Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów - walka o wszystko

Jeżeli Śląsk nie awansuje do grupy mistrzowskiej, może stracić nawet ponad dwa miliony marek. A to oznacza dla zadłużonego po uszy klubu katastrofę.

Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów - walka o wszystko

Jeżeli Śląsk nie awansuje do grupy mistrzowskiej, może stracić nawet ponad dwa miliony marek. A to oznacza dla zadłużonego po uszy klubu katastrofę.

Dla takich klubów jak Śląsk Wrocław walka o awans do czołowej ósemki ligowych zespołów jest kwestią walki o przetrwanie. I nie ma się co oszukiwać, że chodzi tu o wielkie ambicje sportowe, walkę o mistrzostwo Polski, czy zapewnienie sobie udziału w europejskich pucharach. Sprawa jest bardziej prozaiczna - jeśli teraz Śląsk zostanie w górnej części tabeli, to już w listopadzie na sto procent zapewni sobie utrzymanie w ekstraklasie. A to gwarantuje ponad 1,5 miliona marek (ok. 3 mln zł), które każdej drużynie z I ligi wypłaci stacja telewizyjna Canal+. Dla zadłużonego na kilka milionów złotych Śląska takie pieniądze oznaczają przetrwanie przez najbliższe miesiące. Zapewnienie sobie miejsca w ekstraklasie oznacza też, że w przyszłym roku wrocławski klub znowu otrzyma z Canal+ pieniądze.

- Jeżeli już teraz zapewnimy sobie utrzymanie w lidze, to w komfortowych w miarę warunkach będziemy mogli myśleć o spłacaniu naszych długów - analizuje wiceprezes Śląska Ryszard Cisłowski. - Wówczas będziemy mieli pewność, że otrzymamy pieniądze z Canal+. Oczywiście nie poprawi to naszej sytuacji finansowej, ale da gwarancję naszym dłużnikom, że otrzymamy jakieś pieniądze i stopniowo zaczniemy redukować nasz dług.

Jeszcze niedawno zadłużenie wrocławskiego klubu wynosiło ponad 10 mln zł. W tej dramatycznej sytuacji do zarządu Śląska dołączono nowe osoby, dzięki którym w szybkim tempie udało się częściowo zmniejszyć dług. Śląsk musi spłacać swoje zobowiązania m.in. w ZUS-ie i Urzędzie Skarbowym. Oprócz tego na zaległe pieniądze czekają byli gracze tego zespołu - Jacek Paszulewicz, Leszek Pisz, Grzegorz Szamotulski i Marcin Janus. A także kluby, z których Śląsk wypożyczał lub kupował zawodników: PAOK Saloniki, Polar Wrocław i Pomerania Police. Na te zobowiązania w całości przeznaczona zostanie cała październikowa rata za sprzedaż praw do transmisji telewizyjnych, czyli 350 tys. (700 tys. zł) - przekazywana klubom przez stację Canal+.

To nie koniec kłopotów Śląska. W lutym tego roku prezes klubu Janusz Cymanek pożyczył ponad 2 mln zł od wiceprezesa wrocławskich żużlowców Andrzeja Ruski. Na ten dług przeznaczane są wszystkie pieniądze pochodzące z długoterminowych umów sponsorskich podpisanych przez Śląsk z PZU Życie i Totalizatorem. Dobrze, że umowy te są długoterminowe, gdyż Rusko nadal czeka na ok. 1,7 mln zł.

W efekcie piłkarze Śląska mogą dziś tylko pomarzyć o otrzymywaniu premii za mecze i rat kontraktowych. A działacze robią wszystko, aby przynajmniej zdobyć pieniądze na wypłaty dla zawodników. Na nic więcej wrocławskiego klubu dziś nie stać. Dlatego pojedynek z Ruchem jest dla Śląska meczem o wszystko, najważniejszym spotkaniem tej rundy.

- Jeśli znajdziemy się w grupie zespołów broniących się przed spadkiem, to nasza sytuacja może diametralnie się zmienić. Po podziale zdobyczy punktowej na pół różnice w tabeli będą minimalne i po jednej kolejce w tabeli może dojść do rewolucji. A w naszej sytuacji finansowej kolejne kłopoty, tym razem sportowe, na pewno nie poprawią wizerunku naszego klubu - kończy wiceprezes Cisłowski.

Walka o czwórkę

Jeśli Śląsk chce wyprzedzić w tabeli Ruch, musi wygrać sobotni mecz. Wtedy zrówna się punktami z chorzowianami (oba zespoły będą miały po 18 pkt.), ale wrocławianie będą mieli lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Wtedy o wszystkim zadecyduje ostatnia kolejka - Śląsk gra w niej w Radomsku z RKS, a Ruch w Chorzowie z Amicą Wronki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.