Po pierwszej kolejce II rundy Ligi Mistrzów

"Brazylijska samba w śniegu" - zatytułował relację z meczu Spartak - Arsenal (4:1) dziennik "Wriemia Nowosti", wychwalając pod niebiosa strzelców trzech goli dla Spartaka - Brazylijczyków Marcao i Robsona. "Plus trzy (punkty) w minus osiem" - dodaje "Sowiecki Sport", pisząc o gorącej atmosferze i mroźnej pogodzie.

Po pierwszej kolejce II rundy Ligi Mistrzów

"Brazylijska samba w śniegu" - zatytułował relację z meczu Spartak - Arsenal (4:1) dziennik "Wriemia Nowosti", wychwalając pod niebiosa strzelców trzech goli dla Spartaka - Brazylijczyków Marcao i Robsona. "Plus trzy (punkty) w minus osiem" - dodaje "Sowiecki Sport", pisząc o gorącej atmosferze i mroźnej pogodzie.

"Brazylijska samba w śniegu" - zatytułował relację z meczu Spartak - Arsenal (4:1) dziennik "Wriemia Nowosti", wychwalając pod niebiosa strzelców trzech goli dla Spartaka - Brazylijczyków Marcao i Robsona. "Plus trzy (punkty) w minus osiem" - dodaje "Sowiecki Sport", pisząc o gorącej atmosferze i mroźnej pogodzie.

Pogrom wicemistrza Anglii w Moskwie i porażka typowanego przez bukmacherów na triumfatora Ligi Mistrzów rzymskiego Lazio 0:1 z Anderlechtem Bruksela to najbardziej sensacyjne rozstrzygnięcia pierwszej kolejki drugiej rundy Ligi Mistrzów. Porażka "Kanonierów" była tym bardziej niespodziewana, że w środowym meczu w Moskwie to oni objęli prowadzenie, i to już w drugiej minucie (po golu Silvinho był to czwarty brazylijski gol tego wieczoru). Trener gospodarzy Oleg Romancew zamiast skakać do góry z radości z powodu wygranej, przyznał po meczu ze skruchą, że nie powinien był pozwolić grać Marcao, bo ten nie wrócił jeszcze do pełni formy po kontuzji. - Dobrze, że strzelił dwa gole, ale obawiam się, że i tak nie spełnia jeszcze wszystkich pokładanych w nim nadziei. Musi nad sobą pracować, pracować, pracować.W drugim meczu grupy C Bayern Monachium pokonał wprawdzie na Stadionie Olimpijskim Olympique Lyon 1:0, ale zrobił to w tak kiepskim stylu, że o wstydzie mówili nawet sami piłkarze mistrza Niemiec. - Rzadko można oglądać Bayern grający tak słabo. Jedyny pozytywny aspekt tego wieczoru to wynik, o reszcie trzeba jak najszybciej zapomnieć i szybko wziąć się w garść - przyznał tuż po meczu brazylijski napastnik Giovane Elber. Bawarczycy bardzo pragnęli tego zwycięstwa po ostatnich niepowodzeniach w Bundeslidze - porażce 2:3 z Schalke 04 i 1:2 na własnym boisku z Eintrachtem Frankfurt.- Przechodzimy przez trudny okres, ale to jeszcze nie kryzys. Faktem jest jednak, że brakuje nam pewności siebie - mówił francuski obrońca Bayernu Bixente Lizarazu.- Mój zespół grał tak nerwowo, że to, co oglądaliśmy, ciężko nazwać futbolem - przyznał trener Ottmar Hitzfeld.Za to Francuzi specjalnie nie przejęli się ani stylem gry, ani porażką, przypominając, że awansowali do drugiej rundy Champions League mimo przegranej w trzech pierwszych meczach. - Nie zasłużyliśmy, żeby przegrać to spotkanie. Właściwie żadna drużyna nie zasłużyła tego dnia na trzy punkty - stwierdził trener Olympique Jacques Santini.Gol Tomasza Radzińskiego w 85. min meczu w Brukseli z Lazio Rzym dał Anderlechtowi najbardziej niespodziewane zwycięstwo środy. "Anderlecht mordercą gigantów" - zatytułował na pierwszej stronie relację z tego spotkania dziennik "Het Laatste Nieuws". - Radzinski dał nam wspaniały start - chwali "Standaard" Polaka z kanadyjskim paszportem, dla którego był to już piąty gol w europejskich pucharach w tym sezonie.- Ten wynik to prawdziwe spełnienie marzeń. Nikt od nas nie oczekiwał, że awansujemy do drugiej rundy, a co dopiero, że będziemy w niej wygrywać mecze z faworytami - mówił czeski napastnik Jan Koller. I dodał: - Czuję się jeszcze lepiej niż po pokonaniu Manchesteru United.- Włosi byli już pewni, że dowieźli remis do końca. Moi piłkarze zagrali jak prawdziwy zespół, a każdy z nich wypełnił swoją rolę w stu procentach - mówił trener Aime Anthuenis.Także trener Realu Madryt Vicente Del Bosque nie mógł się nachwalić po meczu z Leeds swoich piłkarzy. - Nie mogę już sobie wyobrazić lepszej gry i lepszego widowiska - mówił po wygranym 2:0 spotkaniu na Elland Road. - Ktoś mnie pytał przed spotkaniem, co to znaczy dla mnie "idealny mecz". Właśnie go obejrzeliśmy.Tylko jednego swojego piłkarza Del Bosque pochwalił z nazwiska - Steve'a McManamana. - To jego gra w środku pola zadecydowała o wyniku. McManaman pracował ciężko i w całości poświecił się drużynie.Menedżer Leeds David O'Leary częściej niż o mecz był odpytywany przez angielskich dziennikarzy o rekordowy na Wyspach transfer Rio Ferdinanda, za którego zapłacił West Hamowi United aż 27 mln dolarów. - Szczerze przyznam, że on nie jest wart tych pieniędzy. Żaden piłkarz nie jest, nawet Luis Figo... Ale ja bardzo chciałem mieć Ferdinanda w drużynie, więc musiałem tyle zapłacić - stwierdził.

Porażkę z Realem O'Leary tłumaczył stratą kontuzjowanych pomocników: Eirika Bakke i Oliviera Dacourta. - Dobry wynik z taką drużyną jak Real można osiągnąć tylko długo rozgrywając piłkę i nie tracąc jej. My traciliśmy ją zbyt często. Ale jestem pewien, że w rewanżu, o ile będziemy grać w pełnym składzie, mamy szansę pokonać Real i odrobić straty.

lop

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.