Wdowczyk: Ligi Mistrzów nie obiecam, ale...

Zapewniam, że nie pękniemy w walce o Ligę Mistrzów jak kadra na mundialu. Obojętnie na kogo trafimy - mówi trener Legii Warszawa

W środę na Islandii mistrzowie Polski rozpoczynają batalię o grę w Champions League. W drugiej rundzie eliminacji zagrają z FH Hafnarfjordur i są bezdyskusyjnym faworytem. Dużo mocniejszego rywala w decydującej fazie poznają 28 lipca.

Robert Błoński: Czy Legia jest już gotowa do walki o Champions League?

Dariusz Wdowczyk: Zobaczymy. Przygotowywaliśmy się do meczów z Islandczykami bardzo sumiennie. Ale te mecze nie powinny być wykładnikiem formy. Nie dopuszczam do siebie takiej myśli, ale gdyby nie udało nam się ich wyeliminować, uznałbym to za wielką sensację. Oglądaliśmy ich w pierwszym meczu przeciwko Estończykom, mamy kasetę z meczu rewanżowego. Grają typowo fizyczny futbol. Dużo biegają, są silni, bez wirtuozerii. Jesteśmy faworytem.

Pana drużyna jest w formie?

- Gra skutecznie, stwarza okazje. To mnie najbardziej cieszy. Mieliśmy świetne warunki do przygotowań. Niecodziennie zdarza się polskim klubom grać z Celtikiem Glasgow, Olympique Marsylia, Stade Rennes, St. Etienne czy PSG. W większości spotkań graliśmy w optymalnym składzie i wygrywaliśmy. A przecież kluby francuskie też lada moment zaczynają sezon. Tylko przeciwko St. Etienne wystawiłem rezerwowych i zawodników testowanych, aby ci młodsi też mieli styczność z dobrym przeciwnikiem. Przegraliśmy 2:5. Ale to żaden wykładnik.

Będzie Pan jeszcze szukał piłkarzy?

- Cały czas nad tym pracujemy. Choć transferów można dokonywać do końca sierpnia, chcielibyśmy jak najszybciej mieć kadrę w komplecie. Z jednym zawodnikiem jesteśmy w kontakcie. I może niedługo dołączy do nas ofensywny pomocnik, który może grać również w ataku. Kto? Oczywiście nie powiem. Ale nie jest to ani Kostarykańczyk Paulo Wanchope, ani Hiszpan Diego Tristan. Informacje o naszym zainteresowaniu nimi to plotki.

Legia sprowadzała latem zagranicznych zawodników. A pozbywała się polskich.

- Z naszej ligi chciałem tylko Wojciecha Łobodzińskiego, ale Zagłębie Lubin w ogóle nie podjęło rozmów, więc zrezygnowaliśmy. I nie wiem, czy będziemy nim zainteresowani za rok, kiedy skończy mu się kontrakt. Druga sprawa to ceny za polskich piłkarzy. Są z kosmosu. Więc poza Łobodzińskim nawet nie zastanawiałem się, kogo jeszcze chciałbym mieć z polskiej ligi. Wolałem zawodników zagranicznych.

Wisła Kraków też kupuje obcokrajowców.

- Nie sądzę, żeby to była moda. Raczej konieczność. W naszej lidze nie ma dobrych piłkarzy. Nawet ci, którzy niedawno zdobywali mistrzostwo Europy juniorów gdzieś się zagubili. Niewielu się przebija, jeszcze mniej gra, smutna rzeczywistość. Możemy sobie opracowywać systemy szkolenia, ale dopóki nie będzie boisk, nie będzie talentów.

Wróćmy do Ligi Mistrzów - czy losowanie będzie miało duże znaczenie?

- Ogromne. Jeśli porównamy sobie potencjalnych rywali i zobaczymy, że możemy zagrać z Arsenalem, które chce kupić z Marsylii Ribery'ego za 30 mln euro, to nie my będziemy faworytem. Będziemy mogli i chcieli sprawić sensację, ale na pewno nikomu nie obiecam teraz Ligi Mistrzów. Jasne jest, że większe szanse będziemy mieć, jeśli trafimy na Levskiego Sofia niż Arsenal.

Jak Pan chce, by grała Legia?

- Skutecznie. I w obronie, i ataku. Tyle mi wystarczy. To ma być zespół twardych facetów, którzy nie tracą bramek i potrafią je zdobywać. Jak łańcuch będzie mocny, znajdą się i indywidualności.

Gwiazdą wydaje się być Roger.

- Za akcję w meczu z St. Etienne dostał oklaski na stojąco. Minął trzech zawodników, jednemu założył siatkę i z narożnika pola karnego strzelił w długi róg zewnętrzną częścią stopy. Ale dla mnie najważniejszy jest zespół. Co nie znaczy, że będę zabijał w zawodnikach to, co mają najlepszego. Nie zrugałem Rogera za karnego w meczu z Celtikiem [chciał strzelić lekko, w środek bramki tzw. podcinką, ale szkocki bramkarz obronił]. To brazylijska fantazja. Następną jedenastkę wykonał już, jak należy.

