Ryan Giggs: - Nie. A zaraz, Lato. Nie znam nazwisk polskich piłkarzy, ale to nie znaczy, że ich nie doceniam. Są silni jako drużyna, solidni, doświadczeni. W poprzednich eliminacjach walczyli przecież z Anglikami, Szwedami. Na pewno mają kwalifikacje do tego, żeby grać na mistrzostwach świata i są tego bliscy. Nie ma w waszej drużynie gwiazd, ale jest świetna organizacja i byliśmy pod jej wrażeniem. To organizacja gry czyni wasz zespół silnym.
- A tak, wiem, to Nigeryjczyk, słyszałem o nim. Nie jestem pewien, czy to do końca fair, że różne kraje nadają obywatelstwa piłkarzom z Afryki. Ale taki już jest współczesny futbol.
- Trochę tak, zwłaszcza słaba postawą Norwegów. Niemniej jednak uważam, że cztery pierwsze zespoły prezentują równy poziom i jeszcze wszystko może się zdarzyć. To naprawdę wyjątkowo łatwa grupa do wywalczenia awansu i dlatego byłoby wielką stratą i rozczarowaniem, gdybyśmy tę szansę przepuścili. OK, tabela nie kłamie, gdy patrzy się na nią, wyraźnie widać, że jak na razie najlepszą drużynę ma Polska. Ale zobaczymy w sobotę.
- Na pewno świadomość tego dodaje nam wiary na sukces w sobotnim meczu. Walia nie gra w tych eliminacjach źle, tylko zbyt często remisuje. Gdybyśmy wygrali ostatnie trzy mecze, a prowadziliśmy w nich i głupio traciliśmy gole w końcówkach, być może to my bylibyśmy liderem w grupie. Na pewno jednak nie straciliśmy jeszcze szansy na awans i dlatego po prostu musimy z Polską wygrać.
- Więc najwyższa pora, prawda? To prawda, że nigdy wcześniej nie udało się nam tam odnieść zwycięstwa, ale rozgrywaliśmy naprawdę porywające mecze. Kibice zawsze byli fantastyczni i mam nadzieję, że tak będzie teraz.
- Bo jestem Walijczykiem, oto prosta odpowiedź. Jestem Walijczykiem z krwi i kości, choć może mówię z manchesterskim akcentem. Nie miałem żadnego wyboru.
- Kto tak powiedział!
- Ma pan rację. Nie jestem głupi, zdaje sobie sprawę, jakie są wobec mnie oczekiwania. Za każdym razem, gdy gram w reprezentacji Walii i dostaję piłkę do nogi, czuję podświadomie coś w rodzaju westchnienia kibiców. I zgadza się, że to presja, ale pozytywna. W meczach spotyka się presję, która na zawodnika działa destrukcyjnie, ale i taką, która pomaga. Ja bardzo lubię grać z presją oczekiwań. Przypływ adrenaliny sprawia, że staję się bardziej zdeterminowany. Poza tym wszelkiego rodzaju stres, napięcie to pierwsze rzeczy, z którymi trzeba sobie poradzić, grając w wielkim klubie. A ja w tym największym spędziłem już dziesięć lat.
- Gram dla klubu, który kocham od dziecka, w którym się wychowałem i któremu wszystko zawdzięczam. Moja kariera nie mogła się potoczyć lepiej. Ale nie wykluczam, że kiedyś mógłbym zagrać gdzieś indziej. Czemu nie, to, że przedłużyłem kontrakt, przecież w niczym nie przeszkadza.
- Nudne? A był pan choć raz na Old Trafford? Zapewniam, że nie ma niczego bardziej ekscytującego. Poza tym za każdym razem jest inaczej, a zdobycie tytułu nigdy nie jest łatwe. Nawet jeśli tak jak sezon temu skończyliśmy rozgrywki z 18 punktami przewagi. Tak więc jeśli nawet przyjdzie mi skończyć karierę w Manchesterze United, to czy zna pan lepszy klub na pożegnanie z futbolem?
- Słucham?
- Nie sadzę. Manchester United to nie tylko jeden człowiek. Na te ogromne sukcesy pracowało wielu ludzi. Po Aleksie zostanie przecież cały program szkolenia młodzieży itd. Oczywiście wiedzy Fergusona, jego umiejętności ani wpływu na zawodników nie da się przecenić. Jego następcą powinien być menedżer równie wielkiego formatu, który poradziłby sobie z przeszłością i porównaniami.
- Nie liczcie na to. Końcówka sezonu nie była taka ciężka, bo tytuł mistrza Anglii Manchester United zapewnił sobie już wcześniej. Cały czas starałem się zachować formę, powtarzając sobie, że jeszcze te dwa mecze i koniec.
- Oczywiście, że jest, ale my, piłkarze, możemy tylko narzekać. Uważam, że szczególnie zbyt rozbudowana jest Liga Mistrzów, co grozi utratą prestiżu tym rozgrywkom. Najlepiej byłoby, gdyby do gry w Champions League znów dopuszczeniu byli tylko mistrzowie kraju, a nie dodatkowo drużyny z drugiego i trzeciego miejsca. Wiem, że ktoś mógłby mnie posadzić o hipokryzję, bo kiedy Manchester United wygrał Ligę Mistrzów, rok wcześniej skończył rozgrywki na drugim miejscu za Arsenalem. Ale moim zdaniem zredukowanie rozgrywek byłoby zbawienne i dla piłkarzy, i dla kibiców.
- Nie wiem, czy nadaję się na wzór, ale na pewno sobie poradziłem. Nie ma takich zdarzeń w mojej karierze, że patrząc wstecz, musiałbym sobie mówić: "Boże, co ja nawyprawiałem, gdzie ja miałem głowę itd.". Ale że się tak stało, to nie tylko moja zasługa. Bardzo dużo mi pomógł Alex Ferguson. Wiele zawdzięczam piłkarzom, z którymi grałem, i rodzinie. Miałem w życiu dużo szczęścia, że trafiłem na takich wspaniałych ludzi.