Norwegia jest jak napastnik - królem strzelców poprzedniego sezonu, który nagle popada w impotencję strzelecką. W przypadku naszych sobotnich rywali spotkało to całą drużynę. Ale w końcu przychodzi taki dzień, że zawodnik się odblokowuje - podkreśla Klejndinst. - Norwegowie nadal wypracowują sobie dużo sytuacji - być może nawet najwięcej ze wszystkich drużyn naszej grupy - ale nie potrafią ich wykorzystać. Najlepszym przykładem ich kryzysu jest ostatnie spotkanie towarzyskie z Turcją w Stambule. Całą Europę obiegły migawki, jak Tore Andre Flo pudłuje z dwóch metrów, stojąc sam przed pustą bramką. Po tym meczu Flo został zresztą kozłem ofiarnym całych przegranych eliminacji do MŚ w Japonii i Korei i dlatego nie został powołany na mecz z Polską. Tymczasem John Carew, który zmarnował tak samo dobre okazje - m.in. nonszalancko wykonał karnego, podając bramkarzowi piłkę w ręce - został przez media oszczędzony.
Wiadomo, że Norwegowie preferują angielski styl futbolu i angielską metodykę - sposób ustawienia, poruszania się na boisku, sposoby walki: fizyczność, grę głową itd.. Stąd też wielu najlepszych Norwegów gra na Wyspach. Kiedy jednak rywal dorównuje im przygotowaniem fizycznym, ale ma lepszą technikę i bardziej kreatywnych zawodników, zostają w tyle.
Nie wierzę, żeby Semb zrobił rewolucję, jeśli chodzi o skład i ustawienie. Raczej postawi na tych samych piłkarzy, na których stawiał dotąd. Oczywiście nigdy nic nie wiadomo, ale ja tak bym zrobił na jego miejscu. Zmiany ustawienia nie da się zrobić z dnia na dzień - ot, tak: hop i już, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tak więc Norwegowie zagrają jednym napastnikiem i będzie to zapewne Carew, choć zaiskrzyło na linii trener - zawodnik.
Ole Gunnar Solskjaer w kadrze nigdy nie umiał grać tak dobrze jak w Manchesterze United. Choć 17 goli w ponad 40 występach reprezentacji robi wrażenie, powinien ich strzelić cztery razy tyle. Oglądając go wiele razy doszedłem do wniosku, że jest to facet, który potrzebuje kilku sytuacji w meczu, żeby wykorzystać jedną. Często marnuje naprawdę stuprocentowe okazje. Potrafi jednak strzelać gole z nieprawdopodobnych pozycji.
Nie zmieniła się za to sytuacja, jeśli chodzi o problemy naszych rywali z bramkarzami. Żaden z trzech golkiperów Norwegów nie ma miejsca w pierwszym składzie swego klubu. Myślę, że Semb raczej znów postawi na Thomasa Myhre, choć rzadko pokazuje się on w składzie Evertonu. Jest on po prostu najbardziej doświadczony i poza dwoma pierwszymi meczami, w których bronił Frode Olsen, grał we wszystkich spotkaniach eliminacyjnych.
Na środku obrony powinni zagrać Henning Berg i Ronny Johnsen. Erik Hoftun słabiej zagrał z Turcją, ale skoro na boku wystąpi Christer Basma, to może w pierwszym składzie wybiegnie i Hoftun, bo obaj znają się dobrze z Rosenborga Trondheim. Nie sądzę, żeby miał się pojawić na boisku Andre Bergdolmo. Jeśli już, to raczej grający ostatnio u Semba Vidar Riseth.
Grę Norwegów w spotkaniu z Turkami prowadził Martin Andresen, którego Semb nie powołał jednak na mecz z nami. Andersen grał przez 45 minut i nie zrobił dobrego wrażenia. Po przerwie zastąpił go Roar Strand i wypadł dużo lepiej.
Nową twarzą, której nie oglądaliśmy w meczu z Polską w Oslo, będzie 29- letni napastnik Jan Derek Sörensen z Borussii Dortmund, który wrócił do kadry po dwuletnim sporze z norweską federacją o przestrzeganie programów sponsorskich. W opinii naszych chłopaków, którzy grają z nim na co dzień w Bundeslidze, to świetny zawodnik. Gra po prawej stronie i w meczu z Turcją był najgroźniejszym z Norwegów. Bardzo szybki, świetny w stałych fragmentach gry. Widać, że trener Semb bardzo na niego liczy i powierza kluczowe zadania w spotkaniu. Poza nim pewniakami powinni być Solskjaer i pomocnik londyńskiego Tottenhamu Iversen, który z Turkami bardzo dobrze wypadł na lewej stronie pomocy. Grał szybko, sprawiał Turkom dużo kłopotów i świetnie rozumiał się z Solskjaerem. Obaj uzupełniali się po lewej stronie i wyprowadzali groźne ataki. Zagra też chyba Oyvind Leonhardsen.
Na pewno nie należy liczyć na jedno - że Norwegowie nam ten mecz odpuszczą, przejdą obok niego, bo już się nie liczą w walce o mistrzostwa świata. Gdyby tak miało być, Semb nie powołałby wszystkich najlepszych i najbardziej doświadczonych zawodników, jakich ma. Raczej szukałby składu na kolejną imprezę - mistrzostwa Europy - postawiłby na młodzież, jakichś nowych piłkarzy.
Jestem pewien, że norwescy piłkarze podejdą do meczu prestiżowo. Będą chcieli udowodnić, że zasługują na dobre europejskie kluby, w jakich grają. Norweska opina publiczna żąda zaś rewanżu na Polsce za rozwianie marzeń o mistrzostwach świata i czeka wreszcie na przebudzenie reprezentacji.