie zgubić nawet szczegółów. We wtorkowym meczu Ligi Mistrzów gwiazda polskiej piłki grała przeciw najlepszemu z Portugalczyków. Bezpośrednich porównań być nie może: Olisadebe i Figo pełnią na boisku inne role, a między Realem i Panathinaikosem różnica jest bardzo duża. Mimo wszystko jednak mogliśmy się przekonać, że na największych piłkarskich salonach Figo porusza się swobodnie, z ogładą i pewnością siebie, Olisadebe z debiutancką tremą.

Nie chodzi mi o to, by z tego, co zdarzyło się na Santiago Bernabeu, wyciągać proste wnioski, a przed przyszłorocznym mundialem pogrążać się w kompleksach i braku wiary. Ale żeby pamiętać, że tam, gdzie Portugalczycy czują się jak u siebie, polskiego piłkarza nie było wiele lat. I na mundialu w Korei będzie się uczył wszystkiego od nowa.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.