W jakim ustawieniu będzie grała Legia?

- Elastyczne. Zależy od naszych możliwości, piłkarzy, jakich będę miał do dyspozycji, i rywala. Wyjściowe ustawienie to 4-4-2, ale będą mecze, które zagramy 3-4-3 albo 4-5-1.

Co jeszcze jest do poprawki?

- Nie ma już wiele do zrobienia. Najważniejsza będzie konsekwencja w realizowaniu tego, co sobie postanowimy. Zawodnicy potrafią grać, ale mnie chodzi o to, by takich meczów jak wygrany z Marsylią 2:0 było w sezonie nie pięć, ale dwadzieścia pięć.

Jak Pan oceni nowych piłkarzy - napastnika Eltona oraz obrońcę Hugo Alcantarę i serbskiego pomocnika Miroslava Radovicia?

- Brazylijczycy coraz lepiej się czują i poruszają po boisku. Miro ma jeszcze zaległości, niedawno leczył kontuzję. Ale będzie mocnym punktem zespołu.

Jest wart aż 800 tys. euro?

- A czy Figo albo Ronaldo warci byli 60 mln euro? Płaci się tyle, ile można wydać i ile zechce druga strona.

Panuje opinia, że po odejściu Djokovicia do Kielc Legia ma tylko dwóch wartościowych środkowych obrońców - Choto i wspomnianego Hugo.

- Nie zgadzam się. W środku może grać Wojtek Szala, jest młody Jędrzejczyk. Nie widzę zagrożenia, poza tym do 31 sierpnia można dokonywać transferów.

A atak?

- Z Gottwaldem, który odzyskał formę po kontuzji, wracającym do formy Vukoviciem mam nadzieję, że nie będziemy mogli narzekać na niewielką liczbę goli.

Trudniej będzie obronić mistrzostwo, niż było je zdobyć?

- Jest takie powiedzenie, że tytuł można zdobyć, ale obronić - znacznie trudniej. Legia zawsze wzbudza u wszystkich przeciwników dodatkową mobilizację. A teraz, kiedy będziemy grać jako mistrzowie, będzie ona jeszcze większa.

Legia jest mocniejsza niż w czerwcu?

- Po to robiliśmy transfery, by była. Wierzę, że tak. Ucieczka Moussy Ouatarry [stoper z Burkina Faso wyjechał bez zgody klubu do spadkowicza z niemieckiej Bundesligi, Kaiserslautern] skomplikowała nam życie o tyle, że musieliśmy szukać jego następcy. Brazylijczyk nie jest może tak agresywny, ale za to lepiej gra piłką. Umie ją wyprowadzić. Który jest lepszy - wszyscy ocenią po pierwszych meczach.

Interesował się Pan tym, co u ligowych rywali?

- Nie za bardzo. Widziałem wyniki meczów sparingowych, to wszystko. Nie mam pojęcia, kto będzie groźny. Liga zawsze była pełna niespodzianek. Po powrocie z Francji przygotowałem zespół do meczu o Superpuchar, teraz myślę o Islandczykach.

W poprzednim tygodniu trzy sparingi, w sobotę Superpuchar, w środę eliminacje Ligi Mistrzów, a w weekend rusza liga. Zawrotne tempo.

- Po to wyczynowo uprawia się piłkę nożną, by rywalizować co trzy dni. Zapewniam, że piłkarze wolą grać, niż trenować przed południem w tych upałach. Sił nam nie zabraknie. Wszyscy czekamy już na początek sezonu. Adrenalina jeszcze nie skoczyła jak w meczach o stawkę, ale już niedługo...

Michał Listkiewicz po wyborze Leo Beenhakkera na trenera reprezentacji powiedział: "żałuję, że Darek Wdowczyk był nie do wzięcia". A Dariusz Wdowczyk żałuje?

- Mam sporo do zrobienia w Legii. Gdybym nie miał zatrudnienia, nie wiem, czy prezes w ogóle brałby mnie pod uwagę. Zdecydowały o tym pewnie sukcesy mojej drużyny. To są trudne decyzje, ale mnie nie było ciężko odmówić. Bywa, że takie propozycje dostaje się raz w życiu. Ja mam nadzieję, że temat jeszcze wróci.

Popiera Pan wybór Holendra?

- Czas pokaże, ale nie jestem i nie byłem przeciwny zatrudnieniu obcokrajowca jak kilku innych szkoleniowców. Problem w tym, że ma bardzo mało czasu, by się we wszystkim zorientować. Nie wiem, czy do wrześniowych meczów eliminacji Euro 2008 zdąży wszystkich poznać. Życzę mu powodzenia, bo ma doświadczenie w prowadzeniu zagranicznych zespołów i mam nadzieję, że zmieni ten zespół na lepszy. Ale wyzwanie jest przed nim ogromne. Nie zazdroszczę mu.

Niewiele brakowało, a to Pan byłby na jego miejscu.

- Zapewniam, że sobie też bym nie zazdrościł.

Czy Legia awansuje do Ligi Mistrzów?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.