Maciej Żurawski: Niech to będzie mój mundial

Chciałbym i pięknych widowisk, i zwycięstw. Ale gdybym miał wybierać, postawiłbym na to drugie - mówi najlepszy polski napastnik, gracz Celtiku Glasgow Maciej Żurawski.

Robert Błoński: Ostatni raz grał Pan w reprezentacji w październikowym meczu z Anglią. Od tego czasu sporo się zmieniło.

Maciej Żurawski: Ale to chyba nie jest jakiś problem. Miałem kontuzję, a później mecze były nie w terminach UEFA, więc nie mogłem przyjeżdżać. Jestem zdrowy i wracam. Drużyna się zmieniła, jest paru nowych zawodników, o których nawet nie wiem, jak grają. Ale jakość gry - mam nadzieję - zmieni się na lepsze. Czuję, że na mnie i kilku starszych graczach spoczywać będzie większa odpowiedzialność. Gram w ataku, jestem od strzelania goli i wiem, że oczy kibiców będą zwrócone na mnie. Pod presją jestem od dłuższego czasu i poradzę sobie.

Minął właśnie Pana pierwszy sezon poza polską ligą.

- Lepiej niż teraz chyba być nie mogło. Nie zdarzyło się, bym w pierwszym roku w nowym klubie tak dobrze wystartował. Strzeliłem 20 goli, zdobyłem mistrzostwo i puchar ligi, będę grał w wymarzonej Lidze Mistrzów. I jadę na mundial.

Był Pan za dobry na ligę polską. Czy jest również za dobry na szkocką?

- Nie myślę o tym. Ale jak się pokażę na mundialu, to kto wie... Na razie jestem zadowolony, gram w wielkim klubie i co roku mogę mieć możliwość występowania w Champions League. Nie myślę o przeprowadzce, ale nie mówię "nie". Jeśli miałbym odejść, to tylko do lepszego klubu.

Rzeczywiście jest Pan "Magic"?

- Tak o mnie mówią kibice Celticu. Ale w kadrze jestem "Żuraw". I pozostanę.

Kiedyś mówiło się, że polska drużyna to "Dudek i dziesięć koszulek". Dziś Pan jest największą gwiazdą zespołu.

- Ja o sobie tak nie mówię. Staram się być skromny. Ale to miłe, jeśli ktoś mówi, że jestem dobry, chwali mnie. Dobrze się z tym czuję. Ale sam o sobie nigdy nie powiem, że jestem świetny. Nawet, jeśli tak bym pomyślał. Niech inni mnie komplementują.

Ale tylko gwiazda zespołu może zamiast na zgrupowanie do Wronek i mecz z Wyspami Owczymi jechać na wczasy.

- To było ustalone wcześniej z trenerem Janasem. Mówiłem, że chcę wypocząć po ciężkim sezonie.

Jako jeden z nielicznych był Pan pewien nominacji.

- Powołań trenera nie komentuję. Pewnego miejsca nie ma nikt. Ale ja miałem dobry, jeśli nie bardzo dobry sezon w Celtiku. Czułem, że jestem w formie, i myślałem, że trener o mnie nie zapomni.

Przed eliminacjami trener Janas mówił: "To będą eliminacje Żurawskiego, dorósł, by być jednym z liderów zespołu. I strzelił Pan siedem goli. Czy teraz będą to mistrzostwa Macieja Żurawskiego?

- Jeśli będą, to się nie pogniewam. Oby tylko pomogło to kadrze. Najważniejsze są zwycięstwa, a nie indywidualne popisy.

Uwierzył Pan wreszcie, że może być liderem zespołu.

- To prawda. Pomogły mi dobra gra i gole strzelane w eliminacjach. Jestem pewniejszy w swoich poczynaniach i widać to na boisku. Wszystko przychodzi mi łatwiej. Mam trochę szczęścia, byłem w dobrej formie i wierzę, że w takiej pojadę na mistrzostwa. Chciałbym, żeby wszyscy byli ze mnie zadowoleni. I ja również.

W jakiej jest Pan dyspozycji?

- Dobrej. Zmęczony nie jestem. Tydzień odpoczynku wystarczył.

Polska ma karnego w meczu z Ekwadorem. Podchodzi Pan do "jedenastki"?

- A kto inny ma podejść? Jasne, że tak! Ten karny niewykorzystany w Korei w meczu z USA nie ma żadnego znaczenia.

