Historyczne zwycięstwo Anglii nad Niemcami 5:1

"To była rzeźnia", "Niemcy na kolanach", "Gorączka goli", "HEROwen" (o zdobywcy hat-tricka) - to tytuły z brytyjskiej prasy po wygranej Anglii 5:1 z Niemcami na Stadionie Olimpijskim w Monachium. - To Waterloo niemieckiego futbolu. Jestem wstrząśnięty i przerażony tym, co zobaczyłem - podsumował były wielki zawodnik Karl-Heinz Rummenigge.

Historyczne zwycięstwo Anglii nad Niemcami 5:1

"To była rzeźnia", "Niemcy na kolanach", "Gorączka goli", "HEROwen" (o zdobywcy hat-tricka) - to tytuły z brytyjskiej prasy po wygranej Anglii 5:1 z Niemcami na Stadionie Olimpijskim w Monachium. - To Waterloo niemieckiego futbolu. Jestem wstrząśnięty i przerażony tym, co zobaczyłem - podsumował były wielki zawodnik Karl-Heinz Rummenigge.

- Nie da się już grać lepiej w futbol niż angielscy piłkarze w sobotę. Nawet najbardziej histeryczni krytycy muszą przyznać, że wygrana 5:1 nad trzykrotnymi mistrzami świata to drugie najbardziej wyjątkowe osiągnięcie w historii naszego futbolu po zwycięstwie w finale w 1966 roku. Zaś Owen ze swym hat-trickiem przejdzie do historii jak zdobywca trzech bramek z tamtego meczu na Wembley - Geoff Hurts - napisał w komentarzu ?The Times?h.

Była to najwyższa porażka reprezentacji Niemiec od 70 lat (w maju 1931 roku w Berlinie gospodarze ulegli 0:6 Austrii). Na stadionie w Monachium po raz ostatni przegrali w 1973 roku, a jedyną porażkę w eliminacjach do mistrzostw świata w historii ponieśli 16 lat temu w meczu z Portugalią (ale mieli już wtedy zapewniony awans).

Z kolei Anglicy odnieśli historyczny sukces - wygrali z Niemcami pierwsze spotkanie na ich terenie od 1965 roku. "Sunday Express" przywołał słynny cytat z Churchilla po udanej ofensywie na Normandię: ?It's Our Finest Hour" (nasza wielka godzina).

Początek spotkania na Stadionie Olimpijskim nie zapowiadał kompromitacji gospodarzy. Niemcy szybko objęli prowadzenie - po bramce Carstena Janckera w 6. minucie. Ale Anglicy wyrównali już sześć minut później: Niemcy źle zastawili pułapkę ofsajdową i pierwszego z trzech goli zdobył Michael Owen. Tuż przed przerwą gola na 2:1 strzelił Steven Gerrard. Potem znów dwie bramki dołożył Owen, a wynik meczu ustalił trzeci z piłkarzy Liverpoolu Emile Heskey, co "The Sunday Telegraph" skomentował tytułem "Kop That" - od słynnej trybuny ze stadionu z Anfield Road.

Owen, którego "The Observer" nazwał "History-maker" (twórca historii), jest w tym sezonie w superformie. W dwóch meczach nowego sezonu ligi angielskiej, spotkaniu o Tarczę Dobroczynności i Superpuchar Europy zdobył sześć goli. - Czuję, że jestem w życiowej formie. Ale mam 21 lat i liczę, że szczyt formy osiągnę dopiero za pięć, sześć lat - mówił Owen po meczu.

- Po pełnym sukcesów sezonie z Liverpoolem dzieją się kolejne wspaniałe rzeczy. Zawsze marzyłem o zdobyciu hat-tricka w reprezentacji, ale nie wierzyłem, że marzenia się ziszczą, i to z takim rywalem. To wręcz niewiarygodne.

W rozmiary zwycięstwa nie mógł uwierzyć także szwedzki trener Anglików Sven Goran Eriksson. - Ciągle się boję, że ktoś mnie uszczypnie i piękny sen pryśnie. Po meczu wszedłem do szatni i powiedziałem piłkarzom: ?Nie wiem, co wam powiedzieć??h. Przed spotkaniem mówiłem im, że jeśli zagrają tak jak umieją, są w stanie pokonać każdego. Ale żeby strzelić pięć goli Niemcom! Swoją drogą uważam, że zasłużyli na niższą porażkę - najwyżej 1:2, może 1:3 - mówił Szwed.

Niemcy byli załamani. - To się nie powinno zdarzyć, to się nie powinno zdarzyć - zdołał wyszeptać po meczu Dietmar Hamann, na co dzień grający... w Liverpoolu. Trener Rudi Voeller nie powiedział ani słowa. Prosto po zakończeniu spotkania udał się do szpitala do ojca, który w trakcie meczu doznał ataku serca. Gospodarzy próbował pocieszać szef UEFA, Lennart Johansson: - Taki jest futbol. Anglicy zagrali fantastycznie, zwłaszcza Owen i Beckham. Nie powinno się jednak twierdzić, że to koniec niemieckiego futbolu. Jestem pewien, że zobaczymy Niemców na mistrzostwach świata i że nie będą tam statystami.

W komentarzach niemieckich gazet dominuje raczej smutek niż potępienie. Nikt nie szuka winnych. ?Straszne. Ponieśliśmy historyczną porażkę. To była brutalna lekcja, a nasi piłkarze muszą się jeszcze wiele uczyć" - napisał ?Bild am Sonntag?h. Media zgadzają się, że trener Rudi Voeller nie powinien składać dymisji i powinien zostać na stanowisku do mistrzostw świata w 2006 roku. - Trzeba zrobić wszystko, żeby wyperswadować Rudiemu odejście. Oprócz trenera Bayernu Monachium Ottmara Hitzfelda nie ma bowiem godnego kandydata - napisał ?Welt am Sonntag?h.

Mimo porażki Niemcy z 16 punktami nadal prowadzą w tabeli grupy 9. Anglicy mają trzy punkty straty, ale jedno spotkanie do rozegrania więcej. Jeśli piłkarze Erikssona wygrają oba spotkania u siebie z Albanią i Grecją, to oni zajmą pierwsze miejsce w grupie, a Niemców czeka baraż z Ukrainą lub Białorusią. Na wieść o efektownej wygranej brytyjscy bukmacherzy z firmy William Hill natychmiast zmienili ocenę co da szans Anglii na zdobycie tytułu mistrza świata z 16-1 do 9-1 oraz na 1-10 na wygranie przez drużynę ?Trzech lwów?h swojej grupy.

Niemcy - Anglia 1:5 (1:2):

Jancker (6.) - Owen (12., 49. i 66.), Gerrard (45.), Heskey (74.).

Niemcy: Kahn - Woerns (45. Asamoah), Nowotny, Linke - Rehmer, Hamann, Ballack (66. Klose), Deisler, Boehme - Jancker, Neuville.

Anglia: Seaman - Neville, Ferdinand, Campbell, Cole - Beckham, Gerrard, Scholes, Barmby (63. McManaman) - Owen, Heskey.

CYTAT MECZU

Nie wiem. Nie chcę wiedzieć

Dziennikarz "Suddeutsche Zeitung" pytany o rezultat meczu Niemcy - Anglia podczas tenisowego turnieju US Open

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.