Na konferencję prasową w mundialowej siedzibie Niemieckiej Federacji Piłkarskiej (DFB) przyszedł z Bastianem Schweinsteigerem. Przyjaźnią się jeszcze z występów w reprezentacji juniorów. Niemieccy dziennikarze mówią, że Poldi i Schweini to "Spass Fraktion", czyli frakcja śmiechu w kadrze. Podczas konferencji najwięcej żartowali z mundialowej fryzury Schweinsteigera - lekkiego tlenionego irokeza. I robili głupie miny, gdy była mowa o odwiedzinach w ich bazie kanclerz Angeli Merkel.
- Mamy po 21 lat i mistrzostwa świata we własnym kraju to jak na razie najwyższy punkt naszej kariery. Dlaczego mamy być smutni - tłumaczy Podolski. Urodzony w Gliwicach piłkarz świetnie mówi po polsku, ale na prośbę organizatorów - konferencję transmitowała na żywo niemiecka stacja - rozmawialiśmy po niemiecku.
Lukas Podolski: Nic z tego! Już to z Miro omówiliśmy i w meczu z Polską będziemy gadać tylko po niemiecku. Życzę Polsce jak najlepiej. Mam nadzieję, że awansujecie do drugiej rundy. Oczywiście z drugiego miejsca, za Niemcami (śmiech). Jeszcze przed losowaniem marzyłem, żeby nasze drużyny spotkały się na mundialu. A teraz marzę, by moja ten mecz wygrała.
- Czuję, że mam dwie ojczyzny. Urodziłem się w Polsce, ale od 15 lat mieszkam w Niemczech. Tu nauczyłem się grać w piłkę. Tu są ludzie, którym zawdzięczam, że moja kariera rozwija się tak, a nie inaczej. Stąd taka decyzja. Do Polski mam wielki sentyment. Część mojej rodziny nadal tam mieszka.
- Czuję, ale to pozytywne uczucie. Bardzo mobilizujące. Jesteśmy pewni siebie, nie boimy się nikogo i dlatego nie możemy się doczekać, kiedy wreszcie zacznie się prawdziwa gra. Marzę już, by usłyszeć wrzawę pełnego stadionu.
- O futbolu akurat nie (śmiech).
- Mamy też w drużynie wielu bardzo doświadczonych piłkarzy, jak Jens Lehmann, Michael Ballack czy Miro Klose. Ale i ja, chociaż jestem młody, nie boję się odpowiedzialności. W FC Köln nosiłem już przez jakiś czas opaskę kapitana. Choć nie udało mi się uchronić drużyny przed spadkiem, zyskałem masę doświadczenia.
- To nasz lider i lepiej byłoby go mieć na boisku w piątek Ale jego problemy nie zepsuły atmosfery w drużynie. Nawet gdyby Michaela zabrakło w pierwszym spotkaniu, będzie gotów w następnych..
- Jak go znam, najlepszym prezentem byłoby wyłożyć mu dwa razy piłkę, tak żeby zdobył dwa gole (śmiech).