Nie widzi Pan analogii sprzed mundialu w Azji? Po awansie były kiepskie mecze towarzyskie, potem rewolucja z niepowołaniem Iwana... I źle się to skończyło.

- Zbieg okoliczności. Teraz wszystko jest inne. A to, że coś układa się podobnie, nie ma znaczenia. Myślmy o tym, że jedziemy na wielki turniej i mamy drużynę, która może coś osiągnąć. Mamy trudną grupę, przestrzegam przed ciężkimi meczami z Ekwadorem i Kostaryką. Ale stać nas na awans. A co dalej? Zobaczymy.

Przed poprzednim mundialem w kadrze była "grupa trzymająca władzę". Teraz jest inaczej. Na treningach jest cicho.

- Wszyscy są traktowani tak samo. Nieważne, czy ktoś ma 50 występów w kadrze, czy dwa. Może to i lepiej... Jesteśmy dla siebie życzliwi, tak powinno być.

Kolejna analogia - cztery lata temu mówiono, że z grupy wyjdą Polska i Portugalia. Awansowała Korea i USA. Teraz faworytami są Niemcy i Polacy.

- Przestrzegam kolegów, że mecze z Ekwadorem i Kostaryką będą trudne, choć teoretycznie rywale są od nas słabsi.

W drużynie jest tylko czterech zawodników, którzy byli w Korei...

- Wiemy, co może się wydarzyć. Psychicznie trzeba być bardzo mocnym, przygotować się do tego. Bo meczów na mundialu nie można porównać do tych eliminacyjnych. Ciśnienie jest większe. I trzeba umieć sobie z tym radzić.

Na co stać zespół Janasa?

- Nie zawsze gramy świetnie, strzelamy gole. Ale czasem, nawet grając kiepsko, wygrywamy. Chciałbym i pięknych widowisk, i zwycięstw. Ale gdybym miał wybierać, postawiłbym na to drugie.

Na razie trudno powiedzieć, jak Polska zagra, bo po październikowym meczu z Anglią było spotkanie z Ekwadorem na wodzie, z USA na śniegu.

- Najbliższe spotkania z Kolumbią i Chorwacją mogą to zweryfikować. Zagrajmy dobrze, zwycięstwa będą pożyteczne i nas podbudują, ale jeśli przegramy, nie popadajmy w depresję. Skupmy się na własnej grze, ćwiczeniu pewnych wariantów.

Czy te mistrzostwa będą dla Pana się różniły od tamtych?

- Mundial niemiecki będzie na pewno inny. Przyjedzie mnóstwo polskich kibiców. Będą na wszystkich meczach. To dla nas ważne. W Korei ich nie było, czuliśmy się obco. Wtedy byliśmy wrzuceni do jednego worka, każdy ćwiczył tak samo. Teraz jest to zróżnicowane. Wielu chłopakom te mistrzostwa mogą pomóc w zmianie klubów. Będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Ja o przeprowadzce nie myślę, ale chcę wypaść jak najlepiej. Umocnić swoją pozycję.

Wierzy Pan w siłę ofensywną zespołu?

- Jakbym nie wierzył, nie jechałbym do Niemiec.

Ale znaczy to, że mamy atakować od początku?

- Tak. Ale z głową. Zostawić otwarte tyły to głupota. Mamy kilku zawodników, którzy potrafią grać ofensywnie.

Czy bez Tomasza Frankowskiego "siła rażenia" osłabła?

- Liczę, że ta siła, którą mamy, będzie odpowiednia. Nie myślę o tym, że Tomka nie ma. Nikt nie sprawi, że zagra na mundialu. Będąc w Krakowie, widziałem się chwilę z "Frankiem". Był załamany.

Kosowski, Szymkowiak, Żurawski - gracie ze sobą na pamięć.

- Liczę, że nikogo nie zawiedziemy.

Celtic szuka zawodników. Kogo wziąłby Pan do Szkocji?

- Mirka Szymkowiaka. Rozumiemy się bez słów. Cieszyłbym się, gdybyśmy znowu grali razem. Wystawiłem mu dobre referencje. Trener Gordon Strachan powiedział, że przyjedzie na mecz z Niemcami

Czy Maciej Żurawski będzie najlepszym strzelcem Polaków na mundialu?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.